Prof. Wiesław Chrzanowski, b. marszałek Sejmu Trochę flag wywieszono, ale kiedyś ten obowiązek był egzekwowany administracyjnie, a teraz nie. Myślę jednak, że obowiązek nadal istnieje, lecz dochodzi do głosu zobojętnienie. Może dlatego, że teraz niepodległość uważa się za rzecz naturalną. Poza tym ludzie ograniczają się bardziej do spraw dnia codziennego. Jesteśmy w sytuacji braku zaangażowania, wyczekiwania na inną rzeczywistość wspólną. Nie jestem jednak pesymistą w kwestii patriotyzmu Polaków. Sądzę, że gdyby doszło do jakichś trudności czy napięć, wtedy z pewnością uaktywniłyby się głębokie pokłady zaangażowania. Samo deklarowanie to za mało, ale gdy w dniu Święta pod Grobem Nieznanego Żołnierza ukazał się reprezentacyjny oddział konnicy, widać było autentyczne przejęcie, co wskazuje, że symboliczne i niezbyt nudne akcenty sięgają głębiej do dusz ludzkich. Prof. Jan Baszkiewicz, historyk myśli politycznej i ruchów społecznych Byłoby błędem oceniać nasz współczesny patriotyzm jako słabiutki i dogasający, bo wszystko, co się zdarzyło przez ostatnie pół wieku w sferze demograficznej, kulturowej, gospodarczej itd., wzmocniło naszą tożsamość. Stała się ona może mniej egzaltowana, ale chyba głębiej zakorzeniona. Nie należałoby oczekiwać wybuchu uczuć narodowych i wciąż powoływać się na przykład Amerykanów, którzy podnoszą sztandar nawet w przydomowym ogródku. W USA żyje naród młody, w swych początkach rozczłonkowany, i tam spoiwem był kult konstytucji i gwiaździstego sztandaru. Nasze święta nie są tak efektowne jak 14 lipca we Francji, ale, po pierwsze, w lipcu łatwiej niż w listopadzie tańczy się na ulicy, po drugie, Francuzi nie myślą wtedy o zburzeniu Bastylii, tylko chcą się bawić. Organizatorzy życia zbiorowego powinni u nas lepiej reżyserować takie obchody, bo trudno zagrzać do świątecznych imprez wyłącznie poprzez frazesy, przemówienia i składanie wieńców. Roman Bratny, pisarz Jesteśmy zmęczeni pozoranctwem, celebrą, teatralnością życia publicznego. Ongiś spotkałem się z formułą “katolik nie wierzący, lecz praktykujący” – chodziło o motywację poparcia dla Kościoła jako siły opozycyjnej. Dziś sądzę, istnieje, odwrotnie, patriotyzm “wierzących, a nie praktykujących”. Do takich sam się zaliczam. Ta grupa w coś wierzy, ale tego rocznicowo nie manifestuje. Ludzie są znudzeni wszystkimi politycznymi obrzędami. I to jest zdrowy odruch. Grzegorz Królikiewicz, reżyser Powołam się na słowa Proroka – nasz naród jest jak lawa. Zewnętrzna skorupa to plugastwo, podłość. Niewdzięcznością jest nie pamiętać o ludziach, których ofiara skupiona była wokół daty 11 listopada, ale sięgając głębiej, jestem pewien, że nawet ci, którzy zapomnieli wywiesić flagi biało-czerwone, w razie czego krew by oddali. Stereotyp naszej uczuciowości wynika z odniesionych ran w najnowszej historii. Akcja uśmiercenia polskiej inteligencji obmyślona przez Himmlera zbiegła się w czasie z planem zagłady polskich oficerów w Katyniu. Jeżeli naród został pozbawiony głowy, zniszczono elitę i przyszłych nauczycieli, to kadłub miał tylko jedno zadanie, przetrwanie biologiczne. Nie dziwię się zatem ludziom, którzy jadą do hipermarketu i nie wywiesili chorągwi, bo kadłub wciąż czeka, aż mu głowa odrośnie. Może nasze wnuki zgarną się i będą już obywatelami. Na razie jeszcze wywieszenie flagi traktuje się jak coś wstydliwego, zbędny patos, ale to kiedyś minie. Ryszard Pacławski, naczelnik Związku Harcerstwa Polskiego Zacznę od tego, że 11 listopada na budynku Głównej Kwatery ZHP flagi wisiały. Myślę, że jednak często nieświadomie rezygnujemy z takich aktów tożsamości jak flagi narodowe i śpiewanie hymnu. Fakt ten uzmysławia nam, jakie zadania wychowawcze stoją przed szkołą, a także przed harcerstwem. Wyrabianie poczucia tożsamości u młodzieży nie stoi wcale w sprzeczności z tendencjami integracyjnymi w Europie. Może nawet im sprzyjać, gdyż poczucie więzi narodowej czyni procesy jednoczące bardziej świadomymi. Prof. Franciszek Starowieyski, artysta malarz Odczułem dziwną pustkę 11 listopada. Kiedyś, pamiętam, na czele maszerowali powstańcy z 1863 roku, za nimi legioniści, zawsze była wielka parada ciągnąca się aż do sąsiedniego miasteczka. A dziś? Niezbyt dużo się działo. W kościele wypełnionym zaledwie w 1/3 odprawiono mszę, na organach zagrano “Boże, coś Polskę…”. I było bardzo mało flag. Po prostu została przerwana jakaś tradycja. Może święta narodowe w ogóle się przeżyły? Na pewnym spotkaniu z młodzieżą stwierdziłem, że zaledwie dwie osoby wiedziały, kogo wypuszczono z Magdeburga. U nas
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz