Ekologia i Przegląd

Żabie na ratunek Trzy lata temu przeprowadzonoprzez drogi 3,5 tys. żab, rok temu padłrekord – 6 tys. Żabki trawne ruszyły, kiedy zrobiło się trochę cieplej. Wtedy jeszcze nieliczne przeskakiwały jezdnię, by dotrzeć do stawu. Prawdziwy exodus rozpoczął się na początku kwietnia. Gdyby nie siatki rozstawione wzdłuż drogi między Wąchockiem a Starachowicami, setki płazów zginęłyby pod kołami samochodów. To jedyna na taką skalę akcja w kraju. Miłosna wędrówka Kiedy siedem lat temu Andrzej Wiśniewski rozpoczynał swoją akcję, wiele osób brało go za nieszkodliwego wariata. Inni podejrzewali, że robi na tym niezły interes, eksportując żabki do Francji. A on już dłużej nie mógł patrzeć na rozjechane, zmiażdżone stworzenia. Często pokonywał tę trasę i początkowo myślał, że to zeschłe liście fruwają przed maską. A to wiatr unosił wyschnięte jak pergamin żabki. Na żabich zwyczajach wcale się nie znał. Dzisiaj jest prawie ekspertem w tej dziedzinie. Poznał zegar biologiczny płazów. Kiedy budzą się wiosną, zaczynają swoją miłosną wędrówkę do cieków wodnych, by tam złożyć skrzek. W okolicy Starachowic muszą przejść przez ruchliwą ulicę, bo po drugiej stronie znajduje się zbiornik wodny zarośnięty trawą i tatarakiem. Od początku Andrzejowi Wiśniewskiemu pomagała młodzież z Technikum Ochrony Środowiska w Starachowicach. Wzdłuż jezdni można zobaczyć kilkunastu młodych ludzi ubranych w pomarańczowe kamizelki z napisem “STOP” i wizerunkiem zielonej żaby. Najpierw rozstawiają żółtą siatkę o długości 800 metrów. 30 centymetrów wysokości wystarczy, by żabki przez nią nie przeskoczyły. Co półtora metra podpierają siatkę wbitymi w ziemię, drewnianymi palikami. – Nie wszyscy są przychylni naszej akcji – przyznają chłopcy. – Zdarza się, że nie pozwalają rozciągać siatki przed ich posesjami. – Kto będzie później zakopywał dołki? Co roku to samo! – denerwuje się starsza kobieta. Nie daje sobie wytłumaczyć, że żabki, to takie pożyteczne zwierzęta. Od samego początku niektórym ludziom akcja przeszkadza. – Jeżeli nie chcą pomagać, to przynajmniej niech nie szkodzą – apeluje Andrzej Wiśniewski. – Zdarza się, że jednego dnia zakładamy siatkę, a drugiego jest zniszczona w wielu miejscach. To samo z witkami wierzbowymi. Dwa lata temu posadziliśmy 300 sztuk wzdłuż rzeki Kamiennej, zostało osiem, z 500 zeszłorocznych rośnie też tylko kilka. Chłopców z technikum nie trzeba już przekonywać o konieczności ochrony płazów, pomagają żabom z własnej woli. W szkole nikt nie traktuje ich przez to ulgowo, na żadne piątki z tego powodu też nie mogą liczyć. Żartują, że może wśród tylu żab trafi się wreszcie jakaś zaczarowana królewna. Po lekcjach zbierają do wiaderek płazy, które zatrzymały się na siatkach i przenoszą na drugą stronę. Trzy lata temu udało się przeprowadzić przez jezdnię 3,5 tys. żab, dwa lata temu 1,3 tys., przed rokiem padła rekordowa ilość – 6 tys. Podróż w wiaderku trwa zaledwie kilka sekund. Gdyby żaby na samodzielnie chciały przejść ulicę, zajęłoby im to około trzech minut. Ropuchy, krocząc po asfalcie, potrzebują pięciu, a nawet i więcej minut. Taką eskapadę przeżyłaby co dziesiąta. Z ropuchą na stonkę Już w pierwszych dniach tegorocznej akcji na drugą stronę jezdni powędrowało w wiaderkach około tysiąca żab. Jako pierwsze wędrówkę rozpoczęły żaby trawne, za nimi pojawiły się ropuchy, niestety, do tej pory młodzi ekolodzy nie natrafili na ropuchę zieloną. W poprzednich latach natknęli się na dwie, a nawet na kumaka górskiego o jaskrawym ubarwieniu. – Żaby to całkiem milutkie zwierzątka – przekonują chłopcy. Trudno jednak w to uwierzyć, patrząc na ich śliską skórę. Zresztą żaba, a szczególnie ropucha, nie cieszy się zbyt dobrą sławą. Nawet w bajkach pomaga wiedźmom i czarownicom. Można ją obejrzeć na rycinach, jak dręczy grzeszników w piekle. Wiele osób ze wstrętem odwraca się na widok żaby lub ropuchy. Chłopcy z technikum zręcznie chwytają je gołymi rękami. Nie ma czego się obawiać. To wyjątkowo czyste zwierzęta, chyba że mamy do czynienia z ropuchą, która posiada gruczoły jadowe i w razie niebezpieczeństwa wydziela gryzącą ciecz. – Mało kto wie, że to bardzo pożyteczne stworzenia – chłopcy ze znawstwem rozpoczynają krótką, uświadamiającą pogadankę. – Są naturalnymi wrogami polnych szkodników.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2001, 2001

Kategorie: Ekologia