Elementarz marnotrawstwa

Przygotowany za czasów rządu PO-PSL za ponad 50 mln zł podręcznik pójdzie do kosza 1 września 2014 r., wraz z wejściem w życie tzw. dużej ustawy podręcznikowej, do rąk pierwszoklasistów trafił bezpłatny, rządowy podręcznik „Nasz elementarz” opracowany przez zespół zatrudniony przez MEN. Książka miała służyć kolejnym rocznikom uczniów. Docelowo planowano, że w roku 2017 finansowane przez państwo podręczniki będą mieć wszyscy uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów. Podręcznikowa reforma rządu PO-PSL, co potwierdził raport NIK, odciążyła domowe budżety i ograniczyła agresywne praktyki marketingowe wydawców. Izba pozytywnie oceniła również dystrybucję podręcznika i poprzedzające ją konsultacje społeczne. Z nowym rokiem szkolnym 2017/2018 Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza jednak odesłać „Nasz elementarz” do lamusa. Oceniony na tróję Od początku zdania na temat „Naszego elementarza” były podzielone. NIK przeprowadziła badania ankietowe wśród 12,5 tys. nauczycieli i 11,5 tys. rodziców. Wychowawcy klas pierwszych wartość merytoryczną elementarza uznali za przeciętną, uzyskał on średnią 3,17 w pięciostopniowej skali. Nauczyciele podkreślali niską jakość wykonania książek. Zarówno nauczyciele, jak i rodzice byli zgodni co do nieodpowiedniego tempa i kolejności wprowadzania liter oraz niedostosowania treści do wieku. Dobrze natomiast oceniali szatę graficzną, interesujące zdjęcia, ilustracje. Po szkolnym debiucie podręcznika przetoczyła się też fala dyskusji na jego temat w mediach. – Podoba mi się, że w podręczniku można znaleźć dużo informacji o bezpieczeństwie, na początku roku szkolnego wychodzimy z dziećmi w teren, pokazujemy znaki drogowe, a materiały zawarte w elementarzu ułatwiają nam pracę – mówiła Kamila Borkowska ze SP nr 12 w Gdańsku. – Niewątpliwą zaletą podręcznika jest to, że został wydany w czterech częściach, jest lekki, a rodzice nie ponieśli żadnych kosztów związanych z jego zakupem – dodawała Ewa Grzymała z tej samej placówki. – Moim największym zastrzeżeniem jest stopień trudności, nie do końca przemyślany. Nie podoba mi się przeplatanie treści polonistycznych matematycznymi, a co za tym idzie, brak dodatkowej książki do matematyki – oceniała Małgorzata Wróblewska ze SP nr 57 w Gdańsku. Inna nauczycielka zwracała uwagę na to, że „grafika zaproponowana przez ministerstwo w podręczniku chwilami jest przytłaczająca – jak w przypadku komiksów. Dziecku trudno jest skupić uwagę”. W badaniach przeprowadzonych na przełomie stycznia i lutego 2015 r. przez agencję badawczą SW Research we współpracy z dziennikiem „Rzeczpospolita” elementarz również wypadł słabo. Co piąty respondent ocenił go bardzo źle, a 45,7% badanych oceniło go raczej źle. Tylko 13,6% uznało, że „Nasz elementarz” jest lepszy od podręczników stosowanych wcześniej. Największymi atutami były atrakcyjna szata graficzna i fakt, że był bezpłatny. – To zdumiewające, że nauczyciele szkół publicznych nie zaprotestowali przeciwko temu kiczowi – mówił mediom Bogusław Śliwerski, przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. – Ten elementarz nie ma właściwej konstrukcji, logiki, absolutnie nie uwzględnia wyników badań z psychologii kształcenia. Matematyka jest na żenującym poziomie. Krytycznie oceniał podręcznik również Związek Nauczycielstwa Polskiego. Rzeczniczka prasowa ZNP Magdalena Kaszulanis podsumowuje: – „Nasz elementarz”, podobnie jak podręczniki powstające w wyniku obecnej reformy edukacji, był tworzony w bardzo szybkim tempie. Nie da się przygotować dobrego podręcznika w trzy miesiące. Po kilku miesiącach od szkolnego debiutu elementarza związek poprosił nauczycieli o opinię na jego temat. Ponad połowa badanych (57%) stwierdziła wówczas, że po wprowadzeniu rządowego podręcznika pogorszyła się jakość pracy z uczniem. Od początku nauczyciele źle go oceniali, wytykając autorom sporo błędów. Mało odwołań do tradycji Już na początku „Nasz elementarz” nie spodobał się środowiskom katolickim. Wytykano pomijanie treści i wartości chrześcijańskich, patriotycznych i tradycyjnych. – Wszystkie części elementarza były poddane konsultacjom społecznym. Każdy mógł wyrazić swoje zdanie na stronie internetowej, która miała pół miliona odsłon. Dziwi mnie też, dlaczego akurat pierwszy podręcznik, który nie powoduje wyrwy w budżetach rodzinnych, spotyka się z taką krytyką biskupów. Nie przypominam sobie, aby równie gorliwie przyglądali się ofercie wydawców komercyjnych – broniła się minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska w rozmowie z „Rzeczpospolitą” w październiku 2014 r. Na uwagi, że w rozdziale o świętach Bożego Narodzenia nie ma informacji o opłatku, minister odpowiadała, … Czytaj dalej Elementarz marnotrawstwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu

Porównaj dostępne pakiety