Polacy przepijają ponad 40 mld zł rocznie Minęła czwarta. Warszawa jeszcze śpi. O tej porze kupno chleba graniczy z cudem, ale mówi się, że wódkę kupić można o każdej porze. Stolicę oplata sieć całodobowych sklepów monopolowych, które niekiedy mają wygląd luksusowych wódczanych delikatesów, a czasami mieszczą się w obskurnych pawilonach. Na granicy Mokotowa i Wilanowa też znajdzie się takie sklepy. Ale wcale nie jest to łatwe. W kilku miejscach, gdzie jakiś czas temu funkcjonowały nocne sklepy z alkoholem, dziś działają inne branże. Zdziwienie. Kolejny martwy pawilon, który latami kusił klientów jaskrawoczerwonymi reklamami. Kartka informuje, że niedawno został zamknięty do odwołania. Dwie kobiety czekające na autobus są tutejsze, ale nie wiedzą, z jakiego powodu to zamknięcie. – Może miejscowi ludzie przestali pić? – zagaduję. A one uśmiechają się i mówią, że jakoś w to nie wierzą, ale być może z powodu inflacji okoliczni piją mniej, bo ich nie stać. Jedna, żeby się zdystansować od tematu, stwierdza: – My nie pijemy, my pracujemy. No i są. Dwa pawilony całodobowe dzieli zaledwie sto kroków. Te jakoś dają sobie radę, mimo bliskości konkurencji i inflacji. Pierwszy w godzinach nocnych sprzedaje tylko przez okienko. Nie każdemu, nawet bardzo spragnionemu, to się podoba. Podobno z tego powodu klienci wybierają ten drugi, gdzie drzwi cały czas stoją otworem. W środku klient, mężczyzna w średnim wieku. W plastikowej reklamówce dwie puszki piwa, kupione przed chwilą. Pochłonięty opowiadaniem sprzedawczyni o problemach z córką. Czy te piwa na topienie rodzinnych zmartwień? W sklepie oferta szeroka. Marki poślednie i te z najwyższej półki, nawet ponad 200 zł za butelkę. Zaledwie jeden klient wyjdzie, już wchodzi następny: kobieta w średnim wieku po papierosy, młody chłopak po piwo, dziewczyna po napój energetyczny… To ta pora dnia, kiedy pojawiają się nie tylko spragnione nocne marki, ale też osoby śpieszące do pracy, które potrzebują coś na kaca albo energetyka na pobudzenie. – W nocy większość ludzi przychodzi po alkohol – mówi sprzedawczyni. – Czy dużo jest klientów? Dużo. Na przykład od godz. 19 wczoraj do tego momentu było 230. A jeszcze więcej bywa w nocy z niedzieli na poniedziałek. Ostatnio było 380 klientów (!). Rano człowiek ledwo żyje, jak tyle osób obsłuży. Ale i dzienne dyżury niedzielne są uciążliwe, szczególnie jak jest niedziela niehandlowa. Ludzie przychodzą nawet po kilka razy. Kupią piwo, wypiją, przyjdą po drugie, potem po trzecie… Jakby nie mogli od razu trzech kupić. Myślę, że oni nie wiedzą, jak mają ten wolny czas sobie zorganizować, i tak krążą między sklepem a domem. To trochę smutne. Proszę wybaczyć, że ja cały czas butelki na półkach ustawiam, ale jak przed siódmą przyjdzie koleżanka, to wszystko musi mieć przygotowane. A w nocy bardzo dużo się sprzedało. Szef będzie zadowolony. Prawie 10 litrów na głowę Pijemy. Jak wynika z danych GUS, w 2020 r. statystyczny mieszkaniec Polski, łącznie z niemowlakami i stulatkami, wypił 9,62 litra stuprocentowego alkoholu. Niemal trzy dziesięciolecia wcześniej, w 1993 r., ta wielkość wynosiła 6,52 litra. Od czasu transformacji ustrojowej spożycie alkoholu wzrosło o prawie połowę. To dużo. W tym czasie zmieniła się także struktura spożycia, bo w 1993 r. rodacy delektowali się głównie wyrobami spirytusowymi, a na drugim miejscu było piwo. Ale już w 1998 r. piwo zajęło pierwsze miejsce i tak było przez kolejne lata. Polacy sami uważają się za naród, który lubi wypić. W rzeczywistości nie należą do czołówki europejskich konsumentów napojów alkoholowych. Statystyki, które prowadzi WHO, odnoszą się do konsumpcji napojów alkoholowych w stosunku do mieszkańców powyżej 15. roku życia, a nie na głowę jednego mieszkańca, jak to oblicza GUS. Według danych WHO z 2018 r. w Polsce konsumuje się więc aż 11,71 litra na osobę powyżej 15 lat. Mimo to znajdujemy się w środku stawki. W Europie czołowe miejsca zajmowały w 2018 r. Czechy – 14,45 litra na osobę, Litwa – 13,22 litra na osobę i Niemcy – 12,9 litra na osobę. Wyprzedzają nas też Francuzi, Portugalczycy, Hiszpanie i Bułgarzy. Panuje przeświadczenie, że spożycie alkoholu jest zależne od dostępności punktów sprzedaży. Najbardziej utrudniony dostęp jest w krajach muzułmańskich, w których islam zabrania konsumpcji alkoholu.
Tagi:
alkohol, alkoholizm, Austria, Brwinów, Bułgaria, Czechy, Finlandia, Grodzisk Mazowiecki, GUS, Hiszpania, Iran, Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom, Litwa, lockdown, Magdalena Dardzińska, Marta Zin-Sędek, Michałowice, Mokotów, nałogi, Niemcy, pandemia, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, piwo, Podkowa Leśna, polskie rodziny, Portugalia, prohibicja, psychologia, sklepy monopolowe, społeczeństwo, Warszawa, WHO, Wilanów, wino, wódka, zdrowie psychiczne, zdrowie publiczne, Zielonka, Zjednoczone Emiraty Arabskie