Dwanaście metrów

Sprawiłem sobie nowy regał, w związku z czym trochę uporządkowałem książki. Jest to zawsze okazja do przypomnienia sobie o zaległościach, no i wyciągnięcia książek związanych z aktualnie opracowywanym tematem. Bibliotekę mam w dwóch częściach, ponieważ i mieszkania są dwa: letnie i zimowe. Tym razem chodziło o letnie. Więc przede wszystkim zebrałem i zgromadziłem w jednym miejscu całą fantasy i SF. No, może nie całą, bo i w samej Warszawie jest tego jeszcze dosyć dużo. Proszę sobie wyobrazić, że różnego rodzaju fantastyczności, samej beletrystyki, zebrało się dwanaście metrów bieżących. Nawet nie usiłuję obliczyć, ile to będzie tomów – chyba jakieś 800-1000? W każdym razie bardzo dużo. A ile czasu zajęło mi ich przeczytanie, to już zupełnie nieprzeliczalne. Niektóre książki czytałem parę razy, wracałem do nich wielokrotnie, niektórych zupełnie nie pamiętam i raczej nie są tego warte. W każdym razie sporą część swojego życia, wiele dni i nocy, tygodni, a nawet lat spędziłem nad fantastyką. Przy czym znakomita większość książek, o których mowa, wyszła w ostatnich latach, bo w PRL fantastyka ledwie kapała z wydawnictw. Było o nią trudno, polowało się na nie, czasem zdobywało się książki po francusku, angielsku, częściej w rosyjskich, mocno ocenzurowanych, przekładach. Autorów radzieckich zresztą też było sporo, ale przeważnie kiepskich. Jefremow, Strugaccy zdarzali się rzadko. Sam zresztą to i owo przełożyłem. A więc, czy straciłem czas, czy też był z tego jakiś pożytek? Zapewne o wielu książkach pisałem, ale o większości przecież nie. Czytałem przede wszystkim dlatego, bo sprawiało mi to przyjemność, ale zawsze miałem wrażenie, że nie tylko o to chodzi. Przecież nie samą fantastykę czytałem! Przeciwnie, to była zawsze tylko cząstka lektur, gros czasu zajmowała mi literatura polska i obca, filozofia, historia, astronomia, biologia czy ezoteryka. Może właśnie te inne lektury sprawiły, że traktowałem fantastykę bardziej serio niż inni czytelnicy. Widziałem w niej projektowanie zupełnie innej rzeczywistości niż ta widzialna na co dzień. Pewnie, tkwią w tym i niebezpieczeństwa. W “Podróżach Sindbada Żeglarza” Leśmiana występuje król, którego nie sposób oderwać od lektury cudownych opowieści, obojętny na wszystko pozostałe. Chyba nie ma odpowiednika w oryginalnej “Tysiąc i jednej nocy”, jest zresztą ogromnie Leśmianowski. Ale jest dzieło jeszcze bardziej znaczące, a mianowicie “Don Kichot” Cervantesa. Przecież on właśnie oszalał, czytając nieskończoną wręcz ilość romansów rycerskich, które żywcem przeszczepił na pola i wioski Kastylii. Czy tak namiętny czytelnik fantasy nie dorobi się w końcu przekonania, że magia jest także rzeczywistością? Otóż jestem bardzo niedaleki od tego, tyle że to przekonanie wywiodłem raczej z lektur ezoterycznych niż z bajkowych opowieści. Ale czy na pewno tylko bajkowych? Fantasy współczesna widzi świat w kategoriach jakościowych, a to jest punkt widzenia bardzo mi bliski. Redakcja “Przeglądu” zawsze popada we frustrację, kiedy o tym piszę (to jest ten symboliczny temat niepowtarzalnego liścia), ale jeszcze psychiatry mi do domu nie podesłano. Dobre i to. Poza tym i ezoteryka, i fantasy mają jedną wspólną skłonność podejrzewania, że materia, a w szczególności materia żywa, kryje w sobie ogromne moce, omalże na skalę wszechświata. Sedlak by się pod tym z pewnością podpisał. Nie jestem, niestety, odkrywcą, raczej już komentatorem, ale zbudowałem cały system przekonań, które w felietonach dadzą się zaledwie bardzo skromnie wzmiankować. Kiedy napiszę książkę, nad którą aktualnie siedzę, czyli mniej więcej za rok, spróbuję swoje przekonania opracować i też nadać im formę książkową. Nie sądzę, żeby z niej wyrósł bestseller, chociaż, kto wie. Najpewniej jednak będzie to niskonakładowy druk, może nawet prywatny, ale z drugiej strony – najważniejsza moja książka, coś takiego jak “główniak” Witkacego. Notabene tego rodzaju książkę napisał także Snerg-Wiśniewski i też nie przyniosła mu cienia zysku. Errare humanum est… Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 46/2000

Kategorie: Felietony