Nowoczesne kremy do opalania chronią przed szkodliwym promieniowaniem w 80% Modę na opaleniznę wylansowała kilkadziesiąt lat temu Coco Chanel. Bo jeszcze na początku XX w. w cenie była bladość, a śniada cera świadczyła o niskim statusie społecznym. Teraz jednak miliony ludzi na całym świecie prażą się w słońcu lub solariach tylko po to, by pochwalić się opalenizną. Jest dla nas ciągle najważniejszym wakacyjnym trofeum. Oznaką pełnego portfela, udanego urlopu, zdrowia i doskonałej kondycji. Jednak do tych wymarzonych wakacji coraz więcej osób musi doliczać niespodziewane wydatki. Głównie na lekarzy… Gdyby nie to przereklamowane słońce, grzmią nieustannie dermatolodzy, pierwsze zmarszczki pojawiałyby się dopiero po sześćdziesiątce. Jednak wysuszona, zwiotczała skóra i przebarwienia to nie jedyne pamiątki po słonecznych kąpielach. 90% nowotworów skóry też jest efektem szalonego plażowania. Organizm „zapamiętuje” każde oparzenie słoneczne, szczególnie doznane w dzieciństwie. I choć skóra broni się swoim naturalnym filtrem z melaniny, taka obrona starcza na bardzo krótko. Dermatolodzy ostrzegają, kosmetyczki radzą. I tak już od lat. Bo najwyraźniej te argumenty coraz trudniej docierają do ludzi dotkniętych tanoreksją (od angielskiego słowa „tan” – opalać się), czyli przymusem bycia opalonym. Choroba, od dawna obserwowana na Zachodzie, w Polsce ciągle jeszcze jest traktowana z przymrużeniem oka. Bronimy się, że nas nie dotyczy. Ale na wszelki wypadek krem do opalania niech będzie pierwszą rzeczą, jaką spakujemy do wakacyjnej walizki. Starzy, pomarszczeni, opaleni Opalenizna, zaczerwienienia, pęcherze, swędzenie – reakcje obronne na działanie promieni UVB. Ten rodzaj promieniowania dociera tylko do wierzchnich warstw naskórka. Dlatego o wiele groźniejsze są promienie UVA wnikające we włókna kolagenowe położone w głębszych warstwach skóry i powodujące jej przyspieszone starzenie (fotostarzenie), schorzenia, a przede wszystkim nowotwory skóry. Efekty tego promieniowania nie są widoczne od razu, pojawiają się dopiero po paru latach. Pamiętajmy, by szczególnie troskliwie chronić dzieci przed działaniem promieniowania UV. Poparzenia słoneczne z dzieciństwa zwiększają ryzyko zachorowań na raka. Poza tym do 20. roku życia nasza skóra pochłania ponad połowę ogólnej dawki promieniowania UVA, jakiej jesteśmy poddani w ciągu całego życia. Promieniowanie UV działa podobnie jak wolne rodniki i przyczynia się do uszkodzeń materiału genetycznego. Jeśli braki są bardzo poważne, komórka samoistnie obumiera. Gorzej z drobnymi uszkodzeniami, które z latami kumulują się, co może doprowadzić do przekształcenia się komórki w komórkę nowotworową. Takie uszkodzenia DNA to głównie efekt promieni UVA, z czego przez wiele lat nikt nie zdawał sobie sprawy. Dlatego gdy w końcu udało się stworzyć filtry (na opakowaniach kosmetyków są także określenia faktor lub SPF) chroniące przed promieniami UVB, poinformowano, że kąpiele słoneczne są całkowicie bezpieczne. Na efekty słonecznej euforii nie trzeba było długo czekać. Lekarze mieli pełne ręce roboty, ratując poparzonych plażowiczów nie tylko przed piekącymi bąblami, ale i pierwszymi oznakami nowotworów. Teraz paradoksalnie sytuacja jest jeszcze groźniejsza. Bombardowani ze wszystkich stron doniesieniami o superprzełomowych odkryciach w dermatologii i kosmetologii poczuliśmy się bezpiecznie. Co nam może grozić, skoro mamy do dyspozycji mleczka, kremy, pianki, spreje, a nawet pudry? Starsze kremy z filtrami anty-UVB chroniły przed promieniowaniem UVB w 80%, a przed UVA w 20%. Dzisiejsze maksymalne filtry anty-UVB chronią w 97%, zaś anty-UVA w ok. 80%. Czyli do ideału ciągle daleko… Nierówni pod słońcem Każdy z nas inaczej reaguje na słońce. Wiek, karnacja i skłonności dziedziczne robią swoje. Dlatego wybierając kosmetyk, należy zastanowić się, czy ten akurat jest dla nas odpowiedni. Podstawą jest wysokość numeracji filtrów ochronnych. Na początek wybierajmy kremy z wysokim faktorem, tak aby dać skórze czas na przyzwyczajenie się do mocnego słońca. Wprawdzie uzyskanie brązowej opalenizny będzie trwać dłużej, ale unikniemy w ten sposób oparzeń, zaczerwienienia i podrażnienia skóry. Zasadą jest także, że im jaśniejszą mamy karnację, tym wyższy faktor powinniśmy wybrać. I tak amatorom silnego słońca o jasnej karnacji dermatolodzy polecają kremy z filtrem 30-60 (np. Emulsion Ecran Extreme AVENTA; ma bardzo wysoki filtr – 60. Cena ok. 50 zł). Jeśli nasza skóra jest naturalnie ciemna, możemy sięgnąć po kosmetyki z filtrem