Jacek Żakowski, publicysta Wybory w maju odbywałyby się w sosie religijnym, a to PiS uważa za korzystne. Przed wizytą papieża biskupom trudno byłoby zająć polemiczne stanowisko wobec rządu, PiS-owcy zaś w ramach różnych przygotowań do pielgrzymki mogliby się pokazywać z biskupami i kardynałami, tłumacząc wszystkim, że to oni dają narodowi papieża. Jarosław Kaczyński ma absolutną rację, że między majem a październikiem PiS będzie już tylko traciło. Tadeusz Cymański, poseł PiS Termin nie jest dobry dla PiS, jest dobry dla Polski. Dla PiS byłoby lepiej, aby wyborów nie przyśpieszać, byśmy mieli trwałą koalicję większościową i by wszystko było inaczej. Myślimy jednak, że w niestabilnej sytuacji, przy stałej krytyce rządu Platforma może się uwiarygodnić, głosując za zmianą sytuacji. Kiedy Kaczyńskiego porównuje się do Łukaszenki i mówi, że demokracja ginie, PO powinna poprzeć wybory. Jeśli ten wniosek zostanie odrzucony, to budowniczym będzie waćpanna Platforma, która nie chciała iść do ślubu ani stworzyć szans na nowe zaręczyny. PO jest antyrodzinna w tym względzie, a my mamy ograniczone pole wyboru. Andrzej Jaeschke, wiceprzewodniczący SLD Uważamy, że jeśli partia, która sprawuje władzę niepodzielną, żąda majowego terminu wyborów, to nie jest w stanie tej władzy pełnić w praktyce. Termin jest dobry, bo przed wakacjami, gdy ludzie jeszcze są na miejscu i dają gwarancję sporej frekwencji. Dodatkowo można wybory wkomponować w wizytę papieską i towarzyszące jej tony patriotyczno-ojczyźniano-religijne. Szybki termin oznacza, że rządzący dostrzegli ostatnią szansę uzyskania bezwzględnej większości ponad 50% w parlamencie. Stąd bierze się ich nerwowość. Jarosław Kalinowski, wicemarszałek Sejmu, PSL Z kalendarza i konstytucyjnych reguł wynika, że gdyby przyjąć teraz uchwałę o samorozwiązaniu Sejmu, to wybory mogłyby się odbyć w maju, jeszcze przed wizytą papieża. Na tym tle powstał spór, wymiana zdań pomiędzy min. Urbańskim a kard. Dziwiszem itd. Odnosząc się do wypowiedzi kard. Dziwisza, wybory i awantura polityczna nie są dobrym czasem na wizytę Ojca Świętego, a poprzednio takie podróże były już odwoływane z powodu wyborów. Jednak PiS chce igrzysk bez względu na wszystko, liczy bowiem, że będzie miało teraz większość. Albo też chce oddać władzę, bo zdaje sobie sprawę, że jeśli dalej porządzi w ten sposób przez cztery lata, to uniemożliwi reelekcję Lecha Kaczyńskiego. Prof. Mirosław Karwat, politolog, UW Myślę, że ktoś w PiS wyliczył, iż jeszcze w maju kumulują się efekty rządowego PR i nie nastąpi przewartościowanie się świadomości wyborców, a opozycja jeszcze się nie pozbiera. Z takiej kalkulacji wynika, że im później odbędą się wybory, tym gorzej dla PiS. Dodatkowym straszakiem jest termin wyborów samorządowych, bo wtedy może już nie występować kumulowanie się pozytywnych opinii o rządach PiS, a wręcz przeciwnie – może być wtedy wystawiony pierwszy rachunek za dotychczasowy okres władzy. Istnieje też poważna hipoteza, że PiS w zasadzie nie chce przyśpieszonych wyborów, ale pragnie jakoś uzasadnić koalicję z Andrzejem Lepperem. Być może mówiąc o wyborach, PiS wypuszcza „balon rozpoznawczy”, aby się zorientować, do jakiego stopnia będzie dysponowało społecznym przyzwoleniem, ile różnych dziwnych decyzji ludzie jeszcze przełkną. Bronisław Komorowski, wicemarszałek Sejmu, PO Termin majowy wydaje się tak samo dobry, jak i zły dla PiS. Sądzę, że nie o termin naprawdę chodzi. Po prostu władze PiS zdały sobie sprawę, że żadnych wyborów nie będzie, ale Jarosław Kaczyński rozumie też, że potrzebna jest jakaś heca, aby uzyskać alibi w oczach własnych działaczy, że robi się koalicję z Andrzejem Lepperem, co jest niepopularne w kręgach wyborców i sympatyków PiS. Tym ludziom trudno wytłumaczyć, że wchodzi się w alians z Lepperem i Pawlakiem. Jednak gdy nic się nie zdziała w sprawie terminu wyborów, można będzie oskarżyć Platformę Obywatelską, że z powodu jej sprzeciwu PiS musi z obrzydzeniem zawrzeć sojusz z Samoobroną. Prof. Tomasz Nałęcz, historyk, b. wicemarszałek Sejmu, UP Mówiąc o majowych wyborach, politycy PiS sami nie wierzą w realność tego rozwiązania. Wybory są pomysłem na wyjście z pewnej pułapki, w którą partia sama się wpędziła, podpisując pakt stabilizacyjny. Polityka nie jest jednak działalnością charytatywną i przeciwnicy nie zamierzają PiS-owi ułatwiać życia. Politycy świetnie wiedzą, że Platforma