Działanie dla dobra zwierzęcia nie zawsze oznacza ratowanie go za wszelką cenę Dr n. med. Tomasz Hutsch – adiunkt w Katedrze Patologii i Diagnostyki Weterynaryjnej SGGW, dyrektor laboratorium ALAB bioscience, lekarz weterynarii specjalizujący się w patologii zwierząt laboratoryjnych oraz patofizjologii doświadczalnej, ze szczególnym uwzględnieniem roli mikrobioty jelitowej w chorobach układu pokarmowego. Weterynaria ze względu na uprawnienia i obowiązki musi się rozpychać pomiędzy dyscyplinami naukowymi. Do niedawna po obronie dysertacji lekarz weterynarii zostawał doktorem nauk rolniczych. – Minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin zlikwidował tytuł doktora nauk weterynaryjnych. Byliśmy wrzuceni do jednego worka z leśnictwem, rolnictwem i technologią żywności. W 2023 r. weterynaria powróciła do rangi osobnej dziedziny nauk, wróciły weterynaryjne stopnie naukowe. To pokazuje zamieszanie z weterynarią, która musi się odnaleźć między naukami rolniczymi a medycznymi. Regulacje dotyczące różnych obszarów weterynarii ustanawia głównie Ministerstwo Rolnictwa, ale i Ministerstwo Zdrowia, np. w zakresie prawa farmaceutycznego, czy Ministerstwo Nauki – w zakresie doświadczeń na zwierzętach. Inspektorzy weterynaryjni to chyba najbardziej niewdzięczny dział weterynarii. – Państwowa Inspekcja Weterynaryjna jest wtłoczona pomiędzy prawo Unii Europejskiej a interesy rolników, naciskających na Ministerstwo Rolnictwa, któremu inspekcja podlega. Powiatowe inspektoraty weterynarii zazwyczaj podzielone są na zespoły ds. ochrony i zdrowia zwierząt i ds. bezpieczeństwa żywności, pasz oraz ubocznych produktów zwierzęcych. PIW nadzoruje również dobrostan zwierząt gospodarskich. Na ręce patrzą jej także fundacje prozwierzęce. Każda grupa ma pretensje do weterynarii, że kontroluje za mocno lub za słabo. Mimo stwierdzanych nieprawidłowości PIW nie może zabrać zwierząt, musi zgłosić fakt naruszeń do wójta, burmistrza, prezydenta, co wydłuża procedurę. Inspekcja monitoruje i zwalcza choroby zakaźne zwierząt oraz dba o bezpieczeństwo łańcucha spożywczego. Istnieje cały system bezpieczeństwa żywności i wyzwania z nim związane, np. pestycydy czy metale ciężkie zawarte w roślinach trafiają do paszy, następnie mogą zostać skumulowane w mięśniach zwierząt. Podobnie z antybiotykami i lekami podawanymi zwierzętom. Lekarze weterynarii kontrolują pasze, zdrowie samych zwierząt, następnie higienę mięsa, mleka czy miodu, aby produkt był bezpieczny. Dlatego mówimy o Weterynaryjnej Ochronie Zdrowia Publicznego. Ważne powiązanie – weterynarz a ochrona środowiska. – Zwierzęta produkują ok. 30% gazów cieplarnianych, szczególnie metanu. Rodzaj paszy, system hodowli i zdrowie zwierząt wpływają na funkcję ich układów pokarmowych, czyli źródło tych gazów. Antybiotyki, które podajemy zwierzętom czy ludziom, dostają się do środowiska i mogą wpływać na ekosystemy. Jednocześnie skala stosowanych antybiotyków sprzyja rozwojowi śmiercionośnych bakterii wielolekoopornych. Wiele ferm zwierząt gospodarskich, dużych producentów żywności, oczekuje, że zwierzęta nie będą otrzymywały antybiotyków. Rozwija się rynek badań suplementów diety, probiotyków, symbiotyków, żeby zwierzęta miały dobrze funkcjonujący układ immunologiczny, pokarmowy, by nie używać tyle paszy czy antybiotyków, a uzyskać te same efekty ekonomiczne (mleko, mięso itd.) i zmniejszać efekt cieplarniany. Rzadko wspomina się o weterynarzach mundurowych czy od zwierząt dzikich. – Weterynarze pracują w miejscach, które kojarzymy z ratowaniem i rehabilitacją zwierząt, i w tych, gdzie jest mniej miło. Jest osobna dyscyplina, medycyna zwierząt laboratoryjnych, gdzie lekarze sprawują nadzór nad zwierzętami wykorzystywanymi w badaniach doświadczalnych, są lekarze chorób pszczół czy ryb. Specjaliści chorób zwierząt nieudomowionych rehabilitują zwierzęta dzikie lub leczą egzotycznych pupili. Mamy wojskową inspekcję weterynaryjną oraz lekarzy granicznych jako jednostki zapewniające bezpieczeństwo sanitarne i weterynaryjne w czasie misji wojskowych, na przejściach granicznych, w tym na lotniskach. Pomówmy o zwierzętach doświadczalnych. – W szczególnie newralgicznych obszarach brakuje profesjonalizacji zawodu, np. przy zwierzętach laboratoryjnych. Mimo że mamy w Polsce specjalizację patologia i użytkowanie zwierząt laboratoryjnych, nadzór weterynaryjny może sprawować każdy lekarz weterynarii bez względu na specjalizację. Gorzej jest w sferze badań na zwierzętach. Żeby móc pracować na takim zwierzęciu, wystarczy jakiekolwiek wykształcenie wyższe i tygodniowy kurs. Bałagan panuje w ustawie z 2015 r. o ochronie zwierząt wykorzystywanych w celach doświadczalnych lub edukacyjnych. Eutanazji zwierząt może dokonywać każdy, kto ma co najmniej wykształcenie zawodowe lub branżowe i przejdzie szkolenie dla osób uśmiercających oraz odbędzie trzymiesięczny staż z uśmiercania zwierząt. Z drugiej strony, aby dokonać eutanazji psa lub kota, trzeba