Trybunał Konstytucyjny odłożył do 11 lipca wyrok w sprawie Ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych W dniu oczekiwanego od prawie dwóch lat wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie niekonstytucyjności Ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych Polski Związek Działkowców zwołał specjalną konferencję poświęconą problemom środowiska i zarzutom byłego prezesa Sądu Najwyższego, prof. Lecha Gardockiego. Oko za oko, ząb za ząb. Zwoływanie kontrkonferencji to metoda, którą kilka lat temu zapoczątkowało PiS. Dziś to element walki o rząd kilku milionów dusz. Od 23 do 29 czerwca w całej Polsce trwa Tydzień Protestu Polskich Działkowców. Za oknem zimno i pada deszcz. – To niczego dobrego nie wróży – mówi pan Mirek i wkłada buty. Ma 80 lat, na działkę obowiązkowo chodzi codziennie. Poza prawem Autor wniosku do TK, prof. Gardocki, wytyka PZD przede wszystkim nieograniczoną, monopolistyczną władzę nad terenami przeznaczonymi pod rodzinne ogródki. Chodzi o to, że nawet jeśli tereny, na których prawie milion Polaków ma działki, są własnością skarbu państwa albo gmin, to i tak decyzja o ich przeznaczeniu i przydziale zawsze i ostatecznie należy do Związku Działkowców na podstawie jego wewnętrznego statutu. A kwestie, komu dać działkę i jak nią zarządzać, powinny wynikać wprost z ustawy, uważa prof. Gardocki. W opinii byłego prezesa Sądu Najwyższego to niczym nieuzasadniony przywilej, tym bardziej że związek – de facto administrator – nie ponosi jakichkolwiek nakładów finansowych na przystosowanie terenów pod ogródki działkowe, a podmioty publiczne, faktyczny właściciel, nie mogą pobierać żadnych opłat za ich użytkowanie. Do tego dochodzą jeszcze zarzuty, że państwo nie chroni właściwie interesu obywateli, bo obecne przepisy narzucają im konieczność przynależności do związku, jeżeli chcą uprawiać działkę, włącznie z wnoszeniem składek, a w przypadku przejścia do innej organizacji niż PZD grozi im utrata działki, co jest zaprzeczeniem idei wolności jednostki oraz prawa do swobodnego zrzeszania się. Prof. Gardocki przekonuje, że jego wniosek ma wyłącznie charakter prawny. Nie może być tak, że akt niższego rzędu, jakim jest statut organizacji samorządowej, wyrasta ponad przepisy, którym powinien być podporządkowany, jak Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, Ustawa o samorządzie terytorialnym i w końcu konstytucja. Według prof. Gardockiego rozstrzygnięcie Trybunału w żaden sposób nie oznacza likwidacji ogródków, tylko postulowaną przez wiele środowisk reformę ich zarządzania zgodną z wymogami demokracji. Rządzą i dzielą Związek zaprzecza tym oskarżeniom, powołując się na swoje dane, że np. z funduszu zasilanego przez działkowców finansowana jest m.in. naprawa szkód powstałych w wyniku powodzi. I przechodzi do kontrofensywy. „Wszyscy jesteśmy gospodarzami w Rodzinnych Ogródkach Działkowych. Dopóki jest ustawa o ROD”. Transparenty podobnej treści zawisły przy ogrodach. Polski Związek Działkowców nie zgadza się z zarzutem, że stanowi państwo w państwie. – Przeżyliśmy już wiele ataków na nas. Od propozycji ograniczenia naszych praw do ich zupełnego zniesienia – mówi Izabela Ożegalska, prezes okręgowego PZD w Łodzi. – Stawka jest ogromna, nie przebiera się w środkach. Tak naprawdę chodzi o uwolnienie terenów ogrodów działkowych. O próby zamachu na kulturę ogródków PZD wielokrotnie oskarżał lobby finansowo-deweloperskie, które jest zainteresowane przejęciem atrakcyjnych terenów pod budowę luksusowych osiedli w centrach miast i chce zabrać ubogim emerytom ostatnią przyjemność w ich życiu. Izabela Ożegalska podkreśla: – Z zapisów ustawy wcale nie wynika, że jesteśmy właścicielami gruntów, w wielu wypadkach nie jesteśmy nawet użytkownikiem wieczystym. Mamy tylko nieodpłatne prawo użytkowania tych gruntów, w dalszym ciągu o ich przeznaczeniu decydują samorządy i mogą zastosować takie rozwiązania, jakie uważają za słuszne. Z ustawy, co zauważają oponenci PZD, wynika też, że w razie likwidacji ogrodów działkowych lub w przypadku roszczeń dawnych właścicieli ziem odszkodowanie za utracone mienie musi działkowcom wypłacić gmina lub skarb państwa, które żadnych opłat za użytkowanie tych gruntów nie pobierają. Co więcej, PZD należy się rekompensata za pozostawioną infrastrukturę ogrodową oraz nowe tereny zastępcze. W ciągu ostatnich dwóch lat PZD oddał na cele publiczne ok. 600 ha z 44 tys., które są w jego posiadaniu. Gminy z powodu budowy dróg refundowały przeprowadzkę działkowców kosztem wielu milionów złotych, a PZD przy pomocy sztabu prawników dobrze pilnował, żeby egzekucji prawa i działkowej specustawy
Tagi:
Artur Zawisza