Świat poznał oboje tego samego dnia: 19 grudnia 1999 r. urodziła się moja córka Ania. Wtedy też z maszyn schodził pierwszy numer PRZEGLĄDU Szpital w Piekarach Śląskich, 19 grudnia 1999 r. O godz. 17.07 rodzi się Ania. Dwa dni później, karmiąc ją, widzę na ekranie szpitalnego telewizora znajomą twarz – Jerzy Domański, mój guru zawodowy. Kilkanaście lat wcześniej, wtargnęłam do jego gabinetu jako młoda, pełna pomysłów studentka, i zażądałam, żeby przyjął mnie na staż dziennikarski do „Sztandaru Młodych”. Studiowałam na Uniwersytecie Śląskim, i postanowiłam odbyć praktykę w Warszawie, w tygodniku „ITD”. To był najnudniejszy staż, pismo miało trzytygodniowy cykl wydawniczy, a ja chciałam pisać o rzeczach ważnych i żeby ludzie to czytali od razu. Redaktor Domański chyba dostrzegł moją pasję i związałam się ze „Sztandarem Młodych” aż do 1992 r. A kilka lat później dowiaduję się, że powstał nowy tygodnik, którego pan Domański jest redaktorem naczelnym. Zaraz po powrocie z Anią do domu dzwonię do niego i pytam, czy mogę zostać reporterką na Śląsku. Tak dochodzi do drugiej odsłony naszej wieloletniej współpracy. Moją szefową od reportażu zostaje Helena Kowalik. Pierwszy tekst piszę w kwietniu 2000 r. Ania ma zaledwie cztery miesiące, a materiał do reportażu trzeba zebrać w Częstochowie, 70 km od domu. Robimy więc wycieczkę. Mąż i teściowie idą z Anią na spacer pod Jasną Górę, a ja do moich rozmówców. Od tego czasu córka wielokrotnie towarzyszyła mi podczas zbierania materiału albo pisania. Gdy podrosła, często czytała moje teksty przed wysłaniem do redakcji. To chyba zaszczepiło w niej twórczą pasję, bo mając 11 lat, napisała książkę o wampirach. Wydrukowaliśmy ją w kilkudziesięciu egzemplarzach na jej 12. urodziny. Rówieśnicy i nauczyciele byli pod wrażeniem. Najbardziej podoba mi się to, że Ania stworzyła główną postać, która przez całą, przeszło 200-stronicową historię jest intrygująca. To, czego nie pamięta Ania Dziecięce wspomnienia Ani to tak naprawdę nasze wspomnienia o tym, jakim była radosnym brzdącem, słoneczkiem dla domowników. Wszędzie jej pełno. Od drugiego roku życia ma opiekunkę, która uczy ją kolorować. Z czasem okazuje się, że Ania ma talent plastyczny, zapisujemy ją więc na zajęcia. W wieku pięciu lat zostaje laureatką dziecięcego konkursu plastycznego organizowanego przez Pałac Młodzieży w Katowicach. Na 1000 uczestników jej praca zajmuje trzecie miejsce. Od tej pory Ania co roku przynosi mnóstwo nagród – za konkurs polonistyczny, za konkurs językowy lub plastyczny. Nauczycielka odkrywa w niej też talent wokalny. Po raz pierwszy Ania występuje w siódme urodziny. Na sali jest prawie 700 osób – rodziców, dziadków, nauczycieli i uczniów. Gdy śpiewa kolędę, wszyscy płaczą. Ma ten rodzaj wibracji głosu, który wywołuje wzruszenie. Pisze piosenki i komponuje do nich muzykę, ale ostatecznie nie to jest jej największą pasją. Gdy Ania ma niecałe trzy lata, nasza rodzina doznaje tragedii. 25 września 2002 r., minutę po porodzie, umiera moja trzecia córeczka, Marysia. To traumatyczne wydarzenie naznacza nas na kolejne lata. Ania staje się obiektem nadopiekuńczości wszystkich członków rodziny. Dopiero po wielu latach dowiem się, ile było w niej obaw, że widzimy w niej kogoś, kogo zabrakło, a nie nią samą. To wydarzenie kończy się 14 lat później wydaniem książki „Dlaczego moje dziecko? Okrutne błędy natury”. Ania jest już wtedy uczennicą Szkoły Plastycznej w Bielsku-Białej, gdzie przeprowadziliśmy się, gdy szła do piątej klasy. Konsultuje z grafikiem pomysł na okładkę tej książki. W międzyczasie na łamach PRZEGLĄDU publikuję wiele reportaży, wywiadów i artykułów dotyczących diagnostyki prenatalnej, wysłuchuję wielu podobnych dramatycznych historii. Wyciska to piętno nie tylko na mnie, ale i na mojej córce. Myślę, że właśnie dlatego jest dziś bardzo wrażliwą osobą. Teraz to młoda kobieta, studiuje historię sztuki w Krakowie. Buduje swoje życie, mieszka poza domem. Natura dała jej kilka talentów, z których Ania wybrała ostatecznie ten związany ze sztuką. I możliwość doświadczenia trzech wieków – urodziła się w wieku XX, żyje w wieku XXI, a gdy przeżyje 101 lat, co jest jak najbardziej możliwe przy postępie medycyny, wejdzie w wiek XXII i jako jedyna osoba w naszej rodzinie będzie mogła porównać trzy stulecia. Kilka miesięcy temu na górskim szlaku powiedziała mi, że boi się przyszłości, nie wierzy,