Egipt bez Mubaraka

Egipt bez Mubaraka

Arabska zima ludów przyniosła już narodom korzyści Rewolucja w Egipcie dopięła celu. 11 lutego prezydent Hosni Mubarak podał się do dymisji. Władzę przejęła rada wojskowa, na czele której stanął minister obrony – marszałek Mohammed Husejn Tantawi. Wojskowi obiecali wolne i uczciwe wybory. Armia ma zagwarantować wprowadzenie reform. Dzień wcześniej prezydent Mubarak w przemówieniu do narodu zapowiedział, że nie ustąpi aż do września. Zdesperowani ludzie odpowiedzieli masowymi protestami. Setki tysięcy obywateli zgromadziły się na stołecznym placu Tahrir, a miliony wyszły na ulice wielu miast. Czas Mubaraka dobiegł końca. Autokrata z rodziną złożył urząd i opuścił Kair śmigłowcem. Spragnieni wolności ludzie są zdeterminowani, aby obalić reżim. Arabska zima ludów przyniosła już narodom ogromne korzyści. Autokraci w obawie przed eksplozją społecznego gniewu podwyższają pensje, obniżają ceny żywności, cła i podatki. Prezydent Syrii Baszar al-Assad polecił utworzenie narodowego funduszu społecznego dla najbardziej potrzebujących rodzin, w którym znajdzie się równowartość 183 mln euro. Dodatki na ogrzewanie dla 2 mln pracowników i emerytów podniesiono o 72%. Władze zleciły też wszystkim urzędom przedstawienie w ciągu 15 dni propozycji, w jaki sposób zapobiec bezprawnemu wywłaszczaniu właścicieli działek. Rząd Algierii obniżył cła i podatki na podstawowe produkty żywnościowe, zakupił też dodatkowo ponad 800 tys. ton pszenicy. W Egipcie emerytury i renty mają wzrosnąć od 1 kwietnia o 15%. Reżim libijski wykorzystuje dochody ze sprzedaży ropy do uspokojenia nastrojów. Monarcha Jordanii Abdullah II jeździ po kraju i podwyższa pensje urzędnikom oraz wojskowym, udziela też wsparcia najbardziej potrzebującym. 1 lutego zmienił rząd i zlecił nowemu premierowi przygotowanie reform społecznych oraz poprawek w prawie wyborczym. Mimo to społeczeństwo domaga się zmian. Jordańczycy szanują rodzinę królewską i zazwyczaj nie krytykują jej. Tabu jednak zostało złamane: 10 lutego poinformowano, że przywódcy 36 plemion Beduinów w bezprecedensowy sposób oskarżyli o korupcję żonę monarchy, Ranię. „Wzywamy króla, aby zwrócił państwu ziemię i gospodarstwa, które zostały dane rodzinie Jassin (rodzinie królowej). Ta ziemia należy do ludu jordańskiego”, stwierdzili szejkowie. Ostrzegli też przed wpływem na władze skorumpowanych biznesmenów, ignorujących narodowe interesy. Beduini domagają się postawienia przed sądem wszystkich, którzy grabili kraj, niezależnie od ich pozycji i rangi. „Z powodu tłumienia wolności i rozkradania publicznych funduszy w Jordanii prędzej czy później dojdzie do podobnego powstania jak w Tunezji i Egipcie”, ostrzegają przywódcy plemienni. W Jemenie nie obalono prezydenta Alego Saleha tylko dlatego, że opozycja obawia się rozpadu państwa, terrorystów z Al-Kaidy oraz uzbrojonych klanów. Na burzę zanosi się w Sudanie. W Chartumie młodzież starła się z policją. Opozycja oskarża prezydenta Omara al-Baszira o doprowadzenie do powszechnej nędzy oraz o utratę południowego Sudanu, którego mieszkańcy opowiedzieli się w referendum za niepodległością. W Maroku dzień społecznego gniewu wyznaczono na 20 lutego. Premier Iraku Nuri al-Maliki przezornie zapowiedział, że nie będzie się ubiegał o następną kadencję w 2014 r. Ale oczy całego świata arabskiego zwrócone są na 85-milionowy Egipt, najważniejszy kraj regionu, zawsze będący przykładem dla innych. Jeśli rewolucja egipska zwycięży, historyczne zmiany staną się nieuniknione w całej Arabii. Nad Nilem wrze. Robotnicy organizują protesty i strajki. Każdy dzień przynosi straty szacowane na 310 mln dol. Według organizacji Human Rights Watch, od 28 stycznia do 10 lutego w Egipcie zginęło ponad 300 ludzi (dane pochodzą z siedmiu szpitali w Kairze, Aleksandrii oraz Suezie i z pewnością są niepełne). Zdarzają się krwawe incydenty. W mieście Charga, w oazie położonej 500 km na południe od Kairu, demonstranci podpalili siedzibę rządzącej partii NDP, posterunek policji oraz budynek sądu. Od kul sił bezpieczeństwa zginęły cztery osoby, a ponad 100 zostało rannych. W Port Saidzie nędzarze ze slamsów podpalili rezydencję gubernatora. W prowincji Assiut ośmiotysięczny tłum zablokował płonącymi pniami palmowymi drogę i linię kolejową do stolicy. 10 lutego 82-letni prezydent Hosni Mubarak wygłosił orędzie do narodu. Spodziewano się, że ustąpi, ale zapowiedział, że będzie piastował urząd do wrześniowych wyborów. Przekazał za to część uprawnień wiceprezydentowi Omarowi Sulejmanowi.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2011, 2011

Kategorie: Świat