Gdy w poprzednim felietonie pisałem, że „pisowski prezydent ma niejednego jeszcze asa w rękawie”, wykazałem się zdolnością przewidywania, ale nie wyobraźnią. Bo nie wyobraziłem sobie, że dr Duda tuż przed świętami powie „weto” ustawie okołobudżetowej. Tyle że jemu też zabrakło wyobraźni, bo w odpowiedzi minister Bartłomiej Sienkiewicz postawił Polskie Radio, TVP i PAP w stan likwidacji. Czyli cios pisowskiego prezydenta trafił w próżnię. Czy w próżnię trafią także jego pogróżki z noworocznego orędzia? Dziś nie wiadomo jeszcze, czy dr Duda podpisze nową ustawę okołobudżetową, czy może znów ją zawetuje. Ale zawetować byłoby źle, skoro nie ma już w niej dotacji na media publiczne. Lecz podpisać też byłoby źle, skoro media publiczne znajdują się w stanie likwidacji. A tu jeszcze kolejny dylemat: uznawać, że niegdysiejsze ułaskawienie osób nieprawomocnie skazanych jest ważne, a więc wpakować do więzienia Kamińskiego z Wąsikiem? Czy jednak ich teraz prawomocnie ułaskawić, przyznając, że tamto ułaskawienie było nieważne? Skoro i tak źle, i tak niedobrze, pozostaje prezydentowi RP naskarżyć światu na Polskę. Tak zapowiedział – naprawdę! Pisowski cyrk nie ma końca. A Polska i bez tego pęka ze śmiechu. Roman Giertych zadedykował wetującemu Dudzie te słowa z „Konrada Wallenroda” Adama Mickiewicza: „Ja to sprawiłem; jakem wielki, dumny, / Tyle głów hydry jednym ściąć zamachem! / Jak Samson jednem wstrząśnieniem kolumny / Zburzyć gmach cały, i runąć pod gmachem!”. Oczywiście można się śmiać z nieszczęsnego weta, jednak ujawniło ono coś znacznie istotniejszego niż blamaż Dudy i szefa jego gabinetu, młodziutkiego Marcina Mastalerka. Oto okazało się to, co wielu mówiło zawsze: niszczenie porządku prawnego nie jest niewinne. Nie tylko służy ono wzmocnieniu władzy, przemieniając ją w dyktaturę. Tworzy nade wszystko chaos prawny, w którym stało się teraz możliwe nieuznawanie prawomocnych wyroków sądowych, okupowanie gmachów publicznych, tworzenie odrębnych władz Polskiego Radia, TVP i PAP. Już mniejsza o to, że gdy kiedyś PiS, gwałcąc konstytucję, podporządkowywało sobie media, nikt nie uciekał się do przemocy. Bo w tej chwili najważniejsze jest to właśnie: tworzenie dwuwładzy, alternatywnej rzeczywistości, owego „państwa równoległego”, o którym mówił były szef CBA Paweł Wojtunik, a które według prof. Ewy Łętowskiej doprowadziło do „sepsy konstytucyjnej” i „rozpadu struktur państwa”. Grudniowe awantury PiS wpisały się w kontekst międzynarodowy, w którym prawica – skądinąd wzorem bolszewików – za nic nie chce oddać władzy raz zdobytej. Ten kontekst to okupacja Kapitolu w Waszyngtonie 6 stycznia 2021 r. oraz rewolta w Brasílii 8 stycznia 2023 r. Oczywiście w Polsce wszystko to dzieje się w skali pisowskiej, czyli groteskowej. A przecież tu także padło wezwanie do przelewu krwi, a choć natychmiast zostało skontrowane – kto zaręczy, że sytuacja nie wymknie się kiedyś spod kontroli? Historia Polski była nieraz historią anarchii. W XVII w. spirala nienawiści eksplodowała rokoszem Jerzego Lubomirskiego i bitwą pod Mątwami, gdzie wzajemnie się wyrżnęły 3 tys. szlachty. Może obok nauczania młodzieży o polskich przewagach pod Kircholmem i Kłuszynem trzeba jej stale przypominać tę właśnie bitwę: przykład, do czego prowadzą rozgrzane polityczne emocje. Ale z historii najnowszej mamy już inny przykład. Bronisław Geremek tak zapamiętał z roku 1989 postawę prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego: „Proponowaliśmy zmiany odrzucające cały ustrojowy porządek istniejący w Polsce od 40 lat, oczekiwałem więc oporu ze strony byłego pierwszego sekretarza. (…) Generał jednak wysłuchał tylko moich propozycji i jeszcze raz zadeklarował swoją lojalność wobec woli rządzącej koalicji, a nawet zaproponował pomoc w przekonaniu klubu PZPR do reformy prokuratury” („Rok 1989. Geremek opowiada, Żakowski pyta”, Warszawa 1990, s. 378). Można snuć długie rozważania, kto stał bliżej narodu: władza PPR/PZPR, kiedyś Polsce narzucona i zależna od sąsiedniego mocarstwa, czy władza kiedyś wybrana przez samych Polaków, werbalnie bardzo patriotyczna, lecz nieuznająca ani demokracji, ani międzynarodowych zobowiązań. Na razie – mówi Giertych o Dudzie – „nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego przeciwnika”. Ale – jak się rzekło – od groteski do tragedii może być czasem tylko krok. Przed czym ustrzegł nas w roku 1989 gen. Jaruzelski? I gdzie byśmy dziś byli, gdyby prezydentem był wtedy nie on, lecz dr Duda? a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint