Dlaczego boimy się masonów – rozmowa z prof. Tadeuszem Cegielskim

Antymasonizm jest pochodną i ukrytą formą antysemityzmu, którego duchownym głosić nie wolno Prof. Tadeusz Cegielski – historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, wolnomularz, wielki mistrz honorowy Wielkiej Loży Narodowej Polski, autor wydanej niedawno „Księgi Konstytucji 1723 roku i początków wolnomularstwa spekulatywnego w Anglii”. Rozmawia Krzysztof Pilawski Abp Józef Michalik – przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, doktor teologii dogmatycznej – oskarżył masonów o atakowanie Kościoła katolickiego. Panie profesorze, skąd się wziął wśród polskiego duchowieństwa ten przekazywany z pokolenia na pokolenie strach przed wolnomularzami? – Obraz budzącego strach masona zrodziła potrzeba posiadania symbolicznego – bo przecież nie rzeczywistego – wroga, którego można obarczyć winą za całe zło. Mieliśmy w Polsce do czynienia z trzema wyimaginowanymi wrogami wewnętrznymi: Żydem, masonem i bolszewikiem. Wizerunek bolszewika mocno przybladł po upadku Związku Radzieckiego, antysemityzm zaś został oficjalnie potępiony przez Kościół katolicki. Trudno dziś – nawet w Polsce – wyobrazić sobie hierarchę odwołującego się do antysemickich uprzedzeń wiernych. Kto więc pozostał? Oczywiście mason! Gdzie i kiedy narodził się wizerunek „złego, bezbożnego masona”? – Antymasonizm w obecnej postaci zrodził się w okresie rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich. W 1789 r. w Rzymie, w stolicy Państwa Kościelnego, pojawił się międzynarodowy awanturnik, fałszywy włoski hrabia i oszukańczy alchemik, osławiony Alessandro di Cagliostro, znany także jako Giuseppe Balsamo. Ten bardzo uzdolniony sycylijski Żyd działał w ruchu wolnomularskim, stworzył w 1782 r. Zakon Masonerii Egipskiej. Owładnięty ideą mesjańską głosił nadejście Nowego Izraela. W Rzymie, zadenuncjowany przez własną żonę, został pojmany i osądzony przez Świętą Inkwizycję. Procesowi Cagliostra nadano niebywały rozgłos – akta publikowano w wielu językach, także po polsku, w całym świecie chrześcijańskim. We Francji huczy rewolucja, gilotyna ścina kolejne głowy, a Cagliostro opowiada – nie całkiem dobrowolnie – o tym, jak masoni szykowali zagładę monarchii francuskiej, aby się zemścić za proces templariuszy. Marsz, marsz Dąbrowski Zakonu templariuszy rozsławionego w powieściach Dana Browna? – W procesie przeciwko masonerii wykorzystano jeden z dwóch mitów założycielskich tego ruchu. Starszy mit, angielski, wywodzi wolnomularstwo od budowniczych średniowiecznych świątyń i zamków. Młodszy, spopularyzowany w latach 40. XVIII w., wiązał początki tego świeckiego zakonu z rycerskim zakonem templariuszy, którzy w dobie wypraw krzyżowych strzegli Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Ten mit okazał się użytecznym narzędziem w ręku reformatorów wolnomularstwa, poszukujących atrakcyjnej formuły, która mogła doń przyciągnąć zarówno arystokrację, jak i wzbogacone mieszczaństwo. W dobie rewolucji okazał się jednak również potężną bronią wrogów masonerii. Cagliostro zeznał na procesie, że wolnomularstwo francuskie, konkretnie Grand Orient de France, mści się na monarchii Burbonów za zniszczenie zakonu templariuszy w XIV w., za proces wielkiego mistrza zakonu, Jacques’a de Molaya, którego w 1314 r. spalono w Paryżu na stosie na rozkaz króla Filipa IV Pięknego. Wielki mistrz miał przed śmiercią rzucić klątwę na prześladowców, zarówno na papieża, jak i na króla. Klątwa miała dotknąć całą dynastię Kapetyngów, a w konsekwencji także ich bezpośrednich następców na tronie Francji: Walezjuszy i Burbonów. W historii rzekomego hrabiego Cagliostra jest także polski wątek. – W istocie! Aby jednak rzecz stała się zrozumiała, wyjaśnijmy, że – po pierwsze – Cagliostro przebywał w Warszawie w 1780 r., gdzie jednak został zdemaskowany jako oszust i salwował się ucieczką do Niemiec i Francji. Po drugie, „polski wątek” dotyczy jego ostatnich chwil. Papież złagodził wyrok Świętej Inkwizycji i zamienił Cagliostrowi karę śmierci na dożywocie. Skazanego osadzono na zamku św. Anioła, ale potem niespodziewanie przeniesiono do twierdzy San Leo, w której zmarł w sierpniu 1795 r. Tę twierdzę, bronioną przez papieskich żołnierzy, zdobyły Legiony Polskie gen. Dąbrowskiego – głodne, obdarte, ale bardzo bitne. Zdobywszy twierdzę San Leo, tę „Bastylię papieską”, polscy żołnierze oglądali celę Cagliostra, zanotowali w pamiętnikach jej wygląd, a nawet inskrypcje wyryte przez więźnia na ścianach. Legiony Dąbrowskiego miały demokratyczny, a zarazem wolnomularski charakter… – Legioniści mieli na sztandarach znaki wolnomularskie. Jan Henryk Dąbrowski, sam adept lożowy, rządził legionami