Wiesław Łagodziński, socjolog i statystyk, Główny Urząd Statystyczny Bo jest to klasa „pomiędzy”. Najgorsze, co może być, to znajdować się między tymi, którzy odpadli, a tymi, którzy się już wydostali do góry. Klasa średnia ma najsłabsze umocowanie ekonomiczne. W obszarze, w którym daje sobie radę i zatrudnia sporo osób, jest najgorszy stan organizacji i regulacji społeczno-prawnych. Wszystko tu opiera się na niepewności. Klasa średnia ekonomicznie była słaba zawsze, bo stanowiła przedmiot wyciągania środków potrzebnych do rozwiązywania problemów dołu lub góry. Ma ona nikłą reprezentację, choć jest najbardziej liczebna. Opiniotwórcze środowiska mówią o najbiedniejszych lub o najbogatszych. U dołu jest 33% ubogich, u góry 15-25% zasobnych. Ok. 40% to niema średnia klasa, która w istocie zapewnia większość usług bytowych, służy konsumpcji bezpośredniej itd. Z nich można by stworzyć pokaźną siłę, gdyby się znalazła reprezentacja, jakaś forma grupy interesów. To klasa do zagospodarowania, o największym potencjale produkcyjnym, ale wytwarza nie wagony, statki czy lokomotywy, ale mydło kosmetyki, szafki, kable, chodniki i boazerie. Nikt inny tego nie robi. Jeśli stworzy się dla nich perspektywę, to oni zbiorowym wysiłkiem ten kraj podniosą. Gdy poczują siłę, całe zadęcie makrointeresu diabli wezmą. Muszą jednak mieć swój etos. Nie trzeba czekać, można i trzeba to zrobić już teraz. Wiemy, że klasie średniej potrzebne jest wsparcie ekonomiczne. Ryszard Bugaj, ekonomista, założyciel Unii Pracy Istnieje problem definicji klasy średniej. Na uniwersytecie zapoznawano mnie z tezami socjologii zachodniej, że w skład klasy średniej wchodzą ludzie o średnim poziomie dochodów, nauczyciele, dobrze wykwalifikowani robotnicy, lekarze i drobny biznes. Dziś nastąpiło niedobre przewartościowanie i do klasy średniej zalicza się wyłącznie biznes. Jest dramatyczna polaryzacja sytuacji materialnej, a nie widać rozsądnej polityki tworzenia klasy średniej, w tym drobnego biznesu, który pełni funkcję stabilizującą. Tymczasem środek ginie, w środku nie ma prawie nic. Biznes plasuje się raczej u góry. Ci ludzie narzekają na system podatkowy, ale nie mają świadomości, jakie rozległe przywileje otrzymali. Jeśli państwo ma prowadzić politykę, to musi ustalić cele, a takim celem jest zmniejszenie nierówności i sprawienie, by środek się rozrastał. Prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN Napisałem na ten temat dwie książki. Nie ma klasy średniej w Polsce, ona dopiero się kształtuje, a to musi potrwać. Tworzą się warunki strukturalne, powstają nowe zawody i nowe pozycje w strukturze społecznej, które ta klasa obsadza, tak jak w krajach kapitalistycznych. Nie chodzi tylko o pozycję i wysoką stopę życiową, posiadanie np. drogiego mieszkania lub domku, ale przede wszystkim o orientację życiową i styl życia. Tego i u nas nie ma. Stopa życiowa podnosi się, ludzie kupują coraz więcej samochodów, ale brak im nadal samodyscypliny, oszczędności, odkładania bieżących oszczędności na poczet przyszłych zysków, czyli tego, co charakteryzuje kapitalizm wyrosły na protestantyzmie. Tego się trzeba nauczyć, w tym duchu wychować się w rodzinie. Prof. Andrzej Garlicki, historyk To rezultat wciąż jeszcze słabego rozwoju gospodarczego, recesji i zahamowania wzrostu. Klasa średnia tworzy się wtedy, gdy rozwija się gospodarka. W krajach zachodnich powstawała przed 200 laty, u nas okres zaborów i traktowanie naszego kraju jako kolonii surowcowej, potem wojny nie sprzyjały tworzeniu klasy średniej. Także PRL przez 50 lat nie tolerowała klasy średniej, wręcz ją niszczyła. Prof. Zbigniew Landau, historyk gospodarki Klasa średnia jest słaba, bo nie ma pieniędzy. Nie może ich mieć, bo nie miała kiedy ich zgromadzić. Trudno powiedzieć, ile czasu na to potrzeba. W Anglii, która miała kolonie, klasa średnia tworzyła się dosyć szybko. W Polsce to potrwa długo, ale jak długo, trudno przewidzieć. Prof. Jacek Kurczewski, socjolog, polityk Są pewne problemy z definicją. Dla mnie prawdziwa klasa średnia to różni ludzie, m.in. nauczyciele, sklepikarze, drobny biznes, jednak chętnie u nas przedstawia się klasę wyższą jako średnią, przerzuca do niej wszystkich kapitalistów. A oni wcale tacy słabi nie są. Niestety, tak się utarło w publicystyce i wielu socjologów bezmyślnie to powtarza. Może miało to sens z XVIII w., bo wtedy klasa wyższa to była arystokracja. Dziś parlamentarzyści też mogliby tak myśleć, bo dla
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz