Emocje wokół mediów

Emocje wokół mediów

Gdyby projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji oceniać według tego, co powiedziano w tych mediach, które mają najwięcej zastrzeżeń, obraz byłby przeraźliwie czarny. Otóż nad Polską zawisła straszna groźba. Jesteśmy świadkami zamachu na media niepubliczne. Rząd podjął walkę z nadawcami prywatnymi, którzy zapowiadają protesty i skargi, aż do Strasburga włącznie. Po impecie, z jakim zaatakowano projekt ustawy, widać, że ta część mediów prywatnych, która go zaciekle krytykuje, ma w Polsce silną pozycję i z łatwością może się przebić ze swoimi ocenami do szerokiej publiczności. I robi to. Skutecznie, tyle że zamiast mówić o faktycznych przyczynach swojego niezadowolenia, szermuje hasłami interesu społecznego i występuje w obronie zwykłego widza i czytelnika. Po co ten kamuflaż? Przecież w warunkach wolnego rynku walka o własne interesy i własne pieniądze nie jest już czymś wstydliwym. Oczywiście, jeśli nie odbywa się z naruszeniem prawa. I mnie, prywatnego wydawcę, nie dziwi, że właściciele mediów walczą o swoje interesy, że chcą się rozwijać, kupować nowe tytuły, stacje i wygrywać z konkurencją. Nie oznacza to jednak aprobaty dla przyjętych metod walki. Dla postępowania tych dziennikarzy, którzy w interesie właściciela medium, w jakim pracują, są gotowi spostponować każdego, kto ma inne zdanie albo zagraża interesom ich pracodawcy. Za dużo w ostatnich dniach padło kłamstw, by uznać, że jest to metoda dopuszczalna w świecie mediów. To, co dobre dla właściciela gazety, stacji radiowej czy telewizyjnej, nie oznacza jeszcze, że jest równie dobre dla społeczeństwa. A tak by to chcieli widzieć niektórzy właściciele mediów. W interesie społeczeństwa jest pluralizm mediów. By silne i stabilne były zarówno media publiczne, jak i prywatne. By nie było tak, jak już jest na rynku prasy regionalnej, gdzie rządzą dwa koncerny zachodnie mające w swoim ręku ponad 70% tytułów. By jeden koncern nie dysponował przewagą jednocześnie na rynku prasowym, radiowym i telewizyjnym. Takie reguły obowiązują w większości krajów Unii Europejskiej. Choć i tam jest wokół tego wiele konfliktów. O pluralizmie i o wolności słowa mówią wszyscy, ale wielu myśli przy tym, że tylko oni mogą być prawdziwym gwarantem tej wolności. Jest o co walczyć, bo wpływ mediów na wszystkie dziedziny życia jest coraz większy, a zyski z tego rynku są ogromne. Wszystkich nie da się zadowolić. Szukając nowych rozwiązań, trzeba będzie dokonywać wyboru, kierując się przede wszystkim jednym kryterium. Interesem czytelników, słuchaczy i telewidzów. To oni zadecydują, kogo będą czytać, słuchać i oglądać. Ustawa ma stworzyć warunki do tego, by mieli możliwie szeroki wybór. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2002, 2002

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański