W rosyjskiej zupie pojawił się żar, bayraktar – śpiewają Ukraińcy Z filmów udostępnianych przez ukraińską armię można wywieść błędny wniosek – że wojna, która rozpoczęła się 24 lutego, to starcie rosyjskich pancernych kolumn z niewielkimi oddziałami piechoty, wyposażonej w wyrzutnie przeciwpancerne i drony. W rzeczywistości konflikt toczy się w znacznie szerszym spektrum, ma też bowiem charakter tradycyjnych, ciężkich lądowych zmagań formacji zmechanizowanych, wspartych potężnym ogniem artylerii lufowej i rakietowej. Przekaz ukraińskiej propagandy skupia się na działaniach, w których przewaga obrońców jest wyraźna. To sposób budowania morale własnego wojska i społeczeństwa, a jednocześnie metoda na zaskarbienie Ukrainie przychylności zachodniej opinii publicznej, rodzaj podziękowania za udzielone wsparcie materiałowe. „Nie marnujemy przekazanej nam przez Zachód broni”, przekonują Ukraińcy. Jako że ma to pokrycie w faktach, także w wymiarze strategicznym (rosyjska porażka na północy Ukrainy), zachodnie rządy w coraz większym zakresie dozbrajają armię obrońców. Minął już – zdaje się, że bezpowrotnie – okres wątpliwości, czy przekazany sprzęt nie wpadnie w ręce Rosjan. Pojedyncze sztuki agresorzy oczywiście przejmują, sporo broni niszczą w trakcie walk, ale przede wszystkim dostają za jej sprawą potężne lanie. Dosłownie i w przenośni, w postaci upadłego na dobre mitu „trzeciej armii świata” (sami Rosjanie coraz częściej przyznają, że są „drugą armią”… w Ukrainie). Ankara drwi z Moskwy Spory udział w tej deklasacji mają tureckie drony Bayraktar TB2, których kilkadziesiąt sztuk Ukraina zakupiła jeszcze przed inwazją. Bezlitosne dla ciężkiego sprzętu Rosjan, dorobiły się statusu kultowych – o bayraktarach powstała już piosenka, udostępniana przez dziesiątki milionów internautów z całego świata. Na cześć drona nazwanych zostało kilku chłopców urodzonych w Ukrainie po rozpoczęciu inwazji, ukraiński zaś wzbogacił się o nowe słowo, bajraktarzyć, znaczące w zależności od kontekstu gromienie Rosjan, mieszanie szyków czy sprowadzanie nieszczęścia. Najeźdźcy stają na głowie, żeby z arsenału obrońców wyeliminować groźne bezzałogowce, lecz idzie im tak sobie. Z oficjalnych danych rosyjskiego MON wynika, że Ukraina straciła już wszystkie TB2, i to kilka razy (generalnie, gdyby wierzyć rosyjskim statystykom, armii ukraińskiej powinno już nie być, a nieliczni żołnierze walczyliby teraz bagnetami i pięściami). W rzeczywistości dowodów na liczne strącenia brak, za to wciąż pojawiają się nowe nagrania ilustrujące ataki uzbrojonych w rakiety bayraktarów. Moskwa posunęła się nawet do złożenia oficjalnego protestu w Turcji, ale w odpowiedzi urzędnicy Kremla usłyszeli, że producent dronów to prywatne przedsiębiorstwo, a do zakupów doszło przed inwazją. W tym ostatnim przypadku Turcy zadrwili sobie z Rosjan, wiadomo bowiem o co najmniej jednej dostawie uzbrojonej wersji dronów już po 24 lutego. Oraz innych transportach nieuzbrojonych minibayraktarów służących do rozpoznania. Niemal równie groźnych, o czym przekonuje film udostępniony przez Ukraińców w pierwszym tygodniu kwietnia. Jego bohaterem jest uciekający rosyjski żołnierz, spłoszony wiszącym nad nim bezzałogowcem. Wojskowy biegnie kilkaset metrów, do swoich, zdradzając ich pozycję. Próby zestrzelenia drona przez kolegów spełzają na niczym, maszyna przekazuje lokalizację artylerii. Wkrótce cały rosyjski posterunek zostaje zlikwidowany. W takim celu – rozpoznawania terenu i przekazywania koordynat artylerzystom – Ukraińcy używają także bezzałogowców FlyEye. To urządzenia zaprojektowane i wyprodukowane w Polsce przez ożarowską firmę WB Electronics. Pierwsze egzemplarze „latającego oka” trafiły do Ukrainy w 2015 r. i dotąd były wykorzystywane głównie przez oddziały specjalne do śledzenia ruchów wojsk separatystów w Donbasie. Przez siedem lat Ukraińcy nie stracili żadnej maszyny – ani w wyniku zestrzelenia, ani ataku radioelektronicznego – co pozwala wystawić wysoką ocenę polskim specjalistom. Czy drony okazały się równie niezawodne w pełnoskalowym konflikcie? Ukraińcy twierdzą, że tak, a Rosjanie nie przedstawili żadnych przekonujących dowodów na zestrzelenie czy przejęcie polskiego bezzałogowca. Jedno jest pewne – w rozkręcającej się drugiej fazie wojny, bitwie o Donbas, drony FlyEye będą mogły w pełni zademonstrować swoje możliwości. Warunki terenowe, inne niż w zurbanizowanej północnej Ukrainie, to idealna przestrzeń operacyjna dla czołgów i artylerii. W wojnie manewrowej na rozległym stepie szybkie lokalizowanie nacierających ugrupowań przeciwnika to sprawa życia i śmierci. U progu rewolucji Doświadczenia z wojny za miedzą w sposób naturalny rodzą pytania o polskie możliwości w zakresie bojowego wykorzystania dronów.
Tagi:
Antoni Macierewicz, Bayraktar TB2, bayraktary, bitwa o Donbas, Donbas, FlyEye (samoloty bezzałogowe), geopolityka, Kijów, konflikty zbrojne, Kreml, Krzysztof Płatek, militaria, MQ-9A Reaper, NATO, PGZ, polski przemysł, przemysł zbrojeniowy, relacje ukraińsko-tureckie, Rosja, rosyjska armia, rosyjska propaganda, Siergiej Szojgu, totalitaryzm, Turcja, ukraińscy żołnierze, WB Electronics, Władimir Putin, wojna rosyjsko-ukraińska, wojna w Ukrainie, wojskowość, Wołodymyr Zełenski, zakupy zbrojeniowe, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, zbrojenia, żołnierze