Ceglany dom, socrealistyczny dworzec i nowoczesny wieżowiec mogą funkcjonować obok siebie. Poszanowanie krajobrazu kulturowego jest nam ciągle obce Dorota Brauntsch – autorka książki „Domy bezdomne” Jaki jest twój wymarzony dom? – Mógłby to być stary, wiejski, ceglany dom, taki jak te opisywane w książce. Z dwuspadowym dachem, kaflowym piecem, z sadem za oknem. Może i taki dom miałby pewne ograniczenia, w końcu nie byłby projektowany pode mnie, ale byłabym w stanie je zaakceptować. Ostatnio na spotkaniu autorskim podeszła do mnie dziewczyna, która właśnie wyremontowała taki dom, niedaleko Pszczyny. Mówiła, że to nieprawdopodobne, jak ten dom jej się odwdzięczył. Dom to nie tylko architektura. To historia, funkcjonalność budynku, przestrzeń dookoła. Ale ostatnio trudniejsze od zdefiniowania mojego wymarzonego domu wydaje mi się znalezienie swojego miejsca na ziemi. Dom w końcu gdzieś stoi, a decyzja o wyborze takiego miejsca wydaje mi się szalenie trudna. Teraz mieszkasz w „tradycyjnej” kostce polskiej? – Dom, w którym obecnie mieszkamy, dostaliśmy od rodziców męża. Nie miałam wielkiego wpływu na to, jak wygląda, ale udało mi się tę przestrzeń oswoić, to w tym domu urodziły się moje córeczki, tuż przy nim rośnie magnolia, którą mąż podarował mi na 30. urodziny. Mieszkając w tym domu, odkryłam, co jest dla mnie ważne, zdobyłam doświadczenie, które przyda mi się, gdy w końcu będę tworzyć swój wymarzony dom. Mieszkać też trzeba się nauczyć. Co masz na myśli, mówiąc, że trzeba nauczyć się mieszkać? – Jest takie przysłowie, że pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a dopiero trzeci dla siebie. Dopiero w trakcie mieszkania odkrywamy, co jest dla nas ważne w przestrzeni. Ja mieszkałam w Japonii, Australii, Portugalii, Danii, w blokach, domach, kamienicach. Przerobiłam masę miejsc i dopiero dzięki tym doświadczeniom odkryłam, co jest dla mnie ważne. I dopiero gdy po 10 latach wróciłaś do rodzinnej Pszczyny, odkryłaś urok starych, ceglanych domów. – Znajomy fotograf Radosław Kaźmierczak – który zdradził mi trochę fotograficznych trików, kiedy zaczynałam swój projekt – powiedział mi kiedyś, że ten temat, czyli stare, ceglane domy, które powoli znikają, leżał na ulicy, ale dla tutejszych był przeźroczysty. Nikt go nie zauważał. Może gdybym nie wyprowadziła się z Pszczyny, nie doceniłabym tego budownictwa. Trzeba wyjechać, zatęsknić, wrócić. Mieszkając tu przez ostatnie lata, miałam komfort, że jestem na miejscu i mogę obserwować, jak te domy działają w przestrzeni, zauważyłam też, że „odchodzą”. Do tej opowieści potrzebny był również czas. Nie potrafiłabym zrozumieć tego miejsca jako przyjezdna, będąc tu tylko na chwilę. Albo zrozumiałabym je zupełnie inaczej. Właściciele wielu tradycyjnych, ceglanych pszczyńskich domów nie zauważają tego dyskretnego uroku i tylko kombinują, jak zburzyć te „rudery”? – Dla większości osób stary dom nie ma żadnej wartości. Nie zajmują ich historie tych domów. Nie widzą także tego, że takie domy były budowane w zgodzie z miejscem, z krajobrazem, z naturą. Dla wielu są jedynie symbolem zacofania czy biedy. Staram się nie oceniać ludzi. Każdy żyje po swojemu, każdy ma inną wizję swojego miejsca. Nie dziwię się, że wiele osób z chęcią pozbyłoby się ceglanego domu ze swojej działki, bo taki stary budynek obniża wartość ziemi. Dom to bardzo intymna rzecz. Jestem daleka od osądzania, że istnieje jakaś jedyna właściwa droga, że te domy są piękne i teraz wszyscy musimy się nimi zachwycać. Bardzo zależało mi jednak na tym, żeby przywrócić im godność, nie chciałam się zgodzić na to, że odejdą niedocenione, niezauważone. W książce piszesz, że spora część właścicieli uważa te ceglane domy za nikomu niepotrzebne, sądzi, że po prostu trzeba je zburzyć. – Wydaje mi się, że to pokolenie moich rodziców i dziadków, które żyło w czasach postępującego modernizmu. Po wojnie powszechnie uważano, że stare rzeczy trzeba burzyć i na ich miejscu budować nowe, lepsze. W ten sposób niszczono całe wsie i miasta. Praktycznie zniknęła polska tradycyjna wiejska architektura, zniknęły regionalizmy, coś, co odróżniało Śląsk od Suwalszczyzny, Beskidy od Kaszub. Dla wielu osób nowoczesność była wybawieniem. Prąd, bieżąca woda, radio – tego pragnęli ludzie po wojnie. Dla nas prąd i internet są czymś oczywistym. Zachwyca nas lampa naftowa, fascynują