Dlaczego rząd już się nie chwali Polskim Ładem? Marek Borowski, ekonomista, senator Koalicji Obywatelskiej Parafrazując cytat z „Pulp Fiction”: Ład is dead. Trudno, żeby pan premier Morawiecki chwalił się czymś, co po krótkiej, ale bolesnej chorobie zmarło. Szef rządu nawet nie dał nekrologu, bo Polski Ład od samego początku był kompromitacją. Widać było, jak go przygotowywano, i skutek można było przewidzieć. Obecnie z wspomnianego programu zostały szczątki, natomiast wprowadza się nową kiełbasę wyborczą w postaci obniżenia podatku z 17% do 12% dla tych z pierwszego progu podatkowego, co w przyszłym roku będzie kosztować 23 mld zł. Jednocześnie mówi się, że nie ma pieniędzy na podwyżki dla pracowników sfery budżetowej. Trwa nieliczenie się z inflacją i z potrzebami wielu grup społecznych – wszystko jest podporządkowane wyborom. Piotr Kuczyński, ekonomista, analityk rynków finansowych Dlatego, że Polski Ład jest katastrofalną ustawą, która musiała się skończyć źle, no i skończyła się źle. Nic dziwnego, skoro rząd sam napisał i szybciutko uchwalił 680 stron, nie konsultując tego ani z biznesem, ani ze związkami zawodowymi, ani z doradcami podatkowymi; nie zostawiono pola do dyskusji nawet w Sejmie. Aby ratować sytuację, wprowadzono niesławną ulgę dla klasy średniej, która nie obejmowała m.in. osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych, a ostatecznie wszyscy doszli do wniosku, że bałagan, który powstanie w rozliczeniach, będzie tak dramatyczny, że lepiej w ogóle zrezygnować z Polskiego Ładu. Wtedy ten program zniknął z wypowiedzi rządzących i z plakatów. Robert Kwiatkowski, poseł koła PPS Rząd nie chwali się Polskim Ładem, odkąd zaczął go wprowadzać w życie. Powód jest prosty: okazało się, że efektem tego projektu jest taki chaos, że przynosi on wyłącznie, mówiąc językiem Wałęsy, plusy ujemne. Do łatania tej katastrofy zabrał się minister Soboń, ale zdaje się, że nie wychodzi mu to najlepiej. Coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że rząd de facto odebrał im jedną pensję w skali roku, wprowadzając niepodlegającą odliczeniom dziewięcioprocentową składkę zdrowotną, a co najmniej drugą pensję zje im inflacja. W tej sytuacji rząd nie bardzo ma jak się chwalić swoją polityką gospodarczą. Michał Czarnowski, czytelnik PRZEGLĄDU Po takim falstarcie nie ma czym się chwalić. Obecnie jesteśmy jedynym w miarę cywilizowanym krajem, w którym funkcjonują dwie ordynacje podatkowe. Bycie księgowym czy kadrowym w tym kraju to sport ekstremalny. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint