Jadę do Zgorzelca. Długa, ale bezbolesna podróż, bo pociągami nowej generacji, z przesiadką we Wrocławiu. Tam dobra kawa na pięknym dworcu. Zamieszkałem blisko granicy. W nocy po przyjeździe poszedłem na spacer, by przekroczyć most graniczny. Pusto, cicho, jakby Europa była zszyta już na zawsze. A jednak na środku mostu, pod którym bezszelestnie płynęła Nysa, nagle poczułem szwy. Od dwóch lat już wiemy, że wspólna Europa niekoniecznie jest nam dana raz na zawsze. Rano w domu kultury wykład o Leśmianie dla uczniów liceum. Jaki to dom?! Raczej niezwykły pałac, z potężnym holem zwieńczonym wielką kopułą. Przed wojną było tam pruskie muzeum. Budowla eklektyczna, imponująca, chociaż ponura. Przyszło kilka klas licealnych, udało mi się przez godzinę utrzymać ich uwagę na smyczy. Na pewno nie miało to wiele wspólnego z lekcjami, do których są przyzwyczajeni. Po południu spotkanie autorskie. Duża i czuła publiczność. Jak zwykle dominują starsze panie, a brakuje panów. Tak kobiety przejmują od mężczyzn świat. Aluzje polityczne chwytane są w mig. Łapię się na tym, że unikam mówienia wprost o polityce, żeby nie narobić kłopotu organizatorom, jeśli nie teraz, bo jeszcze nie jest tak źle, to w przyszłości, bo ta przyszłość zdaje się pochmurna i burzowa. Zgorzelec to przedwojenna gorsza dzielnica Görlitz, jak Praga w Warszawie, więc brzydziej tu i są PRL-owskie bloki. A Görlitz cudne. Dziwne uczucie, jakby stykały się ze sobą rzeki dwóch cywilizacji, niższej i wyższej, więc powinny się zlać w jedno morze, a tylko kropelki przenikają w obie strony. Nieustannie piszę, jak wiele się zmieniło w Polsce na lepsze, ale te zmiany nadal są wyspowe. To prawda, że wyspy są coraz większe i coraz ich więcej, lecz między nimi wiele nędznej, zepsutej materii. Chodziłem po Görlitz zachwycony pogodną urodą tego miasta. W Zgorzelcu mieszkałem w hotelu PTTK, jedynym tutaj, dosyć podłym, ale wystarczającym. Obok tania i świetna restauracja, w niej międzynarodowe towarzystwo, ukraińska młodzież, bardzo sympatyczna, i nad pianą piwa kiwający się Niemcy. Język śpiewny i język brutalny. Kiedy byłem w parku po niemieckiej stronie, a robotnik krzyknął do kierowcy wywrotki: Halt!, od razu zapaliła mi się czerwona lampka. A przecież wiem, że dzisiaj to być może najbardziej tolerancyjne społeczeństwo w Europie. Dworzec w Zgorzelcu na pewno najbardziej osobliwy w Polsce. Ruina to nie jest metafora, ruina dosłowna, straszna. A w Görlitz dworzec przepiękny, secesyjny, perełka architektury. Do Wrocławia jednak już eleganckim szynobusem, potem przesiadka, oba pociągi europejskie, ludzie w nich też. Dopiero w warszawskim autobusie skrzep tej innej Polski, pierwotnej. Przede mną dwóch osobników, jeden niemal trzeźwy, drugi ogolony na łyso i zupełnie pijany, ze zwieszoną głową, którą przy każdym zakołysaniu się autobusu walił w szybę. Ten niemal trzeźwy podkładał mu troskliwie dłoń pod głowę. Potem na kolejnym przystanku jakimś cudem udało mu się wyciągnąć pijanego z siedzenia, następnie z autobusu i dowlec na ławkę. Zawsze mnie wzruszała w Polsce ta braterska troska wzajemna pijaków. W tym autobusie jechało kilku śniadych młodych ludzi – nasi nieliczni uchodźcy patrzyli przerażeni na pijacką scenę. • Małe przyjęcie u sąsiadów. Jest reżyserka Ania K., rozmawiamy o tym, jak PiS niszczy polski film. Ania miała ambicje robić niekomercyjne kino, teraz chce uciekać w komercję, by przetrwać okres smuty. Wszędzie ten sam mechanizm: obsadzanie wszystkich stanowisk przez swoich, na ogół podłych i niekompetentnych. PiS ma małe kadry, to zwykle są cynicy i pieczeniarze lub nawiedzeni. Ta cała rewolucja PiS to najazd na stanowiska ludzi miernych, którzy uważają, że im też się należy. PiS ujawniło Polskę zaściankową i przegraną, to miliony ludzi, którzy uważają się za ofiary transformacji. Gdyby nie katastrofa smoleńska, która obudziła mit Polski jako ofiary historii, śmierć Lecha Kaczyńskiego, jego psychopatyczny brat, karygodne błędy Platformy, ludzie ci musieliby potulnie czekać, aż podniesie się ogólny dobrobyt i polepszy się także ich sytuacja. Nadal będą czekać, ale niszcząc polskie elity i klasę średnią, mają poczucie rewanżu i tego, że odzyskują godność. Moja miła znajoma mawia czasami z pogardą o ludziach bez kultury „pięćset+”. Z tej arogancji klasy średniej, która się dorobiła, też bierze się nasza obecna klęska. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint