Droga ocalenia

W dwu poprzednich felietonach pisałem o zaniku skuteczności misji duszpasterskiej Kościoła katolickiego, ale opis dowodów tego zaniku zajął mi tyle miejsca, że nie dotarłem do sedna sprawy. Pisząc to, co piszę, pragnę się zastrzec, że nigdy nie atakuję Kościoła, co mi się często zarzuca. Wyrosłem w murach tego Kościoła i nie zamierzam się nigdzie wyprowadzać, natomiast bardzo często w myślach, mowie i w pisaniu krytykuję kler katolicki, łącznie z jego biskupami, za częste chodzenie po manowcach wiary i ludzkiej przyzwoitości. Zanik skuteczności duszpasterskiej misji Kościoła jest zjawiskiem dającym się obserwować na wielu polach. Wskazywałem poprzednio na kryzys demograficzny który jawnie udowadnia, iż spadek liczby dzieci jest wyraźną pochodną masowego używania przez katolików, za jakich uważa się olbrzymia większość Polaków, zakazanych surowo przez Kościół środków antykoncepcyjnych. Wierni w tej sprawie wyłamali się z dyscypliny zalecanej im przez kler i widzimy skutki, niezbyt radosne nawet z czysto świeckiego punktu widzenia, gdyż kryzys demograficzny prowadzi rychło do skrzywienia korzystnej struktury demograficznej społeczeństwa. Są jednak inne pola tego zaniku skuteczności misji duszpasterskiej. Groźna, wręcz masowa demoralizacja młodzieży, objawiająca się zarówno zwykłym bandytyzmem, narkomanią i handlem tym zabójczym towarem; życie młodzieży w nieformalnych związkach seksualnych, czyli na kocią łapę; lekceważenie pracy; brak szacunku dla starszych; alkoholizm; krzywda wyrządzana dzieciom przez młodych ludzi łatwo porzucających matki z niemowlętami, gdy trzeba ponosić ciężary związku, lub gdy spodoba się inna. Wiele stron można zapisać takimi oskarżeniami, lecz to jałowe zajęcie. Nie wolno także obciążać całego kleru odpowiedzialnością za te smutne fakty. Ogrom zła płynie w kierunku młodzieży z różnych stron i trudno przesądzić, jakimi środkami i kto mógłby tę falę zatamować. Nie wolno także tracić z oczu ogromnych wysiłków wielu wspaniałych kapłanów, ochraniających młodzież, a także i starsze pokolenia, od uległości wobec pokus, jakie niesie współczesny świat. Nie piszę, by oskarżać kogokolwiek. Ja po prostu stwierdzam fakty i martwię się ich istnieniem. Bez tych kapłanów, osiągających sukcesy w walce ze złem, byłoby zapewne jeszcze gorzej, niż jest, ale mimo ich pracy i poświęcenia świat się laicyzuje. Nawet rzadko spotykane, lecz ważne i mądre pouczenia kleru coraz trudniej docierają do adresatów, którzy nawet jeśli chodzą do kościołów w swoich parafiach to żyją po swojemu, daleko od nauk odbieranych w młodości. Wielu wchodzących w dorosłe życie ludzi wyznaje zasadę: „Nie ma Boga – wszystko wolno“. Bardzo niewiele zrobiono u nas i w innych krajach, by propagować inny niż oparty o motywacje religijne system etyczny. Profesor Kotarbiński ze swoim systemem etyki niezależnej był dla kleru wrogiem numer jeden. Także i tak zwana komuna nie szanowała jego niezależnych myśli i nakazów moralnych. W filmie, jaki nakręciłem na krótko przed śmiercią uczonego moralisty, był fragment poświęcony tej sprawie, iż kler zwalcza idee głoszone przez profesora. Cenzura wycięła mi ten kawałek taśmy i w ogóle całą apologię Kotarbińskiego, j ka zawarłem w rozmowie z nim, traktowano bardzo nieufnie. Tekst rozmowy opublikowany w piśmie „Literatura” też uległ kastracji. Zanik skuteczności misji duszpasterskiej Kościoła uważam za wielkie nieszczęście w kraju, gdzie nie istnieje choćby ślad innego zespołu pojęć moralnych, dostępnych dla młodzieży. Jednocześnie atak laicyzacji na wiarę, na religię, na tradycję staje się automatycznie atakiem na kulturę i jej korzenie. Jak zatem pogodzić sprzeczność pomiędzy tradycyjnym nauczaniem zasad moralności w oparciu o tradycję żydowsko-chrześcijańską z rosnącym sceptycyzmem młodzieży wobec świata cudów, diabłów zmieniających się w wieprze, wody zamienionej w wino, budzenia do życia umarłych czy wstępowania żywcem do nieba? Religia stanowiąca kościec naszej dotychczasowej cywilizacji coraz mniej przekonująco objaśnia młodym pokoleniom świat dzisiejszy i jego dzieje. Co gorsze, młodzi uczą się, że kler przez długie wieki tamował rozwój wiedzy o świecie, nauczając fałszywie o początku świata, o ziemi stanowiącej jego centrum i, co gorsza, odkrywców prawdy o naturze świata sekował, a nawet prześladował, zaś ich dzieła umieszczał na indeksie ksiąg zakazanych wiernym do czytania. Zostaje więc klerowi obrzędowość, piękna widowiskowo i muzycznie, ale uboga w motywacje moralne, bo skoro poddaje się w wątpliwość istnienie Boga jakże oddziaływać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2000, 2000

Kategorie: Felietony