Dialog pana prezydenta z narodem

Dialog pana prezydenta z narodem

Pierwsza dama publicznie przemówiła! Publicznie! W KFC wprawdzie, ale zawsze publicznie. Nareszcie. I… niestety! Do tej pory plotkarski Kraków był podzielony. Niektórzy mówili: „Biedna ta Kornhauserówna. Swoje wie, ale publicznie się nie odcina. Nie chce szkodzić mężowi. Dlatego cierpi, milczy i nie zabiera publicznie głosu”. I dodawali: „Źle to może o niej świadczy jako o obywatelce, ale jak najlepiej jako żonie”. Inni, mniej liczni, ripostowali: „Gdzie tam. Zaimponowały jej te żyrandole, kreacje, zdjęcia w tabloidach, spotkania z koronowanymi głowami, prezydentami i ich połowicami”. Spór trwał. Wreszcie pierwsza dama sama rozwiała wątpliwości. A było to tak. Pan prezydent w towarzystwie pierwszej damy, w ramach zbliżenia z ludem, w obstawie funkcjonariuszy Służby Ochrony Jaśniepaństwa (dawniej BOR) odwiedził w Krakowie lokal KFC. Jak się okazało, był tam przygotowany kocioł czy, ściślej, zasadzka. Zidentyfikowana (tak powiedział telewizji prezydencki minister Dera) przez służby państwowe, jak się domyślam, agentka KOD zaczęła prezydentowi zadawać pytania! Bezczelnie i wprost! A nie na kartkach, jak to teraz przyjęte na oficjalnych spotkaniach przedstawicieli władz, a więc bez możliwości pominięcia pytania bądź jego ocenzurowania. Otóż ta zidentyfikowana agentka KOD zaatakowała pana prezydenta pytaniami. O rzeczy drobne i nieistotne, jak powiedział minister Dera. Faktycznie. Agentka KOD pytała o takie drobiazgi jak łamanie konstytucji. Zaskoczony pan prezydent nieśmiało zaczął agentkę zapewniać, że w Polsce nikt konstytucji nie łamie. Widząc nieporadność męża, który akurat tego dnia na dialog z suwerenem był jak zawsze przygotowany, ale na dialog z agentką KOD wyraźnie nie, do akcji wkroczyła pierwsza dama. Wyręczyła męża prezydenta, zapewniła, że nikt w Polsce, a już w szczególności małżonek prezydent, konstytucji nie łamie. Mało tego, natarła na agentkę KOD jak doświadczony belfer na ucznia miglanca, precyzyjnymi pytaniami, które to niby artykuły konstytucji są w Polsce łamane. Żywiołowość tej akcji, pasja pani prezydentowej, precyzja jej kontrpytań były zaiste imponujące! Nie wiem, skąd ta pasja i skąd przekonanie, że prezydenta trzeba wyręczać. Przecież pytania podobne do tych, które zadała agentka KOD, zadają Polsce od dawna Unia Europejska, ONZ, amerykański Departament Stanu, no i niemała część Polaków (choć po prawdzie tylko drugiego sortu). Czas, by pan prezydent nauczył się na te pytania sam, bez pomocy małżonki, odpowiadać. Tym bardziej że, jak straszy opozycja, kiedyś będzie musiał na nie odpowiadać przed Trybunałem Stanu. Na te spotkania z ludem (kto mógł przewidzieć wredną prowokację KOD i wysłanie agentki!) w KFC pan prezydent przybył na luzie, odziany w jakieś ciemne polo z małą biało-czerwoną flagą gdzieś na wysokości klapy. Jak na obecny standard patriotycznej mody wydaje mi się to stanowczo za mało. Znam w Nowym Sączu sklep, gdzie można nabyć koszulkę z husarzami, „żołnierzami wyklętymi” i kotwicą Polski Walczącej razem wziętymi. Jakby dobrze poszukać, to i taką z Janem Pawłem II na dodatek też by się znalazło. Chętnie wskazałbym adres, ale myślę, że nowosądecki poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, gdy oderwie się od trudnych wyliczeń reparacji od Niemiec, kupi panu prezydentowi (na razie za swoje pieniądze, nie za odzyskane niemieckie, bo te nieprędko nadejdą) komplecik takich koszulek, więc nie będę się wysuwał przed szereg. Przykry incydent w KFC (swoją drogą, reklamować Kentucky Fried Chicken, a nie zdrową polską żywność, to niepatriotyczne) nie zniechęcił pana prezydenta do dialogu ze społeczeństwem. Ale z prawdziwym społeczeństwem, a nie jakimiś ukrytymi po KFC i McDonaldach agentami KOD, a może przy okazji zagranicznego kapitału (to się sprawdzi i zidentyfikuje, jak mawia minister Dera). Ten dialog ma się odbyć w ramach referendum. Idea tego ostatniego bardzo się panu prezydentowi spodobała. Jego entuzjazmu i przywiązania nie podziela nawet PiS, ale on dalej brnie w referendum. Chce w nim zapytać Polaków o całą masę rzeczy. Chce zadać aż 15 pytań! Mają Polacy (formuła z epoki premier Szydło „Polki i Polacy” jakoś się nie przyjęła) zdecydować m.in., czy w konstytucji powinien być zapisany obniżony wiek emerytalny. Na takie i podobne pytania ci, którzy pofatygują się na referendum (nie sądzę, by było ich zbyt wielu), oczywiście odpowiedzą zgodnie z oczekiwaniami pana prezydenta. Pozytywnie. Ale uczciwe postawienie tego pytania powinno być takie: „Czy jesteś za obniżeniem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 25/2018

Kategorie: Felietony, Jan Widacki