NATO – światowy żandarm czy rzecznik pokoju? Po rozwiązaniu Układu Warszawskiego Sojusz Północnoatlantycki pozostaje najpotężniejszym paktem polityczno-militarnym na świecie. Jeszcze do niedawna decydującą rolę odgrywały w nim Stany Zjednoczone, ale coraz częściej ujawniają się znaczące rozbieżności między USA a innymi członkami NATO, szczególnie tzw. starymi członkami. Do tej pory główne pole działania zasadzało się na słynnym artykule piątym traktatu waszyngtońskiego, który w sposób obligatoryjny formułuje bezwarunkowy nakaz przyjścia z natychmiastową i skuteczną pomocą (czyli z całym posiadanym potencjałem militarnym) państwu – członkowi paktu, które uzna, że w stosunku do niego państwo trzecie dokonało aktu agresji. W tym zapisie nie ma mowy o konsultacjach ani analizach prawno-politycznych, czy casus belli zaistniał, czy też nie. Państwo napadnięte (może to być oczywiście grupa państw) samodzielnie decyduje o uznaniu napadu za agresję w świetle prawa międzynarodowego – i w konsekwencji o natychmiastowym wezwaniu wszystkich sojuszników na pomoc. Ten punkt traktatu, i nie tylko on, będzie przedmiotem dyskusji na szczycie NATO w Rydze w dniach 28-29 listopada. Coraz bardziej bowiem USA chcą załatwiać swoje interesy, wykorzystując do celów swojej polityki zagranicznej potęgę nie tylko militarną Paktu Północnoatlantyckiego. I to jest główna przyczyna pogłębiania się dystansu w najważniejszych sprawach pomiędzy liderami Unii Europejskiej a Stanami Zjednoczonymi. Pola konfliktu zarysowują się coraz wyraźniej. Najogólniej rzecz biorąc, spór toczy się o to, czy państwa NATO mają rozszerzać militarną obecność poza swoimi granicami, a nawet bardzo daleko od nich, na innych kontynentach. USA chcą zobowiązać innych członków paktu do czynnego udziału w operacjach poza obszarami własnych państw. I tu pojawia się kolejny, podstawowy problem, mianowicie relacje pomiędzy NATO a ONZ, ale o tym w dalszej części tekstu. Zakończona misja Misja NATO u schyłku XX w. została prawie zakończona w tym sensie, że funkcjonowanie paktu uratowało świat przed trzecią wojną światową. Tak, tą wojną nuklearną, po której, gdyby odbyła się kolejna, czwarta, to toczona byłaby prawdopodobnie na maczugi. Nową jakość i perspektywy dla Paktu Północnoatlantyckiego otwarło przyjęcie państw środkowoeuropejskich: Polski, Czech i Węgier. Właśnie rozszerzenie paktu o nowych członków – a aspirują do tego Chorwacja, Macedonia, Mołdawia i Gruzja – to jeden z ważnych kierunków dyskusji o nowych perspektywach NATO. I tu znów pojawia się konflikt pomiędzy interesami USA a większości państw NATO, szczególnie filarami Unii Europejskiej. Stany Zjednoczone forsują ideę partnerstwa globalnego, wciągają państwa europejskie w militarną współpracę z daleką Japonią, Nową Zelandią, a także bliższym geograficznie Izraelem. USA chcą, by NATO, posuwając się na wschód, znalazło się za około 10 lat nad wschodnimi krańcami basenu Oceanu Spokojnego. (Od strony zachodniej, biorąc pod uwagę zachodnie wybrzeże USA i Kanady, już jest). I tu nieuchronny jest przejściowo bliski alians z ANZUS (Pakt Bezpieczeństwa Pacyfiku, który tworzą USA, Nowa Zelandia i Australia), a później przekształcenie tych dwóch paktów obronnych w jeden. Oczywiście podstawowym warunkiem będzie również wejście do tego układu Japonii, ale ta już stawia pierwsze kroki w dążeniu do zajęcia miejsca w układzie multilateralnym, jak również szeregu innych państw demokratycznych leżących w basenie Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego. Pozostaje tu oczywiście wielki znak zapytania – chodzi o perspektywiczną politykę Chin, ale tego teraz w Rydze nie będzie się rozpatrywać. Przywódcy państw paktu będą też dyskutować o idei ewolucyjnego przekształcania NATO w ogólnoświatowy (globalny) pakt obronny państw demokratycznych. I tu pojawia się kwestia Ameryki Łacińskiej. Traktat z Rio zakłada jej współpracę z USA, również wspólną obronę. Tu też rozszerzający się obecny Pakt Północnoatlantycki będzie musiał osiągnąć swoisty modus vivendi z Organizacją Państw Amerykańskich. Należy przypuszczać, że główne państwa tego rejonu będą również chciały być uczestnikami ogólnoświatowej organizacji o charakterze polityczno-obronnym. Inny problem to prowadzenie de facto operacji wojennych poza granicami zakreślonymi przez ustalenia prawne zawarte w traktacie waszyngtońskim. Działania w Afganistanie, podczas których NATO toczy akcje zbrojne, począwszy od obalenia reżimu talibów, uznawane są przez wiele państw Paktu za błąd. Inny obszar to Irak, gdzie prezydent George Bush senior popełnił błąd,