Drożyzna i wojna

Drożyzna i wojna

Warszawa 12.05.2022 Dr hab. Miroslawa Huflejt - Lukasik - psycholog, psychoterapeuta i coach, fot.Krzysztof Zuczkowski

Polacy mają prawo się bać Dr hab. Mirosława Huflejt-Łukasik – pracuje na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, w Katedrze Psychologii Biznesu i Innowacji Społecznych. Prowadzi badania m.in. nad skutkami i kosztami zmian. Pionierka coachingu w Polsce, senior coach i superwizor. Także psychoterapeutka i superwizor psychoterapii. Czego najbardziej boją się dziś Polacy? – Badania CBOS przeprowadzone na przełomie zimy i wiosny, ale jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę, dobrze pokazują nam obraz „lęków” i obaw Polaków. Na pierwszym miejscu są inflacja i drożyzna, których boi się 71% z nas. I właściwie tyle samo osób obawia się wojny. Na dalszych miejscach, ale dość blisko: choroba i pandemia (64% i 38%) oraz – znów – pogorszenie się sytuacji materialnej (34%). Jednak lęki i strachy to dwie różne rzeczy. To znaczy? – Lęk dotyczy nieokreślonych okoliczności, wypływa z tkwiącej w nas niepewności, to indywidualna sprawa dotycząca trudności i problemów pojedynczej osoby. Ale jeśli możemy zlokalizować i nazwać przyczynę, a strach dotyczy konkretnych wydarzeń, to mówimy raczej o obawach społeczeństwa, a nie lękach. Obawiamy się realnych zagrożeń: rosnących kosztów życia i drożyzny, nieudolności polityków w walce z tymi problemami itd. Trudno więc w tym przypadku mówić o nieuzasadnionych lękach. Lęku może doświadczać ktoś z powodu problemów osobistych, ten ktoś może mieć bardziej podatną na lęk osobowość, można doświadczać lęku nawet w dobrej sytuacji życiowej i zawodowej. Po prostu nie wszyscy rodzimy się doskonale uzbrojeni przeciwko lękowi i związanym z nim negatywnym emocjom. Ale jeśli obok naszego kraju toczy się wojna, to nic dziwnego, że pojawia się szeroko odczuwany strach przed wojną, prawda? Nawet jeśli ta wojna nie toczy się u nas, a my doświadczamy jej konsekwencji tylko pośrednio, występujący dziś w Polsce strach przed wojną jest zupełnie zrozumiałym zjawiskiem. To co o polskim społeczeństwie mówi dziś ten katalog obaw i strachów? – Główne obawy lub strachy polskiego społeczeństwa odzwierciedlają prawdziwe zagrożenia wokół nas. Nie można się dziwić, że w czasach kryzysu inflacyjnego, wojny za progiem i po doświadczeniu pandemii trzy największe obawy społeczeństwa dotyczą właśnie drożyzny, bezpieczeństwa i zdrowia. Ludzie mają prawo się bać. Niezależnie też od naszej indywidualnej oceny tego, jak prawdopodobne jest, że Polskę dotknie wojna, co do tych trzech najważniejszych zagrożeń nasze społeczeństwo jest zgodne. Zadam to pytanie w trochę nienaukowy sposób, ale czy powinno nas zaskakiwać, że dwie rzeczy zagrażające bezpośrednio życiu – wojna i choroba – i tak przegrywają w tym zestawieniu z drożyzną? – Myślę, że dla wielu osób w naszym kraju drożyzna również jest wręcz zagrożeniem życia. Jeśli ktoś musi wybierać, co kupić: jedzenie czy leki, to nie jest teoretyczny dylemat. Co może nawet ważniejsze, to dramat bliższy naszej codzienności niż wojna. Bo ona wciąż toczy się za naszymi granicami. Zresztą w sprawie pandemii było trochę podobnie, bo zadziałał mechanizm „nierealistycznego optymizmu”, któremu wszyscy ulegamy. Co to znaczy? – Ludzie w pandemii uważali, że choroba jest jak najbardziej prawdziwa, ale akurat oni nie zachorują. Może ktoś inny umrze, może ktoś inny trafi do szpitala, ale nie ja! Takie myślenie można rozciągać na wiele dziedzin życia. Czy to zjawisko jest charakterystyczne tylko dla nas, Polaków,? – Nie, dla wszystkich ludzi. Nauka zbadała ten mechanizm. Natura wyposażyła nas w pewien wrodzony optymizm. To siła, która pozwala nam przezwyciężać trudne momenty. Ale ten mechanizm potrafi czasami działać w sposób nie najkorzystniejszy dla nas. Gdy np. zagrożenie jest trochę od nas oddalone, zaczynamy z przesadną pewnością uważać, że nas nie dotknie. Uważamy więc, że wojna i wirus nas ominą. Ale wiemy, że od podwyżek cen nie ma ucieczki. – Otóż to. Widzimy je przecież codziennie w sklepach, w swoich portfelach i na kontach. Nasze wpływy są takie same albo i mniejsze niż wcześniej, za to ceny artykułów pierwszej potrzeby i wydatki na utrzymanie rodziny rosną. Tu nawet nie ma miejsca na optymizm, bo zderzamy się z rzeczywistością inflacji i drożyzny dosłownie na każdym kroku! I nic nam po „nierealistycznym optymizmie”, gdy przed nami bliskie i realne zagrożenie. Czy za obawą przed inflacją stoi wspomnienie lat 90.? Niektórzy badacze i ekspertki uważają – lub może uważali tak do niedawna – że to sprawa pokoleniowa.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 21/2022

Kategorie: Kraj, Wywiady