Donos na Jędraszewskiego

Donos na Jędraszewskiego

Ta sprawa jest znana, udokumentowana, skomentowana i obśmiana, obecna nawet w Wikipedii. Jeżeli dziś do niej wracam, to dlatego, że arcybiskup metropolita krakowski, prof. dr hab. Marek Jędraszewski, wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Po uwagach o „tęczowej zarazie” czy niedawnym porównaniu Strajku Kobiet do SS wypowiedział umowę najmu „Tygodnikowi Powszechnemu”. Lokal w Krakowie przy ul. Wiślnej 12 ma znaczenie historyczne, redakcja zajmowała go przez 76 lat. Czy tablicę Jerzego Turowicza też będzie musiała usunąć? Sprawa, w której Jędraszewski stał się naukowym pośmiewiskiem, zaczęła się w roku 2016. Obchodzona wtedy 1050. rocznica chrztu Mieszka posłużyła zamieszkałemu w Polsce amerykańskiemu historykowi Philipowi Steele’owi do opublikowania w „Rzeczpospolitej” („Plus Minus” 2-3.04.2016) tekstu „Zapiski Kpinomira. Życie erotyczne Mieszka I”. Tekst ten ujawniał nieznany dotąd (ukryty w X w. przez opata Rechotosława) dokument „Vita Mesconis” [Życie Mieszka] autorstwa spowiednika Dobrawy, księdza Kpinomira. Kpinomir podał imiona siedmiu, poślubionych przed Dobrawą, pogańskich żon Mieszka: Całusława, Biustyna, Błogomina, Udowita, Pieściwoja oraz bliźniaczki Rębicha i Pępicha. Tekst w „Rzeczpospolitej” zawierał informację: „rozmawiał 1 kwietnia 2016 r. Philip Earl Steele”. Nawet dziecko by się zorientowało, że to żart na prima aprilis. Ale nie Jędraszewski. Jako prawicowiec jest on wyprany z poczucia humoru, a żadne światełko ostrzegawcze nie zapaliło mu się nawet wtedy, gdy przeczytał imię Biustyna, którego Słowianka z czasów przedchrześcijańskich jako żywo nie mogła nosić. Natomiast w redagowanych przez siebie „Łódzkich Studiach Teologicznych” (nr 2, 2017) opublikował na honorowym miejscu artykuł „Chrzest Polski”, w nim zaś powołał się na świadectwo Kpinomira („Według Kpinomira, spowiednika Dobrawy, który w kronice zatytułowanej »Vita Mesconis«…”). „Łódzkie Studia Teologiczne” mają charakter naukowy, a teksty w nich zamieszczone przynoszą autorom oficjalne punkty. Artykuł Jędraszewskiego – nawet bez wpadki o Kpinomirze – ma wartość naukową zerową, jest na poziomie pogadanki dla dzieci. Wystąpienie arcybiskupa-profesora odnalazł i omówił Wojciech Maziarski („Ile są warte profesorskie tytuły dostojników Kościoła”, „Gazeta Wyborcza” 25.05.2019). Zaraz potem (26.05.2019) napisał o tym w OKO.press Adam Leszczyński. Zwrócił on uwagę, że „gdyby Steele odnalazł kronikę Kpinomira, byłaby to wielka naukowa sensacja, o której słyszeliby wszyscy – włącznie z osobami, które w ogóle historią interesują się średnio”. Obaj autorzy pytali zatem o poziom dzisiejszej nauki kościelnej. Ja zaś pytam za nimi dalej. Czy bowiem redakcja „Łódzkich Studiów Teologicznych” czyta powierzone sobie materiały? Czy również czyta artykuły swego naczelnego? A czy zamawia recenzje zewnętrzne? Jeżeli tak – to czy recenzenci mają prawo ostrzec autora (nawet arcybiskupa i nawet naczelnego) przed kompromitacją? Wreszcie (powtórzę za Leszczyńskim): czy autor prac z dziedziny filozofii XX-wiecznej ma kompetencje, by zajmować się historią średniowiecza? I jak artykuł z dziedziny tej niby-mediewistyki ma się do teologicznego charakteru pisma? Słowo „ignorant” to najłagodniejsze z określeń, jakie cisną się na usta. I żeby tylko ono. Przecież Jędraszewski okazał się naukowym oszustem – i to nawet dwukrotnie. W załączonej w artykule bibliografii podał książkę Steele’a „Nawrócenie i chrzest Mieszka I”, w której oczywiście żaden Kpinomir nie występuje (ja za takie postępowanie odmawiam zaliczenia studentowi). A z zawieszonych w internecie „Łódzkich Studiów Teologicznych” wzmiankę o Kpinomirze najspokojniej usunął. Zamiast więc przeprosić czytelnika lub nawet bez słowa zamieścić erratę, uciekł się do tanich sztuczek. Powinien teraz rzeczony fragment wyciąć także ze wszystkich egzemplarzy drukowanych swego pisma. Pozostają ostatnie już pytania. Czy „Łódzkie Studia Teologiczne” powinny się znajdować na liście czasopism punktowanych? I czy jakiekolwiek stanowisko w tej sprawie wyraził kiedykolwiek Senat Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza? Jędraszewski jest profesorem UAM i jako taki podpisał się w przywoływanym artykule. Dziś człowiek tego formatu wypędza „Tygodnik Powszechny”. Z „Tygodnikiem” byłem związany przez ponad ćwierć wieku, a przez kilkanaście lat pracowałem w jego redakcji. Zerwałem w roku 2002, gdy zapanowała tu moda lustracyjno-ipeenowska, ale nawet gdyby charakter „Tygodnika” pozostał taki, jak wtedy (a nie pozostał), powinnością ludzi dobrej woli jest wyrazić z nim solidarność. Oraz nie ustawać w piętnowaniu Kpinomira Jędraszewskiego. a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2021, 2021

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony