Większość dzieci w pogotowiach opiekuńczych to ofiary alkoholu, pitego przez matki w ciąży i po urodzeniu Wczesne przedpołudnie. Przez szerokie drzwi balkonowe do jadalni wpadają promienie słońca. Rozświetlają duży stół, przy którym mogą się zmieścić wszyscy mieszkańcy tego domu. A jest ich czternaścioro. Zdarza się, że przez chwilę więcej, ale bywa i mniej. Dom Dzieci w Pęcherach w powiecie piaseczyńskim jest placówką interwencyjną. Tymczasową przystanią dla dzieci, które nie mogą być w rodzinie. Andrzej siedzi na kanapie. Nasunął na głowę kaptur bluzy, tak że nie widać twarzy. W dłoniach smartfon. Odpowiada na dzień dobry, nie podnosząc głowy. Zbuntowany 13-latek. Jego młodszy brat Michał reaguje spontanicznie. Dwulatek pozwala wziąć się na ręce Anecie Piliszek, dyrektor Centrum Administracyjnego Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych w Pęcherach, a nawet tuli się do niej. Jest mile zaskoczona, że chłopiec zrobił się taki wesoły i ufny, bo kiedy dwa dni temu rodzeństwo zostało przywiezione do ośrodka, maluch na obcych reagował płaczem. Oderwany nagle od rodziców stracił poczucie bezpieczeństwa. Co dalej będzie z braćmi, zdecyduje sąd. Na tę decyzję będą czekać właśnie tu – w domu interwencyjnym. Podobnie jak dwanaścioro pozostałych mieszkańców. Uwaga, dziecko! Tak zwane pogotowia opiekuńcze powstały po to, by o każdej porze dnia i nocy nieść pomoc dzieciom. Żeby je wyrwać z łap pijanego tatusia, który zapragnął je ustawić do pionu za pomocą pasa, lub odebrać mamusi, która maszerując „po kieliszku”, upuściła niemowlę na chodnik. Piecza zastępcza dzieli się u nas na instytucjonalną i rodzinną, korzystniejszą dla dziecka. Jeśli chodzi o pieczę instytucjonalną, to w Polsce funkcjonuje 1125 placówek opiekuńczo-wychowawczych. W tej liczbie jest 205 placówek interwencyjnych, z tym że część stanowi jedynie jakiś fragment placówek socjalizacyjnych, bo na kilkanaście miejsc w nich zaledwie kilka to są te interwencyjne. W 2018 r. w instytucjonalnej pieczy zastępczej było 16 732 dzieci. Z tego w placówkach interwencyjnych – 1209. Jeśli chodzi o rodzinną pieczę zastępczą, to w Polsce funkcjonowało ponad 36 tys. rodzin zastępczych, a rodzin o charakterze pogotowia rodzinnego było 472. W ciągu roku w rodzinach zawodowych o charakterze pogotowia rodzinnego było 1482 dzieci. W sumie więc w formach interwencyjnych znalazło miejsce 2691 dzieci. Słońce maluje pokoje Na sporym terenie pięć domków o czerwonych, spadzistych dachach. W jednym mieszczą się dyrekcja kompleksu Domów Dzieci, administracja i służby pomocnicze, w trzech placówki opiekuńczo-wychowawcze, a w piątym placówka typu interwencyjnego. Kompleks otwarto ponad cztery lata temu. Do zamożnego powiatu piaseczyńskiego ściąga coraz więcej nowych mieszkańców z innych powiatów, przenoszą się tu znani warszawiacy, ludzie wolnych zwodów. Nie wszystkie rodziny dają sobie radę z wychowaniem dzieci, zdarzają się rodziny dysfunkcyjne, patologiczne. Stąd decyzja, by zbudować nowoczesny dom dziecka. Dom interwencyjny, podobnie jak trzy pozostałe, jest odrębnym organizmem, ma własnego koordynatora – Joannę Regulską, oraz własną kucharkę. Najtrudniejszy jest poranek, kiedy wszystkie dzieci trzeba wyekspediować do szkół. Kucharka Ewa krząta się, by na czas podać śniadanie, a dzieci powoli, z ociąganiem, opuszczają łóżka. Na piętrze jest sześć dwuosobowych pokoi – po trzy dla dziewcząt i dla chłopców. W pokojach dziewcząt dziesiątki przytulanek i maskotek, niektóre są pamiątkami z domu rodzinnego, większość to otrzymane tutaj prezenty, które ułatwiają dzieciom pierwsze dni pobytu w nowym miejscu. Na piętrze są także dwie łazienki, dwie toalety i sala telewizyjna. Kanapa przed telewizorem służy jako awaryjne miejsce do spania, gdy policja przywozi nowe dziecko, a wszystkie pokoje są zajęte. – Najtrudniejszy był moment, kiedy w bardzo krótkim czasie do domu interwencyjnego musieliśmy przyjąć ośmioro dzieci – wspomina dyrektor Aneta Piliszek. – Po pierwsze, bardzo trudno było je rozlokować. A po drugie, nie mogliśmy im poświęcić tak wiele uwagi, jak zawsze to robimy, kiedy zjawia się nowe dziecko. Zwłaszcza że w tym samym czasie do pozostałych domów też musieliśmy przyjąć czworo nowych dzieci. A przecież liczba pracowników nie wzrosła. Ale daliśmy sobie radę. Dyrektor Piliszek jest bardzo dumna z domów, którymi kieruje. Cieszy się, że mają przyzwoity standard, na miarę XXI w. – Niektórzy uważają, że jak dzieci są przyzwyczajone do niskiego standardu, to powinny