Dwie Maryje

Dwie Maryje

Fot. Wikipedia

Igra z duchami prezydent, chodząc po cmentarzach w poszukiwaniu kandydatów do Orderu Orła Białego. Mogą mu się przyśnić, choćby po to, aby podziękować za uczyniony im po śmierci wielki zaszczyt. Może jednak się zdarzyć, że jakiś nieboszczyk, za życia niezłomny inaczej niż prezydent Duda, skrzywi się albo nawet odepchnie rękę z orderem. Bywa tak na jawie, że ludzie nie chcą albo nie życzą sobie ani pochwał z byle ust, ani najwyższych nawet odznaczeń z byle rąk. A cóż dopiero we śnie! Upiór może straszyć dostojnika nocą, ale sama zabawa z duchami per saldo się opłaca, bo jest to właściwie jedyne ryzyko wezwania osoby nieżyjącej do stawienia się na uroczystość wręczania odznaczeń. Poza tym pomysł ma same zalety. Nieboszczyk przecież nie zwoła konferencji prasowej, nie będzie się odcinać ani używać podejrzanego słowa na k, nie zrobi przed kamerami przedstawienia obrażającego aktualny majestat. Był taki moment w nieodległej przeszłości, chodzi o początek stycznia 2016 r., kiedy Andrzej Duda był samotnie Wielkim Mistrzem Orderu Orła Białego i jedynym członkiem jego kapituły. Zaszczytny tytuł dostał z automatu jako prezydent, a stał się jednoosobową kapitułą, bo opuścili go najpierw Aleksander Hall i Henryk Samsonowicz, a potem Jerzy Buzek i Krzysztof Penderecki. Kiedy się pracuje z ludźmi żywymi, trzeba się liczyć z takimi niespodziankami. Kiedy się odznacza tylko żyjących, też należy mieć na uwadze, że komuś coś strzeli do głowy. Ktoś ogłosi, że nie przyjdzie do pałacu, bo nie chce, ktoś inny chciałby przyjść, bo właśnie chce zwrócić odznaczenie. Minister Błaszczak kiedyś odmówił przyjęcia zasłużonej odznaki, którą uprzednio sam sobie przyznał. Dlatego wyróżnianie orderami osób, które dają gwarancję, że nie będą robić żadnych numerów, bo już nie żyją, jest usprawnieniem zdecydowanie poprawiającym komfort sprawowania władzy. Prezydentowi potrzebny jest taki przywilej, nawet jeżeli znajdą się oszczercy, którzy powiedzą, że ze strachu dekoruje nieżyjących. Gdyby się bał, nie robiłby tego, właśnie w trosce o spokojny sen, bez duchów. Podobnie należy się rozprawić z podejrzeniami, że prezydent udał się na cmentarz, żeby już zamknąć listę niezadowolonych z jego odznaczeń. Kandydaci z płyt nagrobnych wcale mu jednak nie ułatwią uprawiania polityki historycznej. Właśnie chciałbym wyrazić żal, że na trasie poszukiwań nie znalazły się dwa adresy lwowskie: cmentarz Orląt i cywilny, na Łyczakowie. Na pierwszym, z pewnością wbrew swojej i nie tylko własnej woli, spoczywa Maria Dulębianka. Była malarką, kiedy u nas malowanie było rzeczą męską i po nauki trzeba było się udać albo do Matejki, albo do Wiednia i jeszcze mieć w rodzinie kogoś z Wyczółkowskich. Stanęła do wyborów do Sejmu Krajowego w Galicji w roku 1908, dostała poparcie dwóch stronnictw i ponad 400 głosów, ale ją skreślono „ze względów formalnych”, bo była kobietą. Założyła Ligę Mężczyzn dla Obrony Praw Kobiet, do której sam bym wstąpił, gdybym wtedy żył, i także teraz, gdyby Liga istniała. Była przewodniczącą Zarządu Naczelnego Ligi Kobiet, literatką, sufrażystką, niezwykłej energii działaczką społeczną, prawdziwą matką Maryją równouprawnienia kobiet, a kto wie, czy nie osobą historycznie najbardziej zasłużoną w uzyskaniu praw wyborczych przez kobiety w Polsce. Przez osiem lat po śmierci Maria Dulębianka spoczywała na Łyczakowie, we wspólnym grobie z Marią Konopnicką. Obie tak chciały, a nawet, jak historyczna wieść niesie, planowały wspólny pomnik nagrobny. Żyły blisko siebie i chciały pozostać blisko po śmierci. Pewnie nie przypuszczały, że w niepodległej Polsce znajdzie się jakiś namaszczony satrapa, który będzie rozstrzygać, kto z kim może leżeć na cmentarzu. Dulębiankę wykopano, bo nie da się łagodniej nazwać tego brutalnego aktu, i przeniesiono na cmentarz Orląt, w maju 1927 r. Z nowego miejsca pochówku może płynie śmielsze upoważnienie do Orderu Orła Białego, ale pozostawmy sprawę następcom. Panie prezydencie, nie udało się w tym stuleciu, zacznijmy drugie od uczczenia w marcu 2019 r. setnej rocznicy śmierci Marii Dulębianki. Niech Pan weźmie w opiekę obie Maryje. Fot. Wikipedia Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 46/2018

Kategorie: SZOŁKEJS