Uważaj na to, co robisz na komputerze. Firma MBM Ontrack wyśledzi każdy twój ruch Informatyka i przemysł informatyczny rozwijają się w błyskawicznym tempie. Liczba komputerów i użytkowników Internetu rośnie lawinowo. 70% dokumentów na świecie ma tylko postać elektroniczną. Jednocześnie rośnie przestępczość komputerowa i ilość danych kasowanych przypadkowo lub świadomie, a zarazem odzyskiwanych przez osoby niepowołane. W wielu firmach nie ma nawet opracowanej procedury kasowania danych. Firmy lub urzędy często wymieniając sprzęt na nowy – odsprzedają stary, jedynie formatując twarde dyski. Tymczasem samo sformatowanie twardego dysku nie jest żadną przeszkodą w odzyskaniu często strategicznych informacji przez osoby niepowołane. Jak książka Marcin Musil stał się znany, gdy ogłosił, że jego firma z powodzeniem odczyta dane z „wyczyszczonego” twardego dysku minister Aleksandry Jakubowskiej, bo tak naprawdę formatowanie dysku, usuwanie informacji do kosza i opróżnianie go można porównać tylko do wyrwania spisu treści z książki. A do przeczytania książki spis treści nie jest potrzebny. Co innego, gdyby roztrzaskać twardy dysk na kawałki lub powbijać w niego gwoździe. Ale i to nie musiałoby jeszcze oznaczać, że nie da się odzyskać kompletnie niczego. W przypadku sabotażu wystarczy kilka procent danych. Firma Musila miała też do czynienia z przypadkiem, w którym uciekający przed policją podejrzany wyrzucił laptop z trzeciego piętra. Dane odzyskane w kilkunastu procentach wystarczyły do przedstawienia mu zarzutów. Po powodzi w Czechach do MBM Ontrack trafiały twarde dyski owinięte w mokre ręczniki, a jeden nawet w akwarium, bo ktoś zbyt dosłownie wziął sobie do serca uwagę, by zalanych twardych dysków nie suszyć. Od zera Wszystko zaczęło się od niczego. Marcin Musil i Jarosław Kubica studiowali informatykę na Politechnice Śląskiej. Dziś sami przyznają, że inżynier informatyk to nawet ładnie brzmi, ale co z tego. Po studiach, w połowie lat 90., zabrali się do handlu częściami do komputerów. – Przez pierwsze tygodnie sprzedawaliśmy komputery znajomym – wspomina dziś Marcin Musil. – Był bum na ten sprzęt, więc interes się rozwijał. Postanowiliśmy zająć się handlem hurtowym, uznając, że kupowanie w Polsce i sprzedawanie w Polsce nie ma sensu. Znaleźli dostawcę w Azji. Po kilkunastu miesiącach, w 1998 r., potrafili sprzedawać po 5 tys. płyt głównych miesięcznie. Zdobyli 20% rynku. Ryzyko było jednak ogromne. Przede wszystkim kursowe. Dziesięcioprocentową marżę potrafiła zeżreć podwyżka kursu. Przy niewielkiej firmie, przy niewielkim kapitale nie było sensu dalej tego ciągnąć. – Trzeba w życiu mieć jakąś wizję, jakiś cel, do czegoś dążyć – wyjaśnia Marcin Musil. – Przecież to od nas zależało, jaki biznes chcemy robić. No i tak mijały miesiące, firma chyliła się ku upadkowi, aż wreszcie karta się odwróciła. Na targach w Hanowerze nawiązaliśmy kontakt z węgierską firmą zajmującą się odzyskiwaniem danych. Teraz z każdym dniem nabieram coraz większej pewności, że trafiliśmy z biznesem idealnie. Po rozstaniu z Węgrami niewielka śląska firma związała się z Ontrack Data Incorporation, światowym liderem w branży, choć miała już własną technologię odzyskiwania danych. Dziś Musil jest dyrektorem zarządzającym, a Kubica – dyrektorem do spraw marketingu. – Weszliśmy na rynek zupełnie nieznany w Polsce, a teraz staje się modny – mówią. – Sami użytkownicy komputerów wielokrotnie zwiększają obroty firmy w sposób niezamierzony. Bo Polak potrafi. I jak sobie coś skasował, to najpierw bierze się do tego sam, potem daje szwagrowi, szwagier znajomemu, a na końcu dysk trafia do specjalistów w takim stanie, że operacja w nowoczesnym laboratorium wyposażonym m.in. w komorę laminarną i mikroskop stereoskopowy kosztuje kilka tysięcy zamiast kilkuset złotych. Komputerowe dowody Kilka lat temu głośno było o śledztwie przeciw monopolistycznym praktykom Microsoft Corp., w której dowodem na to, że włączenie przeglądarki Internet Explorer do systemu operacyjnego Windows było zamierzonym działaniem Microsoftu, zmierzającym do zdobycia przewagi nad konkurencyjnym produktem firmy Netscape, stała się odnaleziona wiadomość mailowa. Po raz pierwszy na taką skalę zwykli użytkownicy komputerów usłyszeli o czymś, co nazywa się Computer Forensics. Dostarczanie elektronicznych dowodów. Ale to przecież działo się gdzieś bardzo daleko. Świadomość możliwości podejmowania takich działań była w Polsce znikoma. W ubiegłym roku zgłoszono ponad pół tysiąca przestępstw
Tagi:
Mirosław Nowak