Na Podlasiu chowane są kolejne ofiary polityki zamykania drzwi przed ludźmi z Bliskiego Wschodu i Afryki Polska otwiera serca i przejścia graniczne dla uchodźców z Ukrainy, a na Podlasiu – w ciszy – chowane są kolejne ofiary polityki zamykania drzwi przed ludźmi z Bliskiego Wschodu i Afryki. 14 marca odbył się pogrzeb Ahmeda al-Shawafiego, 26-letniego Jemeńczyka, którego ciało zostało znalezione w Puszczy Białowieskiej. Medyka, Korczowa, Krościenko – to miejsca na mapie Polski, które bardzo wielu osobom z Ukrainy, w większości kobietom i dzieciom, kojarzyć się będą odtąd z bezpieczeństwem, pomocą i serdecznością. Ale niecałe 500 km na północ polska granica wygląda zupełnie inaczej. Białowieża, Kuźnica, Bobrowniki – tu wstępu nie ma dla nikogo, także dla dziennikarzy, bo cały czas obowiązuje stan wyjątkowy, choć oficjalnie to jedynie „obszar objęty zakazem przebywania”. Wielokrotnie przedłużany zakaz obecnie obowiązuje do 30 czerwca 2022 r. W ciszy i z dala od telewizyjnych kamer cały czas trwają pushbacki. Aktywiści i miejscowi wolontariusze zaangażowani w pomoc uchodźcom nazywają je wywózkami. Ponurą historyczną konotację uzasadniają bezdusznością działań Straży Granicznej oraz bezpośrednim narażaniem zdrowia i życia osób wywożonych. Wedle relacji działających na miejscu aktywistów, m.in. z Grupy Granica, Straż Graniczna po zatrzymaniu przekraczających zieloną granicę odmawia im prawa do złożenia wniosku o azyl, wywozi do lasu i nakazuje marsz w stronę granicy, naprędce ogrodzonej po polskiej stronie drutem żyletkowym. Według różnych doniesień – bo trudno o wiarygodne dane oficjalne – w podlaskich lasach zmarło co najmniej kilkanaście osób. Po raz pierwszy mogiły ludzi, którzy zginęli w drodze do Europy, widziałem w hiszpańskim Algeciras. Od grobów Hiszpanów różniły się wyglądem. Szare, betonowe płyty, podczas gdy obok płyty marmurowe, zdobione złotymi literami. Po cmentarzu oprowadzał mnie Martín Zamora, od 20 lat zajmujący się pochówkami migrantów, którzy utonęli w drodze do Europy. Stara się identyfikować ofiary, informować rodzinę, czasem udaje mu się odesłać ciało do domu. – Dlaczego to robię? Pamiętam, jak zatonęła łódź z 16 osobami na pokładzie, prowadziłem zakład pogrzebowy. Pomyślałem, że przecież trzeba ich pochować. Ale jak bez imienia na nagrobku? – mówił mi wówczas. Jednak na wielu nagrobkach wypisane są tylko daty wyłowienia ciała lub pochówku. Na włoskiej Lampedusie pierwsze groby wyłowionych z Morza Śródziemnego również są bezimienne. O tym, że byli to migranci, świadczą krzyże zbite z resztek szalup. Po tym cmentarzu oprowadzały mnie dwie aktywistki. Na dłużej zatrzymaliśmy się przy grobie Estery Ady. Ester Ada miała 18 lat, płynęła do Europy z Libii, a pochodziła z Nigerii. Wraz z ludźmi z jeszcze jednej szalupy została wyłowiona przez kapitana tureckiego statku towarowego Pinar – łącznie na pokładzie znalazło się 140 osób. Wówczas była to głośna sprawa, między rządami Włoch i Malty wybuchł spór, które państwo ma przyjąć ocalonych. Ostatecznie zeszli na ląd na Lampedusie, ale Ester Ada nie przeżyła przepychanek politycznych. Z historii wypisanej na jej grobie dowiedziałem się, że była w ciąży. Dziecko także nie przeżyło. Na Lampedusie stoi również pomnik, który wyobraża resztki kutra owinięte szarfą z brązu. Wypisano na niej 366 nazwisk. To upamiętnienie katastrofy z 3 października 2013 r., gdy u brzegu wyspy w płomieniach stanęła łódź z niemal 500 uciekinierami, w większości z Erytrei – 366 nie udało się uratować. Wiadomość o katastrofie obiegła świat, podobnie jak wiadomość o kolejnej, łodzi z 268 Syryjczykami. Wtedy jeszcze Europa reagowała, Włosi rozpoczęli operację „Mare Nostrum” i w rok ocalili ponad 160 tys. osób. Według danych IOM, Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, od 2014 r. w drodze po lepsze życie zginęło 42 421 osób, na Morzu Śródziemnym – 21 566. W Polsce różne źródła podają, że ofiar polityki Białorusi i polskich władz może być co najmniej kilkanaście. Rok później politycy orzekli, że akcje ratunkowe napędzają migrację. Na Morzu Śródziemnym pojawił się Frontex, z czasem zaczęto też utrudniać działania organizacji pozarządowych, takich jak Sea-Watch, oskarżając wolontariuszy i ratowników o współpracę z przemytnikami ludzi. Także polskie władze utrudniają działania wolontariuszy i ratowników, uniemożliwiając przy tym dokumentowanie działań Straży Granicznej, bo przecież temu służyło wprowadzenie stanu
Tagi:
Afryka, Ahmed al-Shawafi, aktywiści, Aleksander Ali Bazarewicz, Algeciras, Avin Irfan Zahir, Białowieża, Bliski Wschód, Bobrowniki, Estera Ada, Frontex, granica polsko-białoruska, granica polsko-ukraińska, Grupa Granica, Hajnówka, Halikeri Dhaker, islam, Jemen, Korczowa, Krościenko, kryzys uchodźczy, Kuźnica, Lampedusa, Libia, Martín Zamora, Medyka, Morze Śródziemne, muzułmanie, muzułmanie w Europie, muzułmanie w Polsce, pochówki, pogrzeby, prawa człowieka, Puszcza Białowieska, rasizm, rasizm systemowy, Sea-Watch, śmierć, społeczeństwo, Straż Graniczna, uchodźcy, wolontariusze