Za rok opieki nad frau Ilse czy frau Sabine dostają tyle, ile przez cztery lata emerytury Pani Marii pracę opiekunki osób starszych zaproponowała Helena, sąsiadka z ogródków działkowych. Był letni wieczór, ognisko, dobra zabawa i wódeczka. – Lekarz zabronił, ale jak żyć, pan powie – pyta retorycznie i tłumaczy, że chyba przez lekką głowę zgodziła się wziąć ten arbeit. Bo dla niej w tym wieku dłuższy wyjazd to już nie lada wyzwanie. Tym bardziej że nie znała języka, doświadczenia opiekunki nie miała i niedawno wyremontowała swoje małe mieszkanie, w którym chciała „dopełnić reszty życia, w końcu odpocząć” – na ustach pani Marii pojawia się niepewny uśmiech. Trzy lata temu przeszła na emeryturę, a ostatnie lata pracy to tułaczka po całej Polsce: Warszawa, Pisz na Mazurach, Karpacz, mała wieś niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego. Jej koleżance potrzebna była zmienniczka. – Helenie niedawno urodziła się ukochana wnuczka. Mąż dorabia okazjonalnie, a syn jest bez pracy. No i ma jeszcze masę długów – opowiada. Musi tu wracać, rodzina jej potrzebuje. Marii miało być łatwiej: – Jedyny syn mieszka i pracuje daleko stąd. Rzadko do mnie zagląda. Między sobą uzgodniły, że będą się zmieniać co osiem tygodni. Tak długa rozłąka z domem jest jeszcze do wytrzymania. Kilkumiesięczna już nie. Z sekretariatu do kuchni Wałbrzych. Dwie zasłużone emerytki. Starsza, Helena, lat 67. Dawniej księgowa i specjalistka od spraw biurowych. Przepracowała ponad 40 lat na państwowym etacie. Jakiś czas w szkole podstawowej, trochę w publicznych urzędach. Młodsza, Maria, lat 63. Ponad dwie dekady na stanowisku kierowniczym w zakładach spożywczych, później w sekretariacie „Solidarności”. Wreszcie otworzyła pierwszy w mieście lumpeks, z używaną odzieżą po Niemcach. – Sama jeździłam, pakowałam, prałam. Samiutka – mówi. Tuż przed przejściem na emeryturę dorabiała, prowadząc kuchnię w znanym SPA pod Warszawą i na Mazurach. I tym się nie chwali. Z żalem przyznaje, że kiedy młodzi inkasowali wysokie pensje, jej proponowano tylko śmieciówki. Najniższa stawka plus premia uznaniowa, zależna od widzimisię szefowej. Naturalnie poza umową. Dlatego śmieciową ma także emeryturę. Niespełna 1000 zł miesięcznie. Helena dostaje 200 zł więcej. Teraz – chcąc nie chcąc – stały się głównymi żywicielkami rodzin. Wyliczają, że praca w reichu przynosi im kilka tysięcy złotych miesięcznie. Jeden rok pracy to cztery lata pobieranej emerytury. Piąty przejazd gratis Do niewielkiej miejscowości Schlitz, położonej w rolniczym regionie Hesji, spod domu Marii jedzie się nie dłużej niż osiem godzin. Ośmioosobowy bus podwozi pasażerów bezpośrednio pod wskazany adres. Kierowca z reguły bagaży pod drzwi nie zanosi, wystawia je tylko z wozu, choć większość jadących to starsze kobiety. Pomoc by im się przydała, ale spieszy się, bo część podróżuje dalej, pod granicę z Francją, gdzie stawki za tę samą pracę są nieco wyższe. Zapytany, kogo wozi, pan Andrzej, właściciel jednej z takich firm przewozowych, mówi, że nie wie, czy klientki to emerytki, nie jego sprawa. Ale przyznaje, że starsze panie stanowią znaczną grupę wśród jego pasażerów i m.in. z ich powodu zdecydował się uruchomić firmę, a kursów od dwóch lat przybywa. Stałym klientkom proponuje bonusy, co piąty przejazd gratis, bo konkurencja coraz większa. Zmieniają się też trasy. Jeszcze rok temu było to przeważnie południe Niemiec, dzisiaj obowiązkowe są kursy na północ, aż pod granicę z Holandią. Pierwszy raz z Marią jechały tylko emerytki. Służbówka Cztery spore podróżne torby pomogła Marii wnieść Helena. Duża, piętrowa, wypielęgnowana po niemiecku zabytkowa willa początkowo onieśmielała. Zaskoczenie było tym większe, że jedyną jej mieszkanką była frau Ilse, przyszła podopieczna. 80-letnia staruszka porusza się z trudem i z piętra od lat nie korzysta. Tam są pokoje jej córek. Tyle że jedna na stałe wyjechała do RPA, druga mieszka w Holandii. Syn prowadzi własne gospodarstwo i w sezonie letnim matkę odwiedza bardzo rzadko. Ale frau domu nie sprzeda. Nie musi, bo stać ją na jego utrzymanie. Zanim Maria pozna dokładniej swoje obowiązki, wąskimi schodami schodzi do sutereny. Tu będzie mieszkać. Prowizorycznie umeblowany kilkoma podstawowymi sprzętami pokoik z okienkiem na ogród,
Tagi:
Artur Zawisza