Dlaczego polska piłka człapie (2)

Dlaczego polska piłka człapie (2)

BO KOMUŚ SIĘ NIE CHCIAŁO… Piłkarska drużyna mistrza Polski, Legii Warszawa, nie wystąpi w najbliższym sezonie Ligi Mistrzów. Tym razem nie z powodu miernych umiejętności sportowych, ale niechlujstwa, niedopatrzenia, lenistwa – jednym słowem amatorszczyzny w organizacji i kierowaniu największym futbolowym klubem. Historia, która pogarsza fatalny wizerunek naszej człapiącej piłki, odbiła się niestety głośnym echem w świecie – dość powiedzieć, że poinformowała o niej nawet katarska telewizja Al-Dżazira. Prezes Legii Bogusław Leśnodorski o decyzji UEFA napisał na Twitterze: „Nie dla nas LM w tym roku… Zawiodłem”. Gdyby prezes Leśnodorski miał poczucie godności przedwojennego oficera, to doskonale wiedziałby, co w takim wypadku – kiedy się totalnie zawiodło – należy uczynić. Obciach szefów Legii Na początku lutego tego roku o prezesie Leśnodorskim napisaliśmy m.in. (PRZEGLĄD nr 6): „Kim tak naprawdę jest, kto go po(d)piera i, co najważniejsze, jakie zadanie ma do wykonania – na dobrą sprawę wiedzą nieliczni wtajemniczeni. Odnosimy wrażenie, że nowy ulubieniec mediów znalazł się na wykroku, a za jego sprawą na Łazienkowskiej już niebawem może być ciekawiej, niż wielu się wydaje…”. Przewidywaliśmy, że coś się stanie, ale nie starczyło nam wyobraźni, aby wymyślić, że tylko dlatego, że komuś się nie chciało, stołeczny klub zapisze się w historii futbolu. W młodzieżowym slangu to się nazywa obciach. Sprawa dotyczy udziału Bartosza Bereszyńskiego w rewanżowym meczu z Celtikiem Glasgow. Chodziło o czerwoną kartkę, którą piłkarz dostał w zeszłym sezonie w meczu ostatniej kolejki fazy grupowej Ligi Europejskiej przeciwko cypryjskiemu Apollonowi Limassol (2:0). UEFA ukarała go później zawieszeniem na trzy spotkania. W efekcie Bereszyński nie zagrał w trzech meczach tego sezonu w eliminacjach Ligi Mistrzów – nie było go na murawie w dwóch starciach z irlandzkim St. Patrick’s Athletic w drugiej rundzie kwalifikacji oraz w pierwszym spotkaniu z Celtikiem (4:1). Kiedy pojawił się na boisku dopiero w 87. minucie rewanżu 6 sierpnia, nikt nie zdawał sobie sprawy, że tym samym pojawił się problem, ponieważ Legia nie zgłosiła wcześniej obrońcy do drugiej rundy eliminacyjnej przeciwko irlandzkiemu St. Patrick’s. A powinna to zrobić, by zawieszenie Bereszyńskiego zaczęło się zmniejszać. Według regulaminu rozgrywek organizowanych przez UEFA (art. 18, pkt 1, rozdz. 18), zawodnik może odbyć karę zawieszenia, jeśli jest zarejestrowany na poszczególne rundy. Niezgłoszenie Bereszyńskiego oznaczało, że piłkarz powinien pauzować również w drugim meczu z Celtikiem. UEFA podjęła decyzję o ukaraniu Legii walkowerem, co oznacza, że klub z Łazienkowskiej pożegnał się z Ligą Mistrzów. Pierwsze spotkanie stołeczny zespół wygrał 4:1, a na boisku w Edynburgu zwyciężył 2:0. Walkower 3:0 dla Celticu w rewanżowym spotkaniu oznaczał, że bilans bramkowy dwumeczu się wyrównał (4:4), ale awans – dzięki golowi zdobytemu na wyjeździe – wywalczyli Szkoci. Legii pozostała rywalizacja w eliminacjach Ligi Europejskiej. W ostatniej, czwartej rundzie kwalifikacji, legioniści zmierzą się z FK Aktobe z Kazachstanu. Pierwsze spotkanie zostanie rozegrane 21 sierpnia na wyjeździe, rewanż – tydzień później w Warszawie. Zwycięzca dwumeczu awansuje do rundy grupowej. Stracone grube miliony Reakcje na decyzję UEFA były typowe. Najbardziej emocjonalnie zareagowali kibice – to „wina i zmowa urzędasów z UEFA”. Część mówiła wręcz o antypolskim spisku, zdaniem innych, gdyby niedopatrzenia dopuścił się bardziej znany klub z mocniejszego piłkarsko kraju, sankcja nie byłaby aż tak surowa. Nie brakowało wreszcie opinii, że trudno winić za niedopatrzenie jedną osobę, bo w stołecznym klubie, jak to w korporacji, pracuje wiele osób z wieloma zadaniami. Sprawowanie funkcji rzecznika klubu na pewno przerosło możliwości pani Izabeli Kuś, skoro w najgorętszym momencie poinformowała: „Wynikło nieporozumienie, ale sprawa jest opanowana. Pojawiły się już komentarze, że grozi nam walkower, ale to jest absurd. UEFA poprosiła nas wyłącznie o wyjaśnienie”. „Był błąd formalny po stronie klubu, który zdarzyć się nie powinien – wyjaśnił na specjalnej konferencji Bogusław Leśnodorski. – Musimy wszystkich przeprosić, nie wyobrażam sobie, żeby to się powtórzyło. Za ten błąd odpowiada kilka osób, będą wobec nich wyciągnięte konsekwencje. Trzeba naprawić sytuację i wyjść z niej jak najlepiej. Cztery osoby oddały się do dyspozycji zarządu, w najbliższych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 34/2014

Kategorie: Sport