Wbrew twierdzeniom polskich liberałów żadne państwo europejskie nie wzoruje się na modelu amerykańskim, który jest najdroższy na świecie Ostatnio w Polsce ujawniło się znów wielu amatorów reformowania „reformy” służby zdrowia. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że przed falą jesiennych przeziębień odzywają się znachorzy od uzdrawiania coraz bardziej niewydolnej służby zdrowia. W zgiełku dyskusji wyraźnie widać brak strategicznego spojrzenia na to, jak powinna wyglądać organizacja opieki zdrowotnej w polskich realiach początku XXI w. z uwzględnieniem doświadczeń innych państw europejskich. Zamiast rzeczowej dyskusji opartej na analizie realnej sytuacji finansowej straszy się tylko biednych pacjentów. W powodzi demagogii i w zalewie słów wypowiadanych rzekomo w interesie pacjentów można dostrzec intensywny lobbing celów politycznych kilku posłanek albo też na rzecz próby oddłużenia konkretnej kliniki, czy też np. próbę zakonserwowania anachronicznych rozwiązań w postaci abonamentowych firm medycznych. Analizując lansowane projekty, wyczuwa się z daleka silne upolitycznienie tego społecznie bardzo ważnego, a zarazem trudnego problemu, niezwykle odmienne od tego, co demonstruje reszta Europy. Okazją do takich porównań był dla mnie udział w VI Europejskim Forum Zdrowia, które odbywało się w austriackim kurorcie Bad Gastein. Referenci z różnych krajów Europy, z Komisji Europejskiej, WHO, Banku Światowego i wielu renomowanych ośrodków naukowych ukazywali pozytywne i negatywne aspekty polityki zdrowotnej realizowanej w poszczególnych krajach. Prezentowane materiały potwierdziły, że trudny proces reformowania bądź lepszego dostosowywania organizacji opieki zdrowotnej do zmieniających się potrzeb przebiega cały czas bez nadmiernego hałasu we wszystkich krajach członkowskich UE oraz w krajach akcesyjnych. Jednak w przeciwieństwie do Polski nie odbywa się to na zasadzie bicia piany politycznej, lecz podobnie jak w odniesieniu do polityki zagranicznej czy obronnej z reguły w duchu konstruktywnej współpracy rządzących i opozycji. Z przedstawianych informacji wynikało, że politycy wszystkich opcji współpracują ściśle ze społeczeństwem w znalezieniu odpowiedzi na pytanie: jak osiągnąć wyższy poziom opieki medycznej bez gwałtownego zwiększania nakładów finansowych? W zasadzie dzisiaj we wszystkich państwach europejskich szuka się odpowiedzi na trzy podobne pytania, tj.: 1) jak zabezpieczyć finansowanie coraz droższej opieki medycznej w warunkach gwałtownego, wspaniałego, lecz zarazem bardzo kosztownego postępu naukowego w medycynie? 2) jak równocześnie ograniczać rosnące koszty opieki zdrowotnej, będące wynikiem wzrostu zapotrzebowania na te usługi przez starzejące się społeczeństwa? 3) jak ukształtować optymalne proporcje pomiędzy publicznym (państwowym) a prywatnym (komercyjnym) systemem finansowania ochrony zdrowia? Lektura polskich gazet czy publiczne dyskusje polityków pokazują, jak daleko odbiegamy intelektualnie od europejskiego nurtu dyskusji na temat ochrony zdrowia, koncentrując się na sprawach drugorzędnych, zamiast spierania się o pryncypia czy elementy długookresowej strategii w tej dziedzinie. Z moich analiz wynika, że wśród krajów UE nie ma dwóch identycznych systemów opieki zdrowotnej, gdyż każde z tych państw tworzyło przez dziesięciolecia odrębny system na bazie własnych odmiennych uwarunkowań ekonomiczne, kulturowe, społeczne i polityczne. Pomimo powtarzających się nawoływań (ostatnio minister zdrowia Włoch) o stworzenie dyrektywy UE w tym zakresie nie ma na razie tendencji do unifikacji istniejących systemów opieki zdrowotnej. Należy również podkreślić, że wśród tej różnorodności nie ma na świecie doskonałego modelu ochrony zdrowia, z którego byliby zadowoleni wszyscy obywatele i który można byłoby zaadaptować np. w Polsce. Pragnę także zwrócić uwagę, że wbrew twierdzeniom polskich liberałów żadne państwo europejskie nie wzoruje się na modelu amerykańskim, który jest najdroższy na świecie (w USA wydaje się na ochronę zdrowia 14% PKB), a jednocześnie pozostawia poza jakąkolwiek formą zorganizowanej opieki medycznej ok. 25% społeczeństwa (z czego niewiele osób w Polsce zdaje sobie sprawę). W Europie – niezależnie od różnic – ukształtowały się rozwiązania oparte na równoległym funkcjonowaniu i uzupełnianiu się dwóch systemów ubezpieczeń, tj.: * obowiązkowego systemu publicznego oraz * dobrowolnego, prywatnego systemu uzupełniającego system publiczny. Taki model powoli i żywiołowo kształtuje się również w Polsce. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego nasz system opieki zdrowotnej wywołuje o wiele więcej krytyki niż w innych krajach? Rzeczą najbardziej mnie zadziwiającą jest marginalne traktowanie najważniejszego „leku” decydującego o jakości funkcjonowania
Tagi:
Jan Bogutyn