Ekologiczna tragedia Gangesu
Czczona przez Hindusów rzeka przypomina rynsztok, i to jeden z największych na świecie Poziom zanieczyszczenia Gangesu przekroczył wszelkie dopuszczalne normy. Pływające w nim zwłoki i padlina, a także tysiące litrów toksycznych odpadów z fabryk zagrażają zdrowiu i życiu niemal 400 mln ludzi. Ganga Mai lub Ganga Mâtâ, jak nazywają Hindusi swoją świętą rzekę, w dosłownym tłumaczeniu oznacza dawczynię życia, zapewniającą łaskę i zbawienie. Miliony pielgrzymów odbywają tu rytualne kąpiele, wierząc, że poprzez oczyszczenie się z grzechów wpływają także na swoje zdrowie. Wpływają, choć zapewne nie tak, jak by chcieli. Jak na ironię, dzisiejszy poziom zanieczyszczenia rzeki częściej doprowadza do chorób niż do poprawy zdrowia. Ganges przypomina ściek, i to jeden z największych na świecie. Święty ściek Nikt w Indiach nawet nie zauważył protestu Swamiego Nigamanandy, hinduistycznego mnicha, który przez 73 dni prowadził strajk głodowy. Media wspomniały o nim dopiero wówczas, gdy Swami zmarł z wycieńczenia. Akt rozpaczy podyktowany był troską o największe duchowe dziedzictwo Indii – Ganges. Degradacja rzeki postępuje w zastraszającym tempie, a wraz z ogromnym przyrostem naturalnym Hindusów sytuacja jeszcze się pogarsza. Każdego dnia w Gangesie kąpie się jakieś 2 mln ludzi. Jedni piją z niego wodę, drudzy myją w nim zęby, a jeszcze inni dokonują rytualnego obmycia. To, co dla jednych stanowi przedmiot kultu, dla drugich jest łazienką. I to dosłownie. W rzece pływają fekalia, toksyczne zanieczyszczenia i… zwłoki. Ale po kolei. Zgodnie z nauką hinduizmu wypicie wody z Gangesu ma oczyszczać ciało i duszę. Obmycie zaś pomaga uwolnić się od grzechów. Nie brakuje ludzi, którzy napełniają butelki wodą z Gangesu, by ugasić pragnienie podczas pielgrzymowania. Nie przeszkadza im, że kilkadziesiąt metrów dalej pasterze myją w rzece bydło, a zanurzone po szyję zwierzęta nie wychodzą przecież z wody, by załatwić swoje potrzeby. Podobnie jest m.in. z kozami czy psami. Na pewnych odcinkach kożuch cuchnących toksyn jest tak wielki, że nawet zwierząt nie wpuszcza się do wody. Niestety, czasy, kiedy maharadżowie Dźajpuru w pustynnym Radźasthanie pokonywali 300 km tylko po to, aby się tu wykąpać i napić, minęły bezpowrotnie. Wzdłuż Gangesu, gdzie się dało, budowano ghaty – bardzo długie stopnie, umożliwiające zejście do wody. W praktyce to doskonałe miejsce np. do robienia prania, co wiele osób skrzętnie wykorzystuje. Cmentarz w odmętach bogini Ogromne wrażenie na przyjezdnych robią obrzędy ciałopalne, czyli rytuały pogrzebowe. Ponieważ każdy Hindus marzy o pochówku w nurtach Gangesu, świętość rzeki staje się jednocześnie jej przekleństwem. Samo rozsypanie prochów – wyjątkowo pomyślny koniec żywota – nie stanowi wielkiego problemu, w przeciwieństwie do wrzucania do wody ciał zmarłych. Bez kremacji wrzuca się do rzeki ciała ciężarnych kobiet, dzieci do piątego roku życia, trędowatych, homoseksualistów oraz osób ukąszonych przez węże. W jaki sposób? Przywiązawszy odpowiednio ciężki kamień, który ma ściągnąć zwłoki na dno. Czasami lina jednak pęka i ciała wypływają. Na gnijących, napuchniętych zwłokach żerują zaś dzikie zwierzęta. W Gangesie nie brakuje także unoszących się na wodzie nóg, rąk czy głów, często bowiem rodziny nie stać na całkowite spopielenie zwłok. W ubogich w lasy Indiach drewno opałowe jest bardzo drogie, a trzeba go sporo, bo na jedną kremację zużywa się średnio 500 kg. Na ceremonię ze wzniesionym stosem stać tylko przedstawicieli najbogatszych kast. Biedni kremowani są w przemysłowych krematoriach, co jest sześć-osiem razy tańsze. To nie oni mają jednak najgorzej. Miliony osób cierpią w kraju skrajną nędzę i nie stać ich nawet na najtańszy pochówek, dlatego organizują ceremonię na własną rękę: palą zwłoki, zużywając niewielkie ilości drewna, słomy, a nawet papieru. To, co pozostanie niespalone, wrzucają do rzeki. Najpopularniejszym miejscem pielgrzymek jest otoczone kultem miasto Waranasi. Tylko tam każdego dnia płonie niemal 400 stosów ze zmarłymi, a 60 tys. ludzi zażywa w rzece rytualnej kąpieli… Natura woła o pomoc Jednak największym zagrożeniem dla Gangesu nie są ani zwłoki, ani zanieczyszczenia rozsiewane przez zwierzęta, lecz ścieki. Kilkaset tysięcy litrów toksycznych odpadów, które każdego dnia są wpompowywane do rzeki przez fabryki papieru, gorzelnie i garbarnie, w niewyobrażalny sposób degraduje środowisko. Nad