Co przyszły papież robił w czasach junty Arcybiskup Buenos Aires, kardynał Juan Carlos Aramburu, odebrał prawo do sprawowania mszy jezuicie Orlandowi Virgiliowi Yoriowi, jednemu z duszpasterzy villas [hiszp. villa – dzielnica biedy] w Archidiecezji Buenos Aires. Dlatego gdy rankiem w niedzielę, 23 maja 1976 r. oddziały wojska wkroczyły do villi w Bajo Flores, nabożeństwo w niewielkim szałasie odprawiał inny kapłan, Francisco Bozzini, zaledwie 50 m od domu Yoria, który z okna zauważył rząd hełmów. Z policyjnych wozów patrolowych i wojskowych ciężarówek wysiadła ponad setka żołnierzy. Dowódcy oddziału byli w randze oficerów wojsk lądowych, jednak towarzyszący im żołnierze powiedzieli proboszczowi Rodolfowi Ricciardellemu, że są piechurami marynarki wojennej z ESMA. Otoczyli villę, a po mszy zatrzymali ośmioro katechetów, towarzyszy aresztowanych tydzień wcześniej, wśród nich Yoria i Francisca Jalicsa, kolejnego jezuitę mieszkającego w villi. Żołnierze wyzywali zakonników, zarzucając ich pytaniami, choć odpowiedzi wcale ich nie interesowały. (…) Yorio został bezceremonialnie wepchnięty do auta; na głowę założono mu płócienny worek. Gdy wysiedli z samochodu, zaprowadzono go do niewielkiego pomieszczenia z łóżkiem i posadzono na materacu, zakładając kajdany na nogi (spędził w tym ciasnym, ciemnym miejscu wiele dni). „Od czasu do czasu wpadali, by obrzucać mnie wyzwiskami i grozić mi. Nie dawali mi spać, nie wypuszczali do łazienki. Musiałem robić pod siebie, a oni nie pozwalali mi się przebrać. Straciłem poczucie czasu. Któregoś dnia dostałem zastrzyk, którym mnie uśpili”. (…) PODCZAS JEDNEGO Z PRZESŁUCHAŃ Yorio, majacząc, musiał odpowiadać na pytania mężczyzny cywila. Ten wykształcony, obeznany w psychologii i nauce Kościoła człowiek głosił „ewangelię według Massery”: „Powiedział mi, że jestem idealistą, ale mój błąd polega na tym, że zbyt dosłownie traktuję słowa Pisma, by żyć pośród ubogich. Że Chrystus miał na myśli ubóstwo duchowe. Że wypuszczą mnie na wolność, ale przez rok nie mogę się pokazywać, tylko pracować gdzieś w szkole, z jakąś inną grupą społeczną, bo do Ameryki Łacińskiej wkrada się marksizm”. (…) [Emilio] Mignone [w młodości działacz Akcji Katolickiej, potem minister i wiceminister edukacji] oskarżył kręgi kościelne o „złowrogi współudział” w działaniach wojskowych, którzy „zabrali się do brudnej roboty i postanowili oczyścić kościelne podwórko za przyzwoleniem eklezjastów”. Założyciel Centrum Studiów Prawniczych i Społecznych (CELS) uważa dziś, że „czasem zielone światło dawali sami biskupi”, i jako przykład podaje zatrzymanie Yoria: „Tydzień przed zatrzymaniem arcybiskup Aramburu, bez żadnego powodu i bez wyjaśnienia, odebrał mu licencję kapłańską. Z rozmów podsłuchanych przez Yoria w niewoli jasno wynika, że marynarka odebrała tę decyzję, jak i prawdopodobnie krytyczne oświadczenia prowincjała jezuitów Jorge Bergoglia na jego temat, jako upoważnienie do postępowania przeciwko niemu. Nie ulega wątpliwości, iż wojskowi informowali obu zwierzchników o domniemanym niebezpieczeństwie, jakie miał stanowić Yorio. Historia oceni pasterzy, którzy wydali swoje owce wrogowi, zamiast bronić ich i je ratować”. (…) ORLANDO YORIO nigdy w pełni nie doszedł do siebie. Pracował jeszcze w biskupstwie Quilmes, lecz czuł się tam zagrożony. Ostatecznie zapuścił korzenie w Urugwaju, gdzie zmarł w 2000 r. Niedługo przed śmiercią tak wspominał swoje relacje z Bergogliem: „Nie mam najmniejszego powodu, by sądzić, iż zabiegał on o naszą wolność, raczej wręcz przeciwnie”. Dwaj kapłani, Jalics i Yorio, „zostali uwolnieni dzięki staraniom Emilia Mignonego i wstawiennictwu Watykanu, a nie [dzięki] wpływom Bergoglia, ponieważ to on właśnie był tym, który ich wydał”, utrzymuje Angélica Sosa de Mignone. Żona jednego z desaparecidos, która czyniła zabiegi u nuncjusza Laghiego, wspomina, jak ten opowiadał, że „wyciągnął z ESMA” dwóch zakonników. Natomiast Alicia Oliveira sądzi, iż jej przyjaciel kardynał jest człowiekiem odważnym i wielkodusznym: „Gdy zaczęły się wojskowe represje, niektórzy uznali, że najlepszym rozwiązaniem zarówno dla działaczy, jak i dla villeros będzie, jeżeli ci, którzy prowadzili tam dzieło ewangelizacji i alfabetyzacji, wycofają się na pewien czas. Sama uczestniczyłam w dyskusjach z katechetami, którzy nie chcieli tego uczynić, twierdząc, iż działają z nakazu Bożego. W tej sytuacji nie było sposobu, by ich do tego zmusić. Kierując się tym samym kryterium ochrony ludzi, Bergoglio nakazał kapłanom opuścić villę. Towarzystwo Jezusowe jest zakonem opartym na strukturze wojskowej od czasów świętego Ignacego Loyoli. Okazali
Tagi:
Horacio Verbitsky