Prezydent Lech Kaczyński już wie, jak poprawić sobie humor. Oto polecił Antoniemu Macierewiczowi, by przygotował mu listę agentów WSI. Listy jeszcze nie ma, ale już prezydent powiedział, że znajdzie się na niej „kilka znanych nazwisk dziennikarskich, choć nie z pierwszej dziesiątki dziennikarstwa”. A potem… „To ja będę decydował, który z agentów z tej listy będzie ujawniony”, mówi. Groźny władca pokazuje nam też ludzkie oblicze – wszystkich nie ujawni. „Jeśli ktoś się nie wtrącał do polityki, to ujawniony nie będzie”, deklaruje. Znaczy się, jeśli ktoś Kaczyńskim nie podpadł, może mieć nadzieję na łaskę. Co prezydent tymi zapowiedziami chciał osiągnąć? Postraszyć dziennikarzy? Być może. Bracia Kaczyńscy uwielbiają grozić, widać, że obrzucenie wrogów (prawdziwych lub domniemanych) złymi słowami sprawia im ulgę. A może marzy mu się decydująca rozgrywka – on rzuca papiery na stół, a wrogowie padają rozgromieni. Na zawsze. No tak, ale scenariusze takie są tylko w filmach, w Polsce zaś im bardziej Kaczyńscy się szamocą i awanturują, tym głębiej dołują. A może prezydent chce dokonać zemsty na tych, którzy kiedyś mu szkodzili? To możliwe, wszak zemsta jest rozkoszą bogów. A propos bogów – czyż sam akt czytania akt i decydowania – jednych ujawniam, drugich chowam, nie ma w sobie czegoś nadludzkiego? Wprawdzie rządzić nie potrafię, ale jestem groźny? O tak, w ten sposób można poprawić sobie samopoczucie, zwłaszcza po lekturze sondaży. Ale w tym raju jest też wąż. Prezydent będzie strącać w otchłań tylko tych, których przyniesie mu na swej liście Antoni Macierewicz. Więc to on będzie pierwszy. A jeżeli kogoś schowa? To jest możliwe, lista Macierewicza w roku 1992 nie zawierała przecież nazwisk wszystkich agentów. Macierewicz, jak wiemy z relacji, do końca nad nią „pracował”, jednych wyrzucając, drugich wpisując. Mówił też o tym m.in. Janusz Korwin-Mikke, człowiek prawicy – że kilku TW (chyba ośmiu…), jako że podjęli współpracę z nowymi służbami, na liście się nie znalazło. Ocaleli. Ta skłonność służb do chowania wygodnych sobie ludzi jest zresztą powszechna – czego dowodem jest Zbiór Zastrzeżony w IPN, czyli zbiór teczek agentów starej władzy, służących nowej. Albo szafa Lesiaka, z której dokumenty znikały i wpadały. Bardzo to wszystko ciekawe. Dla archiwisty. Bo Prezydenta RP wybiera się do wyższych celów. RW Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint