Ekologiczna bomba tyka

Rocznie około pół miliona ton niebezpiecznych odpadów trafia na wysypiska Przestarzałe komputery, zużyte akumulatory, pralki, lodówki czy niewielkie baterie – co z nimi zrobić, gdy przestają być potrzebne? Gdzie wyrzucić, aby nie niszczyć przy okazji środowiska? Okazuje się, że chcąc żyć proekologicznie, możemy mieć spore problemy z ich bezpiecznym pozbywaniem się. Odpady niebezpieczne, do których zaliczamy m.in. baterie, akumulatory, pestycydy i przeterminowane leki, stanowią jeden z poważniejszych problemów, przed którymi stoimy. W 2000 r. w Polsce wytworzono 1,6 mln ton tych odpadów. Aż 30% trafiło na składowiska. Komputery i baterie Nie ma chyba sprzętu, który starzeje się szybciej niż komputery. Wymieniają je na nowsze zarówno firmy, jak i użytkownicy prywatni, a setki monitorów i skrzynek komputerowych ląduje na wysypisku. Okazuje się, że nie ma rozwiązań prawnych regulujących sposób proekologicznego pozbywania się ich. Jeśli nie mamy szans na sprzedaż sprzętu firmie składającej komputery, jedyne, co możemy zrobić, to… pozostawić go pod śmietnikiem i liczyć na to, że trafi na dobrze zabezpieczone składowisko. Z komputera bowiem – jak z każdego sprzętu zawierającego pewną ilość metali ciężkich – po pewnym czasie zaczną się wydzielać substancje szkodliwe dla środowiska. Dużym problemem są także baterie. Tylko nieliczne gminy prowadzą zbiórkę odpadów niebezpiecznych, więc zazwyczaj wyczerpane baterie wyrzucamy do kubła na śmieci. Zresztą recyklingowi poddawane są głównie baterie kadmowe, reszta wędruje na wysypisko albo jedzie za granicę do spalarni. O tym, że selektywna zbiórka odpadów niebezpiecznych to fikcja, można się przekonać, próbując pozbyć się starych pralek czy lodówek. Nie ma już chyba osób, które nie wiedzą, że zużyte pralka albo lodówka nie są przyjazne dla środowiska. Zwłaszcza ta ostatnia, z uwalniającym się do atmosfery freonem, przypomina powoli, acz nieuchronnie tykającą bombę. I znów nasze zielone sumienie poddawane jest próbie. Zazwyczaj bowiem w okolicy, w której mieszkamy, nie ma pojemników na odpady wielkogabarytowe. Powinniśmy więc gnać z pralką czy lodówką po mieście w poszukiwaniu odpowiedniego składowiska. Ale kto ma tyle ekologicznego zacięcia, aby zadać sobie tak wiele trudu? Samochody i akumulatory Coraz większy problem stanowią starzejące się samochody. Nawet jeśli ostatni właściciel auta odda go na złomowanie, dla środowiska nadal będzie zagrożeniem, bowiem unieszkodliwianie tego odpadu jest w Polsce w powijakach. Tymczasem szacuje się, że w najbliższym czasie kasacji powinno ulec około pół miliona aut. Zawierają one tak toksyczne materiały jak: metale, oleje, kwas akumulatorowy, płyn hamulcowy czy chłodniczy, zużyte opony, szkło i tworzywa sztuczne. Trudno przypuszczać, że zdążymy wypełnić unijną dyrektywę, aby do 2006 r. wysyłać na składowisko zaledwie 15% masy złomowanego samochodu. Osobny problem to akumulatory. Są one bardzo niebezpieczne dla przyrody i człowieka ze względu na znajdujące się w nich związki ołowiu. Pół biedy, jeśli chcemy wymienić stary akumulator na nowy, bowiem kupując nowy, jesteśmy zobowiązani przekazać zużyty. Resztę, a więc dostarczenie go firmie zajmującej się recyklingiem, biorą na siebie sklep lub producent. Gorzej, jeśli nie zamierzamy nabywać kolejnego. W Ministerstwie Środowiska usłyszałam, że możemy zostawić akumulator pod osiedlowym śmietnikiem, a ktoś na pewno o niego zadba. Jeśli jednak nie mamy pewności co do skuteczności takiego postępowania, musimy odnaleźć odpowiedni punkt skupu. Zadanie to jednak przypomina szukanie igły w stogu siana. Polski Klub Ekologiczny przeprowadził badania dotyczące segregacji odpadów niebezpiecznych w gminach. Wyniki opublikowano na łamach „Biuletynu PKE” w lutym 2002 r. Okazało się, że 89% gmin nie prowadzi takiej zbiórki! eko-informacje – Do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami rocznie zgłaszanych jest 10 tys. informacji o łamaniu ustawy o ochronie zwierząt. Najwięcej zgłoszeń dotyczy znęcania się nad bezdomnymi kotami. Według prawa, za znęcanie się nad zwierzętami grozi grzywna, kara ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. Za szczególne okrucieństwo sąd może orzec nawet dwa lata więzienia. – Doniesienie o popełnieniu wykroczenia przez Cyrk Zalewski złożyli w pięciu prokuraturach Podbeskidzia ekolodzy z bielskiego Klubu Gaja. Uważają, że cyrk wystąpił w pięciu miastach (Bielsku-Białej, Cieszynie, Żywcu, Wadowicach i Suchej Beskidzkiej), łamiąc ustawę o ochronie zwierząt. Zdaniem ekologów, cyrk nie miał zatwierdzonego przez głównego lekarza weterynarii scenariusza występów. Grozi za to grzywna lub areszt. – W polskiej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 34/2003

Kategorie: Ekologia