Karolina zaimponowała mi swoją decyzją. Odeszła w najlepszym dla siebie momencie Rozmowa z psychologiem Andrzejem Tucholskim- był doradcą psychologicznym w programie “Agent”. – Jak pan ocenia “Wielkiego Brata” po 50 dniach emisji? Zdarzyły się jakieś niespodzianki? – Częściowo potwierdzają się moje wcześniejsze przypuszczenia, że program będzie poddany autocenzurze. Zarówno jego uczestnicy, jak i organizatorzy stosują wszelkie możliwe sposoby cenzurowania i nadzorowania. Dzięki temu “Wielki Brat” nie narusza dobrych obyczajów czy stosunków przyjętych jako zwyczajowe, co można traktować jako wyjście naprzeciw niepokojom zgłaszanym przed emisją programu. Druga rzecz, a było to do przewidzenia, to fakt, że uczestnicy reagują zgodnie z podręcznikową wiedzą z psychologii społecznej: w grupie następuje dynamizacja procesów, interakcji, ludzie starają się zająć określone role. Tu nie było zaskoczenia, nie nastąpiło nic, co w rażący sposób naruszałoby kolejność, którą można było przewidzieć. – A nie zaskoczyło pana wycofanie się Karoliny? – Wydaje mi się, że było to najrozsądniejsze posunięcie, jakie mogła zrobić… – Dlaczego? – Karolina bardzo serio zaczęła traktować swoją relację z jednym z mieszkańców domu. Prawdopodobnie w ogóle nie brała pod uwagę wariantu, że będzie musiał wyjść z gry. To znana w psychologii postawa – zaprzeczenie rzeczywistości. Ona jej zaprzeczała. Po jego wyjściu Karolina znalazła się w nowej sytuacji. Sądzę, że źle znosiła stresy związane z pobytem w domu Wielkiego Brata. Stąd też brał się jej związek, szukanie wsparcia. Ważnym dla niej momentem był dzień parodiowania, wtedy zobaczyła, jak może być postrzegana przez niektórych mieszkańców. Tak więc, kiedy z domu Wielkiego Brata odszedł człowiek, który stanowił – sądzę – w jej przekonaniu, największe oparcie psychiczne, postanowiła zrezygnować. Przyznam, zaimponowała mi tą decyzją. Wybrała wariant najbardziej korzystny, odeszła w najlepszym dla siebie momencie, zyskując dużo sympatii. – Na miejsce Karoliny wprowadzono kolejną osobę… – Organizatorzy postanowili wyrównać szanse. Wprowadzili osobę, która zdynamizuje chyba już ospałe towarzystwo – i panie, i panów. – Czy uczestnicy pojęli reguły gry? Czy wiedzą, jak mają współpracować i walczyć o wygraną? – W “Agencie” sposób eliminacji był zobiektywizowany poprzez porównywanie odpowiedzi na pytania z rzeczywistością. Uczestnicy, jeżeli byli spostrzegawczy, dobrze współpracowali z grupą, nie odpadali przedwcześnie. Odpadały osoby, które popełniały błędy. W “Big Brother” ostateczną decyzję podejmują telewidzowie, oczywiście, opierając się na nominacjach. – Porozmawiajmy więc o nominacjach… – Dostrzegam pewną niezręczność mieszkańców domu Wielkiego Brata w uzasadnianiu swych wyborów. To sytuacja dość w Polsce powszechna: często nie umiemy uzasadnić naszych wyborów, które dotykają innych w sposób negatywny. W tym zakresie uczestnicy “Wielkiego Brata” niczym się nie wyróżniają. Stąd też czasami pojawiają się tam bardzo zaskakujące uzasadnienia: “Wybieram kogoś, bo go lubię”. Nikt natomiast nie podał w uzasadnieniu, że eliminuje jakąś osobę, bo jest dla niego największym zagrożeniem. Świadczy to o przewadze zachowań kooperacyjnych w grupie. Uczestnicy “Wielkiego Brata” unikają okazywania rywalizacji. – Jaka jest logika eliminowania uczestników “Big Brother”? – Nie wykluczam tu celności opinii Jacka Santorskiego, który przewidywał jako zasadę eliminowanie przywódców grup. Ale sądzę, że liczne ingerencje realizatorów w życie mieszkańców domu chyba uniemożliwiają zastosowanie jednej skutecznej strategii do wyeliminowania rywali. – Mieszkańcy domu Wielkiego Brata nie wiedzą, czego oczekują od nich widzowie. Czy mimo to dostrzega pan próby kreowania siebie, by zaskarbić sobie sympatię i publiczności, i współlokatorów? – Mamy tu do czynienia z próbami obrony swojego wizerunku. Bardzo interesujący był odcinek świąteczny, w którym mieszkańcy rozmawiali z członkami swych rodzin. Wszystkie osoby, zamiast w sposób naturalny pytać, co się dzieje, co słychać, dopytywały się, czy nie przynoszą wstydu, czy zachowują się zgodnie z oczekiwaniami. Nie wszyscy przewidzieli tę reakcję – że nastąpi tak silne poczucie odpowiedzialności wobec oczekiwań z zewnątrz. Część obserwatorów sądziła wręcz, że mieszkańcy domu Wielkiego Brata wytworzą własne standardy postępowania. A tak się nie stało. – Po to, by podobać się tym, do których w przyszłości muszą wrócić… – Interesująca jest także postawa uczestników związana z wielkanocną wizytą księdza. O ile w innych programach zrobiono z tego fakt medialny, tutaj, ze względu
Tagi:
Idalia Mirecka