Kościół nie lubi dążenia kobiet do społecznej autonomii i równości z mężczyznami Biskupi Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce przypominają kaprala, któremu wszystko odpowiednio się kojarzy. Im chyba kojarzy się podobnie, bo przekształcają swój Kościół w swoistą Miłosierną Strażnicę Płci i Seksu (MSPiS). Miłosierną, bo kapłani tego Kościoła wszystko robią miłosiernie. Strażnicę, bo strzegą i stosują sankcje. Płci i Seksu, bo bogate życie ludzkie, społeczne i indywidualne, zagęszcza się i skupia w końcu, ich zdaniem, na relacjach damsko-męskich, pojmowanych najczęściej biologicznie. A w relacjach tych naczelnym obiektem zainteresowania jest płeć, głównie żeńska. Płeć własna, męska, specjalnie ich nie interesuje. Kobieta – to dopiero jest problem! W naszej europejskiej kulturze, związanej ze starymi tradycjami kultury palestyńsko-greckiej skanonizowanej w Biblii, do dziś „problem kobiety” wywołuje szczególne zainteresowanie i spory oraz potrzebę specjalnych zabiegów prawniczych. Powstał nawet i rozwija się obok wiedzy biologicznej odrębny przedmiot badawczy i nauczania, zwany z angielska genderologią. I biskupi grzmią, nazywając znacząco genderologię ideologią, bo mają za sobą długowieczną tradycję, której spisanie sięga 3 tys. lat i która z żadną „ideologią” nie ma ponoć nic wspólnego! A tradycję szanują bardziej niż postęp, nawet wtedy, gdy jest ona jawnie niesprawiedliwa. Grzmią, bo jakiekolwiek sprzeciwianie się tej tradycji podważa męską kulturową supremację, także ich, biskupów, którzy są bądź co bądź mężczyznami. Powinniśmy brać z nich przykład. Ideologia niejedno ma imię Zatrzymajmy się na chwilę przy ideologii. Pojęcie szerokie, wywodzi się z greckiej i łacińskiej idei (kształt, wyobrażenie, myśl przewodnia, idea), a wprowadził je do współczesnego języka francuski filozof, ekonomista i polityk Destutt de Tracy (1754-1836) jako niewinną (niewartościującą!) nazwę nauki o ideach. Ale już jego cesarska mość Napoleon Bonaparte (1769-1821) raczył użyć tego słowa wartościująco i nazywał pogardliwie niechętnych mu filozofów wyciągających jakieś demokratyczne idee równości, wolności, sprawiedliwości ideologami. I tak się zaczęło. Oświecenie było epoką kultu nauki pojmowanej rygorystycznie, głównie jako empiryczna wiedza o przyrodzie, precyzyjna, jednoznaczna, niedopuszczająca żadnej metafizyki ani swobodnego filozofowania. Wiek XVIII kończyć miał także krwawą historię ludzkości pojmowanej jako skłócone zbiorowiska (klasy, warstwy) nierównych i walczących ze sobą ludzi (niewolnictwo, feudalizm), kierujących się różnymi ideami – ideologiami właśnie. Bo ideologie to widzenie świata jednostronne, skrzywione przez sytuację społeczną ludzi lub całych grup, klas – i uciśnionych, i uciskających; a więc myślenie tak czy inaczej interesowne i projektujące porządek życia społecznego według tych interesów. Myślenie fałszywe. Odtąd ludzie, kierując się teoriami naukowymi, mieli układać sobie życie rozumnie i w zgodzie – różne („fałszywe”) ideologie, religijne i świeckie, miały nie być potrzebne. Epoka aideologiczna jednak nie nastąpiła. Bo bez ideologii nie da się ani żyć w zgodzie, ani się kłócić, ani zabijać. Dorabiamy sobie zatem odpowiednie ideologie, choć wygłaszamy deklaracje własnej aideologiczności. Ideologie bowiem są różne, nie tylko stronniczo interesowne i zasługujące na krytykę, lecz także humanistyczne (humanitarne) i moralnie piękne. Każde spojrzenie na rzeczywistość społeczną jest spojrzeniem konkretnego człowieka lub grupy konkretnych ludzi i rzeczywistość owa przedstawia się im jako dobra lub zła. Gdy uznajemy ją za dobrą, odpowiadającą naszym potrzebom i wyobrażeniom – akceptujemy ją i staramy się zachować, gdy nam się nie podoba – krytykujemy i staramy się oprzeć życie społeczne na innych zasadach, lepszych niż obecne: albo próbujemy wrócić do minionych, albo proponujemy nowe, dotąd niestosowane. W pierwszym przypadku postępujemy więc według ideologii zachowawczej, konserwatywnej, w drugim według postępowej. Muszą być poddane Wszyscy mamy jakąś ideologię. Mają ją także wielebni biskupi, chociaż zarzekają się, że żadną ideologią się nie kierują. A jednak! Kierują się ideologią zawartą w Biblii, choć oczywiście wybiórczo, bo w Biblii są różne ideologie. Sięgnijmy więc do owego zapisu, czyli do Biblii. Pierwsza księga Starego Testamentu, Księga Rodzaju (Genesis), powiada, że gdy Bóg stworzył już wszystko (ciemności, światło, niebo z gwiazdami, ziemię, wodę i wszelkie żywe organizmy), stworzył w końcu podobnego sobie człowieka (Adama), aby nad tym wszystkim panował. Lecz człowiekowi potrzebna była pomoc, wyjął zatem z jego ciała żebro i ukształtował z niego
Tagi:
Dionizy Tanalski