Długi postój na czerwonym

Długi postój na czerwonym

Fot. AFP/East News

Gdyby mogli, niemieccy wyborcy wywieźliby Olafa Scholza i jego koalicjantów na taczkach.

Wyniki ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego nie zdradzają na razie pełnej skali kryzysu. Chociaż pierwsze miejsce i spokojna dominacja CDU z 30% poparcia to sam w sobie twardy orzech do zgryzienia, a jeszcze doszło do tego zajęcie drugiego miejsca przez radykałów z AfD. Sumarycznie dwie główne partie prawicowej opozycji zdobyły ponad 45% poparcia, wprowadzając do Brukseli 44 deputowanych (Niemcom w europarlamencie przysługuje 96 miejsc). Dla porównania – wynik koalicji SPD, Zielonych i liberałów z FDP, nazywanej od barw partyjnych koalicją świateł drogowych, wyniósł łącznie 29%.

Tyle pierwsze dane, dla rozkładu sił w krajowej polityce mają one jednak umiarkowaną przydatność. Wybory do Parlamentu Europejskiego to w końcu specyficzna elekcja, z definicji premiująca partie radykalne, najczęściej eurosceptyczne. Krytyką Brukseli łatwo się wyróżnić, a zdemobilizowany z reguły elektorat łatwiej przyciągnąć do urn obietnicami tyleż głośnymi, co niemającymi szans na realizację. Partie radykalne nawet w tym nowym rozdaniu nie będą miały najprawdopodobniej żadnego wpływu na nominacje na kluczowe stanowiska unijne.

Zrobił kilka zdjęć i zszedł ze sceny.

Analiza tego, co 9 czerwca zamanifestowali niemieccy obywatele, pokazuje, że rząd Olafa Scholza stracił społeczną legitymację do rządzenia.

Już dzień po głosowaniu, powołując się na dane exit poll, portal Politico informował, że aż milion Niemców, którzy w 2021 r. poparli w wyborach do Bundestagu jedną z trzech partii rządzących, tym razem wskazało AfD. To dzwonek alarmowy dla progresywnego establishmentu, wszak radykałowie pod przewodnictwem Alice Weidel są partią nie tyle eurosceptyczną, ile momentami otwarcie proputinowską, sprzeciwiającą się jakiejkolwiek systemowej pomocy dla Ukrainy ze strony Berlina. A przecież zarówno Scholz, jak i główni liderzy Zielonych – wicekanclerz Robert Habeck i szefowa MSZ Annalena Baerbock, a także minister finansów, lider FDP Christian Lindner, popierają ogólnoeuropejski konsensus w sprawie uzbrajania Kijowa przeciwko rosyjskiej agresji.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 26/2024

Kategorie: Świat