Włoski rynek zalewają dziś wina z Kalifornii i Australii. Do ataku szykują się Chiny Korespondencja z Neapolu Włosi przegrali toczącą się od 11 lat batalię o Tocai. Od 31 marca 2007 r. nie będą mogli używać tej nazwy na etykietkach wina produkowanego na północnym wschodzie kraju we Friuli-Wenecji Julijskiej. Zgodnie z postanowieniem Sądu Europejskiego, prawo do nazwy przysługuje wyłącznie Węgrom i Słowakom. Madziarski Tokaj został wpisany do rejestru europejskiego jako produkt zastrzeżony. Prawo do tej nazwy stracili również Francuzi, ale ci przygotowali się na porażkę – już od dwóch lat na etykietce francuskiego Tocai widnieje druga nazwa Pinot Gris. Tym sposobem konsumenci stopniowo przyzwyczajali się do zmiany. Włosi nie byli tak przewidujący. Decyzja europejskich arbitrów uderzyła w ponad 1500 producentów niczym grom z jasnego nieba. O ile bowiem każdemu Polakowi Tokaj kojarzy się jednoznacznie z winem naszych bratanków, o tyle na Półwyspie Apenińskim rzecz ma się zupełnie inaczej. Tutejszy Tocai ma kilkusetletnią tradycję. Winorośl, z której się go produkuje, jest uprawiana na ponad 17% powierzchni winnych sadów we Friuli-Wenecji Julijskiej, a także Euganejskiej (od Trevisa po Vicenzę i Weronę). Kryzys stulecia Włosi są bardzo rozgoryczeni, ponieważ ta sama instancja, która zabroniła im używać nazwy Tocai, wydała równocześnie decyzję, iż historycznie włoskie wina takie jak Falerno, antyczne i słynne wino rzymskie, Lacryma Christi spod Wezuwiusza, Brunello z Montalcino, Chianti, Amarone, Morellino czy Recioto mogą być produkowane wszędzie na świecie. Porażka w Brukseli to nie jedyny problem włoskich producentów wina. Od lat systematycznie kurczy się powierzchnia winnic. W 1980 r. w kraju było 1 mln 239 tys. ha upraw winnej latorośli, teraz obszar ten wynosi 700 tys. ha. Na zmniejszonym obszarze produkuje się mniej wina. W latach 80. Włochy wytwarzały około 70 mln hektolitrów, obecnie zaś średnio około 50 mln. Maleje także eksport. W ubiegłym roku wyniósł on 18 mln hektolitrów. Włosi sprzedają z roku na rok coraz mniej wina. Kryzys porównywany jest do plagi filoksery, jaka nawiedziła włoskie winnice 70 lat temu. Zupełnie odwrotnie kształtują się tendencje w imporcie. W 2004 r. włoski import win z Kalifornii wzrósł o 670%, a Australii – o 101%. W ubiegłym roku Włosi kupili też więcej win portugalskich (wzrost importu o 20,5%), niemieckich (więcej o 42%), o 35,5% zwiększył się również import wina z Chile. Ogólnie w zeszłym roku Włochy importowały wina za blisko 254 mln euro. Na podbój Ameryki Włosi nie mają jednak zamiaru zakończyć winnej wojny na tarczy. Przeciwnie, chcą wziąć byka za rogi. Plan zakłada przede wszystkim szturm na rynek amerykański. Według przewidywań, to właśnie Stany Zjednoczone bedą w 2008 r. największym konsumentem wina na świecie. Dziś jedynie 12% Amerykanów pije wino – jest więc o co walczyć. Obecnie USA są drugim największym po Niemczech rynkiem zbytu włoskiego wina. Na Nowym Kontynencie uprzywilejowaną pozycją cieszą się wina toskańskie. Supertuscan to nazwa obejmująca rodzaj wina produkowanego w Toskanii z tzw. międzynarodowych szczepów: Merlot, Cabernet Sauvignon i Cabernet Francuski, do których mogą być dodane niewielkie ilości innych gatunków. Ten typowy zestaw gatunkowy w języku fachowym zwany – taglio bordolese – jest również charakterystyczny dla wielu win francuskich. Supertuscan to wina o wysokiej jakości i walorach smakowych. Można je rozpoznać też po wysokiej cenie, która dodatkowo rośnie, gdy zostaną polecone przez wytrawnych sommellierów w wielogwiazdkowych restauracjach. Minimalna cena wynosi 50 euro, kilkaset euro za butelkę czerwonego wina też nie należy do rzadkości. (Pierwszy słynny Supertuscan to wino Sassicaia wyprodukowane przez wytwórnię Antinoriego, mieszczącą się w okolicach Livorna. Cieszy się ono sławą wina stulecia.). Na rozgłos win toskańskich w dużej mierze zapracowali właśnie Amerykanie, dla których uosabia ono Italian dream, styl życia zakorzeniony w amerykańskiej wyobraźni dzięki kinu, przede wszystkim zaś filmom Felliniego. O ile jednak Amerykanie już dawno zrozumieli, że czasy, kiedy zamożna pani domu wkładała do wózka z zakupami trzy butelki Guado al Tasso (55 euro za butelkę), bezpowrotnie minęły, o tyle włoscy
Tagi:
Małgorzata Brączyk