Prof. Jerzy Szacki, socjolog Jestem bardzo krytycznie nastawiony do wyników tych badań. Nie wykluczam zlekceważenia pewnych zasad uzyskiwania wiarygodnych rezultatów i np. tego, że respondenci nie rozumieli stawianego im pytania. Można było – zamiast o eutanazję – pytać o to, jak dany człowiek zachowałby się, gdyby ciężka choroba dotknęła kogoś z jego najbliższej rodziny albo jego samego. Gdyby przeformułować pytanie, wówczas wynik badania byłby inny, a stopień akceptacji dla eutanazji niższy. Inna sprawa, że do społeczeństwa polskiego nie można przykładać jednolitych kryteriów katolickości. O ile polski katolik daje się ochrzcić i pogrzebać zgodnie z tradycją, w innych sprawach praktycznych podejmuje decyzje niezależne od reguł przyjętych w Kościele. Dotyczy to wielu spraw, od środków antykoncepcyjnych począwszy, a na stosunku papieża do judaizmu skończywszy. Z faktu, że jesteśmy formalnie krajem katolickim, niewiele wynika, bo codzienna praktyka ten katolicyzm osłabia. Z tego, co Polacy myślą o różnych sprawach i z tego, co robią, wynika raczej, że jesteśmy krajem pogańskim, a nie katolickim. Ks. prof. Mieczysław Krąpiec, były rektor KUL, filozof, teolog Najpierw trzeba zbadać, czy to są fakty, do kogo ankieta się zwracała, czy do zainteresowanych, którzy kończą życie, czy do tych, którzy zaczynają dorosłe życie. Trzeba przy tym zwrócić uwagę, że zagadnienie życia ludzkiego nie jest przedmiotem naszych decyzji, że nie można dokonywać przeniesienia pola kompetencji. Opinie dopuszczające eutanazję mogły powstać na skutek braku wykształcenia i świadomości, niedoświadczenia młodzieżowego, a także wadliwego postawienia sprawy, bo pod pozorem niesienia pomocy i miłosierdzia robi się ludziom szambo z mózgu. Nikt nie zapytał, czy dana osoba chciałaby być zabita na koniec życia. Tego rodzaju pytania mogą być manipulacją dziennikarską. Trzeba je stawiać uczciwie, kierować do osób kompetentnych i doświadczonych. Smutną sprawą jest upadek kultury, a takie pytania, jak w cytowanych badaniach, nie wyrażają świadomości kulturowej, tylko są budowaniem nieporozumień. Pytania poważne kieruje się do ludzi poważnych. Niestety, zanikła odpowiedzialność. Choć pozornie wszystko jest w porządku. Ale cóż, dziesięć prostytutek z jednej ulicy przegłosuje nawet biskupa w sprawie założenia w tym miejscu domu publicznego. Włodzimierz Derczyński, socjolog, analityk Centrum Badania Opinii Społecznej A może postawić pytanie odwrotnie, dlaczego tak mało Polaków opowiada się za eutanazją, gdy w innych krajach akceptacja dla niej jest o wiele wyższa? W krajach anglosaskich waha się od 60 do 90%. Bardzo wysoka jest także w Holandii czy Belgii. W Polsce opinie na ten temat nie są niczym zaskakującym, bowiem badania z drugiej połowy lat 90. dawały wyniki podobne do uzyskanych obecnie. Wiele zależy od tego, jakiego terminu użyje się na określenie skrócenia czyjegoś życia i jak przedstawi się sytuację, w której miałoby to nastąpić. Gdy zapytamy wprost o eutanazję, odsetek zwolenników jest zdecydowanie mniejszy, bo samo słowo niesie negatywne skojarzenie i silne potępienie. Na to się składa i historia, i postawa Kościoła. Warto jednak zauważyć, że tak małe jak u nas poparcie dla eutanazji występowało w latach 70. w USA, gdzie religijność jest dość podobna do polskiej. Można sądzić, że w przypadku akceptacji dla eutanazji trend wzrostowy dopiero się u nas kształtuje dzięki różnym czynnikom m.in. złej opiece terminalnej, brakowi specjalistów i specjalistycznych placówek zwalczania bólu, niewielkiej liczbie hospicjów itp. Gdyby ludzie nie czuli się zagrożeni, gdyby umierający i ich rodziny nie stawali przed problemami nie do pokonania, akceptacja dla eutanazji byłaby niższa. Sądzę, że zainteresowanie kwestią dobrej śmierci nie wynika u nas z mody czy z rozgłosu, jaki temu nadają media, lecz występowania autentycznego problemu społecznego. Problem istnieje przecież od bardzo dawna. Lekarze w XIX stawali przed zadaniem skrócenia cierpienia pacjenta, ale się o tym nie mówiło. Jednakże idea poszanowania autonomii jednostki – jej woli, by umierać godnie – sprawia, że w coraz większej liczbie krajów podejmuje się otwarcie to zagadnienie. Wiąże się to z przemianami kulturowymi społeczeństw europejskich, nurtem powszechnej liberalizacji. A poszanowanie dla autonomii jednostki stało się jedną z naczelnych zasad bioetyki – współczesnej postaci etyki medycznej. Prof. Zbigniew Szawarski, filozof, etyk Możemy jedynie snuć domysły i być może pewnego dnia zostaną one potwierdzone lub odrzucone przez rzetelne badania socjologiczne. Widzę cztery
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz