55% nastolatków wiedzę o seksie czerpie od rówieśników, pozostali z internetu i kolorowych pisemek. Szkolne zajęcia to fikcja „Gwałt to kara za rozwiązłość”, a „zgwałcona dziewczyna powinna być objęta ekskomuniką”. „Nauczycielka czerwieniła się przy każdym słowie seks. Gdy kolega spytał o prezerwatywę, wyprosiła go z sali”. Takie wiadomości i wrażenia z zajęć wychowania do życia w rodzinie wynieśli uczniowie, którzy wzięli udział w kampanii pod hasłem: „Jak naprawdę wygląda edukacja seksualna w Polsce?” zorganizowanej przez Grupę Edukatorów Seksualnych „Ponton”. Efektem akcji jest raport sporządzony na podstawie 637 e-maili nadsyłanych przez kilka ostatnich miesięcy z całej Polski przez uczniów szkół podstawowych, gimnazjów i szkół średnich. Z raportu „Pontonu” wynika, że ponad jedna trzecia uczniów w ogóle nie miało możliwości uczestniczenia w zajęciach wychowania do życia w rodzinie. W większości szkół były one organizowane przed lekcjami albo po nich, co sprzyjało temu, żeby je sobie jako nieobowiązkowe odpuścić. Ponad połowa uczniów, którzy mimo wszystko na nie chodzili, stwierdziła, że nie wyniosła z lekcji niczego wartościowego. Zamiast zdobywać wiedzę o życiu seksualnym, uczyli się manier przy stole, dekorowania wnętrz, pielęgnacji cery i paznokci. Niektórzy chłopcy pisali, że u nich w szkole wdżwr sprowadzało się do godzinnej wizyty pań reprezentujących firmę produkującą podpaski, w czasie której nudzili się na korytarzu. A kiedy już doszło do rozmowy o seksie, słyszeli m.in., że antykoncepcja to „dzieło szatana”, „żona powinna oddawać się swojemu mężowi w ciszy i z pokorą, a każda kobieta, która z seksu czerpie przyjemność, będzie smażyć się w piekle”. Żenujące pytania – Edukacja seksualna w polskich szkołach to fikcja – uważa Aleksandra Józefowska z Pontonu. – Zajęć albo w ogóle nie ma, albo są mocno zideologizowane. Oficjalnie zajęcia edukacyjne wychowanie do życia w rodzinie odbywają się w V i VI klasie szkoły podstawowej, w gimnazjach i szkołach średnich w wymiarze 14 godzin w roku (w tym po pięć godzin z podziałem na grupy dziewcząt i chłopców). W klasach V i VI szkół podstawowych oraz w szkołach średnich zajęcia są realizowane w ramach godzin do dyspozycji dyrektora (czyli często zamiast nich jest matematyka albo uroczyste apele), natomiast w gimnazjach stanowią jeden z trzech odrębnych modułów przedmiotu wiedza o społeczeństwie. Udział uczniów nie jest obowiązkowy, zajęcia nie podlegają ocenie. O udziale uczniów niepełnoletnich decydują rodzice, a pełnoletni podejmują decyzję samodzielnie. Z danych Systemu Informacji Oświatowej z marca 2008 r. wynika, że w zajęciach wychowania do życia w rodzinie wzięło udział 76% uczniów ze szkół podstawowych, 77% z gimnazjów i około połowa młodzieży ze szkół średnich. Powszechność zajęć to jedno. Ich poziom to drugie – pozostawia on wiele do życzenia. Dużo jest szkół, szczególnie na wschodzie i południu Polski, gdzie nauczyciele ograniczają młodzieży dostęp do podstawowych informacji. Dyskusje dotyczące masturbacji, antykoncepcji czy homoseksualizmu są natychmiast przerywane, a niejednokrotnie grozi za nie obniżenie oceny z zachowania. Kiedy Krystyna Sokołowska, szefowa stowarzyszenia Mały Książę, prowadziła w warszawskich szkołach średnich zajęcia na temat HIV i AIDS, dowiedziała się od dyrektora jednej z placówek, że może mówić o wszystkim, ale „nie o prezerwatywie”. Seksuolodzy, którzy niezwykle rzadko pojawiają się w szkołach, stykają się nawet z takimi pytaniami 17-latków, jak to, czy od pieszczot miejsc intymnych albo całowania się można zajść w ciążę. Z drugiej strony trudno się dziwić tej sytuacji, gdy okazuje się, że co czwarty nauczyciel wychowania do życia w rodzinie jest katechetą bądź katechetką, a udział seksuologów i psychologów w prowadzeniu zajęć ledwie przekracza granicę błędu statystycznego. Zresztą nie jest to wcale przypadek, gdyż przedmiot, który jeszcze w kwietniu 1998 r. miał się nazywać „wiedza o życiu seksualnym człowieka”, już w grudniu tego samego roku, po naciskach środowisk kościelnych, zyskał nazwę „wychowanie do życia w rodzinie”. Nazwa ta zawiera wyraźną sugestię, że seksualność ludzi powinna się spełniać jedynie w obrębie rodziny, co odpowiada standardom etyki katolickiej. Jakie są skutki niesystematycznych i niejednokrotnie nieprofesjonalnych zajęć wdżwr? – Życie seksualne rozpoczynają dzieci, które nie dojrzały do tego. Ale też nie potrafią powiedzieć „nie”, bo nikt ich tego nie nauczył – tłumaczy Aleksandra Józefowicz. – Musimy się liczyć z tym, że wiek inicjacji seksualnej w Polsce stopniowo się obniża, a coraz więcej nastoletnich dziewcząt jest narażonych na zajście w nieplanowaną ciążę – zauważa prof. Romuald Dębski
Tagi:
Dawid Włodkowski