Najczęściej budowany jest na kredyt. Tradycyjny, nieduży, parterowy z poddaszem. Ale przede wszystkim to gotowiec z katalogu – wybiera go ponad 70% budujących Jola i Jacek od razu zdecydowali się na kupno projektu gotowego. Uznali, że łatwiej im będzie wybrać dom z katalogu, niż razem z architektem wymyślać go od nowa. Okazało się jednak, że wcale nie jest to takie łatwe. Przez kilka miesięcy kolejne katalogi piętrzyły się na stołach i podłogach w ich mieszkaniu, a inwestorzy nie mogli pozbyć się uczucia, że wszystkie katalogowe domy są takie same – niefunkcjonalne i bez tego „czegoś”, co przykuwałoby uwagę. W końcu wybrali projekt „Camelot” z pracowni Atrium, o architekturze dość mocno charakteryzującej polskie gusta. – Spodobał nam się styl pałacyku i wieżyczka, do której można wstawić okrągły stół – mówi Jola, podkreślając, że kupienie projektu było trudnym zadaniem. Przed takim samym wyzwaniem w pierwszej połowie 2007 r. stanęło blisko 48 tys. osób, a w roku 2006 – 74 tys. – tyle zostało wydanych pozwoleń na budowę. Oznacza to, że w ciągu dwóch najbliższych lat w naszym krajobrazie może pojawić się ponad 120 tys. nowych domów, w tym ok. 84 tys. zbudowanych według projektów z katalogów. Jakie będą? Jaki jest dom – każdy widzi Nie ma ucieczki przed architekturą. To jedyna sztuka, z którą obcujemy zarówno w domu, jak i podczas spaceru na ulicy. Dlatego, chcemy czy nie, wszyscy jesteśmy jej koneserami. Podczas bumu budowlanego przez ostatnich kilka lat powstało wiele nowych domów. Zdecydowanie różnią się od stawianych po wojnie poziomych klocków z dwuspadowymi dachami, królujących w latach 60. kostek czy modnych po 1980 r. budowli stylizowanych na dworki. – Dzisiejszy dom polski wyraźnie odbiega od tych wzorów, chociaż nadal znajduje się „w połowie drogi” do architektury ambitnej – mówi Aneta Demianowicz, reporterka budowlana. Najczęściej budujemy domy o powierzchni 120-180 m kw., przy czym dla cztero-, pięcioosobowej rodziny przeważnie wybieramy powierzchnię 150 m kw. Preferujemy projekty parterowe z poddaszem użytkowym, co powoduje, że w naszych sypialniach pojawiają się skosy zupełnie nieznane w erze domów piętrowych. Zrezygnowaliśmy z piwnic, za to chcemy mieć spiżarkę obok kuchni oraz pomieszczenie gospodarcze na odkurzacz, deskę do prasowania itd. Nie możemy się obyć bez garażu na minimum jedno stanowisko. Prawie w każdym nowym budynku znajduje się kominek, salon jest otwarty na kuchnię, a spadzisty dach pokazuje, jak bardzo przeżywamy traumę lat spędzonych w otoczeniu kostek. Dom polski jest coraz częściej domem ludzi młodych. Dzięki dostępności kredytów i zmianie mentalności, domy stawiane są na początku życia i spłacane przez 25-35 lat. Nasi ojcowie najpierw musieli odłożyć pieniądze, żeby w wieku 45-55 lat wprowadzić się do własnej siedziby. Budowa zgodnie z transzami kredytów ratuje nas przed oglądaniem skorup domów, które w stanie surowym – same ściany, stropy i dach – stały porzucone całymi latami, aż właściciel uzbierał pieniądze na kolejny etap budowy. Dziś domy buduje się i zasiedla średnio w czasie dwóch lat. Mają wykończone elewacje, podjazdy wyłożone kostką i coraz częściej od razu założony ogród. Przede wszystkim jednak dom polski jest domem katalogowym. Główną zaletą projektu gotowego jest jego cena – od 1,6 tys. do 5 tys. zł. Oczywiście trzeba liczyć się z kosztami zaadaptowania dokumentacji do konkretnej działki. Mimo to projekty powtarzalne pozostają dwu- albo nawet pięciokrotnie tańsze od zamówień indywidualnych. Prawdopodobnie dlatego domy z katalogów wybiera ponad 70% budujących. Pozostałe 30% to liczba nie do końca jednoznaczna. Inwestorzy często idą do architekta z projektem, który znaleźli w katalogu, i chcą na jego podstawie stworzyć swój. Trudno powiedzieć, ile osób zamawia prawdziwy projekt indywidualny, przygotowywany całkowicie od zera według ich potrzeb. – Ikoną projektu wybieranego w ostatnich latach przez Polaków może być „Manuela”, nieduży dom dla czteroosobowej rodziny – mówi Aneta Demianowicz. Znalazła „Manuelę” na kilku forach budowlanych, zdobyła adres, gdzie była stawiana, i pojechała na reportaż. – Nie zapisałam numeru domu. Znałam projekt z internetu,