Dlaczego PiS wciąż wymyśla kolejnych wrogów i kolejne krucjaty?
Dlaczego PiS wciąż wymyśla kolejnych wrogów i kolejne krucjaty? Prof. Lech Szczegóła, socjolog, Uniwersytet Zielonogórski Od czasu gdy lider PiS spozycjonował swoją partię jako jedyną w Polsce siłę narodowo-patriotyczną, każdą krytykę jej działań można przedstawiać jako atak na polskość, który wymaga napiętnowania i rewanżu. Zarządzanie konfliktami z totalną opozycją, agentami zagranicy, środowiskami liberalnymi czy lewicowymi (czytaj: lewackimi neomarksistami), które panują już nawet w Brukseli, itd. stało się formą demonstrowania własnej „mocy”. To niezbędne w sytuacji rosnącego deficytu realnych sukcesów. Mamy do czynienia z polityką tworzenia obrazu tzw. oblężonej twierdzy. Zewsząd atakowana pozostaje niezłomna i twardo broni słuszności raz obranej drogi – racji stanu. Znana, stara technika utwardzania elektoratu i lojalności aparatu władzy. Banalna, ale przy masowej propagandzie (również wewnątrzpartyjnej) potrafi skutecznie kształtować świadomość. Jest też wyjaśnienie prostsze, wyłaniające się z kilku biografii Jarosława Kaczyńskiego: niezdolność do dialogu, mściwość, brak innych zainteresowań i rozrywek, frustracja płynąca z niewielkiego szacunku społecznego dla zbawcy narodu i jego dokonań. Dr Wojciech Peszyński, politolog, Uniwersytet Mikołaja Kopernika Dlatego, że żyjemy w czasie tzw. neuropolityki, w której dominują emocje. Żeby zmobilizować do głosowania na kogoś, trzeba pokazać, że gdzieś czyha inna, gorsza rzeczywistość. Uruchamiane są bodźce lękowe, które odbierają poczucie bezpieczeństwa. Na przykład poczuciu bezpieczeństwa socjalnego będzie zagrażać lęk przed inną partią, która wstrzyma różne ambitne programy socjalne. Innym zagrożeniem będzie obcy kulturowo – czy to uchodźca, czy LGBT. Na takiej strategii po prostu się zyskuje, ale warto wspomnieć, że PiS ma to dobrze dopracowane, bo ma takich ludzi jak chociażby Waldemar Paruch, Norbert Maliszewski czy Andrzej Zybertowicz, którzy działają przy Centrum Analiz Strategicznych, a ich analizy podobają się strategom. I tutaj pytanie do tych trzech panów: jaką Polskę chcemy zostawić przyszłym pokoleniom, skoro za chwilę wszyscy będziemy się nienawidzić? Nie jest to jednak kwestia jedynie Polski, bo po wejściu do gry mediów społecznościowych taka polaryzacja nastrojów społeczno-politycznych dotyczy w zasadzie wszystkich krajów demokratycznych, zarówno demokracji pełnych, jak i wadliwych czy hybrydowych. Jest to coś, z czym będziemy musieli się mierzyć w przyszłości. Niezależnie jednak od tego, czy PiS straci władzę w dalszej, czy bliższej perspektywie, martwię się, że nie zmieni się poziom kultury politycznej, który będzie cały czas bazował na emocjach. Dr Katarzyna Kasia, filozofka, Kultura Liberalna PiS od początku swoich rządów budowało w wyborcach i wyborczyniach poczucie opresji, tego, że Polska jest oblężoną twierdzą, która wymaga nieustannej ochrony, bo wszyscy ją atakują. To przysporzyło PiS poparcia, dlatego nie rezygnuje z tej strategii. Jednak po sześciu latach możemy powiedzieć, że taka polityka doprowadziła do bardzo złych rezultatów, przede wszystkim jeśli chodzi o arenę międzynarodową. Od początku rządów PiS polityka międzynarodowa była wykorzystywana jako narzędzie w polityce wewnętrznej. W efekcie teraz politycy partii rządzącej nie mają żadnych relacji z politykami z innych krajów. Brak myślenia w kontekście polityki zagranicznej doprowadził do ogromnych konfliktów m.in. z Czechami o Turów czy z Unią Europejską, a nawet ze Stanami Zjednoczonymi z powodu lex TVN. Dlaczego PiS wywołuje kolejne pożary? Dlatego że, po pierwsze, taka jest jego strategia, a po drugie, nie ma ono żadnego innego narzędzia. Nie ma niczego pozytywnego do zaoferowania poza dynamiką tworzenia problemów i udawania, że się je rozwiązuje. Prof. Robert Alberski, politolog, Uniwersytet Wrocławski Najprościej mówiąc, jest to dosyć popularna metoda, której używają rządy, kiedy mają poczucie, że słabną, bo spada poparcie wśród wyborców dla konkretnej ekipy sprawującej władzę. Wtedy sytuacja, w której zostanie sprowokowany, wywołany czy nagłośniony pewien konflikt, pozwala wystraszyć część wyborców. Ta metoda czasami przydaje się, aby spowolnić lub wręcz odwrócić proces utraty poparcia. Wykorzystuje się tu dość oczywistą właściwość dużych grup ludzkich, które w przypadku poczucia zagrożenia zaczynają skupiać się wokół władzy, co znamy z historii. Jeśli obywateli solidnie się wystraszy, zawieszą swoje zastrzeżenia do rządzących, bo na razie trzeba przy tej władzy się zebrać, aby zażegnać zagrożenie. Jeśli takiego zagrożenia nie ma akurat pod ręką, trzeba je stworzyć. A najwygodniej wzbudzić przekonanie, że czai się zło,