W Hiszpanii znów zrobiło się głośno o dochodzie podstawowym Francisco Vega, opozycjonista i działacz związkowy w czasach dyktatury Franco, emerytowany pracownik socjalny, były pracownik magistratu Malagi, odpowiedzialny za mieszkalnictwo społeczne, przez 22 dni prowadził strajk głodowy pod hasłem: dochód minimalny to prawo, a nie jałmużna. Vega codziennie pił jedynie dwa litry wody z odrobiną soli, aby się nie odwodnić, oraz cukru, by zapobiec spadkowi poziomu glukozy. Od czasu do czasu pozwalał sobie na kawę. – Po dekadach pracy w pomocy społecznej wiem, co to znaczy żyć bez możliwości zaspokojenia elementarnych potrzeb. Wiem, jak to jest być uzależnionym od niewielkiej pomocy socjalnej i jałmużny. Napatrzyłem się. Jestem zmęczony tym, że masy ludzi nie mają szans na godną pracę i płacę, nie są w stanie zapłacić za wodę, prąd i mieszkanie, nie mogą włączyć kaloryferów zimą, nie mają nawet na jedzenie. A równocześnie marnotrawi się miliony na pomoc dla banków czy subwencje dla Kościoła katolickiego – mówi o motywach podjęcia strajku. Andaluzyjczyk od 2 listopada codziennie w dni robocze w godz. 10-13 zasiadał na składanym krześle przed drzwiami Delegacji Rządu Andaluzji w Maladze. Domagał się realizacji zapisu Statutu Autonomicznego Andaluzji, uchwalonego 10 lat temu głosami chadeków z Partii Ludowej (rządzących w kraju), socjaldemokratów z PSOE (od ponad 30 lat rządzących w Andaluzji) oraz socjalistów ze Zjednoczonej Lewicy (wchodzącej w skład koalicji Unidos Podemos). Dokument ten stanowi: „Wszyscy mają prawo do minimalnego dochodu, który zagwarantuje godne życie, oraz, w przypadku znalezienia się w potrzebie, prawo do otrzymania go od władz publicznych zgodnie z przepisami prawa”. Pierwszego dnia strajku u bram delegatury zjawiła się policja z zapytaniem o powody protestu, a także aby wylegitymować Vegę i zapytać go o pozwolenie, choć zgodnie z hiszpańskim prawem jednoosobowe demonstracje tego nie wymagają. O strajku głodowym Vegi zrobiło się głośno w mediach. Pod gmachem zbierali się ludzie, aby go wesprzeć. Vega przez te 22 dni musiał dbać, aby liczba zgromadzonych w jednym momencie nie przekroczyła 20, bo to oznaczałoby już nielegalny protest. – Gdy zaczynało się robić gęściej, prosiłem niektóre grupy, aby poszły na spacer i wróciły, kiedy inni już pójdą – wyjaśnia. Część przechodniów wyrażała się krytycznie. Wielu mieszkańców Malagi tłumaczyło, że w trakcie kryzysu nie ma pieniędzy na tego typu świadczenia. – Mam dość opowieści o tym, że nie ma w budżecie pieniędzy na pomoc tym, którzy nie mają za co żyć – odpowiadał Vega. – Tak jakby społeczeństwo zapomniało o nieustannym rozkradaniu środków publicznych na podobną skalę jak w przypadku EREgate (głośna afera korupcyjna w Andaluzji; zdefraudowano ponad 136 mln euro z programu, który miał przeciwdziałać masowym zwolnieniom, pomagając firmom z problemami finansowymi). Pomóc kobietom i dzieciom Vega jest zwolennikiem bezwarunkowego dochodu podstawowego, a więc pewnej kwoty wypłacanej każdemu obywatelowi bez dodatkowych kryteriów. Starania o jego wprowadzenie uważa jednak za walkę, która wymaga wielu lat i zmian w świadomości społecznej. Teraz skupia się na jednej batalii – domaga się jak najszybszego zapewnienia odpowiednich środków osobom, które nie mają żadnych dochodów, więc uciekają się do żebrania i przestępstw, a także kobietom, które nie mogą się uwolnić od maltretujących je partnerów ze względu na dzieci lub brak własnych pieniędzy. – Mają one prawo do godnego życia, o którym mówi ignorowany od 10 lat artykuł statutu – tłumaczy. Vega przerwał strajk, bo zdaniem lekarza kontynuowanie go miałoby nieodwracalne skutki zdrowotne. Ale protest uświadomił wielu ludziom, że prawo do podstawowego dochodu jest zapisane w statucie, a także odbił się echem w parlamencie Andaluzji. Antonio Criado z Lewicowej Inicjatywy Socjalistycznej oraz Carlos Martínez z Socjalistycznej Alternatywy wnieśli o zwołanie otwartej debaty nad dochodem podstawowym (nie doczekali się jeszcze odpowiedzi). Ekonomistka i przewodnicząca grupy parlamentarnej Podemos Andaluzja, Carmen Lizárraga, zgłosiła natomiast wniosek o uwzględnienie w budżecie na nowy rok wydatków na pomoc osobom w trudnej sytuacji materialnej. Sam Vega skierował pisma do prezydent rządu Andaluzji, Susany Díaz, oraz do Rady ds. Równości i Polityk Publicznych, w których oświadcza, że wznowi głodówkę, jeśli w budżecie na kolejny rok nie znajdą się środki przynajmniej dla ofiar przemocy domowej oraz osób, które mają na utrzymaniu niepełnoletnich i pozostają bez prawa do zasiłku.