Gdzie dziś są lasy i pola uprawne, ma być odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego. Zniknie 18 wsi Na polsko-niemieckim pograniczu mieszkańcy dwóch gmin, Gubina i Brodów, od kilku lat żyją w niepokoju. Najstarsi, przesiedleni tu z Kresów w latach 40., znają to uczucie. Już raz z tobołkami jechali spod Lwowa i Wilna w nieznane. Zatrzymali się wśród lasów i jezior z wiarą, że zostaną tu na zawsze. Tę pewność poczuli w pełni dopiero po uznaniu przez Niemcy granicy na Odrze i Nysie. Przed kilkoma laty usłyszeli jednak, że na ich polach, w ogrodach i na podwórkach staną koparki i taśmociągi, by z głębokości 140 m wydobywać węgiel brunatny. Tu, gdzie dziś są lasy i pola uprawne, ma być odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego o powierzchni prawie 11 tys. ha. Zniknie 18 wsi, a eksploatacja potrwa 50 lat. Będą same korzyści? Wiadomość o zamiarze wycięcia lasów z tysięcy hektarów i o wysiedleniach z kilkunastu wsi rozeszła się po gminach Gubin i Brody w 2008 r. Wcześniej krążyły jedynie pogłoski na ten temat, ale gdy ówcześni wójtowie otrzymali prośbę o wyrażenie zgody na badania geologiczne w celu ustalenia zasobów węgla brunatnego na ich terenie i tej zgody udzielili, niejasne zapowiedzi stały się realne. Miejscowym nie trzeba tłumaczyć, jakim zagrożeniem dla zdrowia i życia jest kopalnia odkrywkowa. Mają taką kilka kilometrów od Brodów, tuż za Nysą, po niemieckiej stronie. O smogu także nie trzeba im mówić. Odkrywka oraz dymiące kominy elektrowni Jänschwalde sprawiają, że po deszczu na roślinach osadza się biała warstwa pyłu, a rośliny marnieją w oczach. Gdy wieją wiatry zachodnie, trudniej oddychać. Niemiecka odkrywka sprawiła, że po polskiej stronie drastycznie obniżył się poziom wód gruntowych, w wielu wsiach w studniach brakuje wody. Ten obraz zagrożenia, jakie niesie kopalnia węgla brunatnego, tonowali specjalni wysłannicy potencjalnych inwestorów, którzy krążyli po wsiach, chodzili od domu do domu i mówili o ogromnych korzyściach, jakie każdemu przyniesie kopalnia. Wysiedlani dostaną duże odszkodowania, bezrobotni znajdą pracę, a gminy będą prosperować, bo kopalnia zasili ich budżet podatkami, o jakich im się nie śniło. Wysłannicy co prawda przekonali do koncepcji budowy kopalni tylko część mieszkańców, ale wojewódzkie władze samorządowe i przedstawiciele wszystkich partii – od prawicy po lewicę – jak najbardziej byli za. Najskuteczniejszym propagatorem idei kopalni jest dr Wojciech Naworyta z krakowskiej AGH, który na swojej stronie internetowej szczerze wyznaje, że od 2007 r. wykonywał studium możliwości eksploatacji złoża na zlecenie koncernu Vattenfall, czyli szwedzkiej spółki skarbu państwa, która przez 15 lat była właścicielem elektrowni Jänschwalde i kopalni węgla brunatnego po stronie niemieckiej. W ubiegłym roku pod naciskiem rządu, który opowiada się za energią odnawialną, Vattenfall sprzedał kopalnię i elektrownię czeskiemu koncernowi LEAG. Po niemieckiej stronie złoża już się kończą, a istnienie elektrowni Jänschwalde przewidziane jest do 2025 r. Była ona plamą na honorze koncernu. Według raportu WWF opublikowanego w maju 2007 r. zajęła czwarte miejsce wśród największych trucicieli w całej Unii Europejskiej. Dr Naworyta zapewne nie mówi tego na spotkaniach z miejscową ludnością, tylko nadal promuje kopalnię, teraz na zlecenie Polskiej Grupy Energetycznej Sp. z o.o. Bezskutecznie jednak przekonuje do tej inwestycji słuchaczy z gmin Brody i Gubin, natomiast zarząd województwa i sejmik lubuski chyba przekonał. Te dwa organy określają kopalnię węgla brunatnego mianem inwestycji strategicznej, gdyż obok miałaby powstać również elektrownia. Wojny referendalne Wizja fantastycznych zysków po wybudowaniu kopalni podzieliła mieszkańców Brodów i Gubina. Obie gminy są biedne, niedoinwestowane, nie ma tu wielkiego przemysłu ani lukratywnych miejsc pracy, jest za to wspaniałe środowisko przyrodnicze, w tym tysiące hektarów lasów, a także pasy ziemi uprawnej II i III klasy, czyli pszenno-buraczanej. Gmina Brody liczy 3,5 tys. mieszkańców (16 sołectw), gmina Gubin – 7,5 tys. (46 sołectw). Gdy w 2008 r. coraz głośniej było o odkrywce, w Brodach zrodził się społeczny bunt. Zawiązał się komitet i w czerwcu 2009 r. odbyło się gminne referendum. Uczestniczyło w nim 53% uprawnionych. 65,4% opowiedziało się przeciwko kopalni. – Jako pierwsza gmina w Polsce zorganizowaliśmy referendum przeciw odkrywce – mówi były przewodniczący komitetu referendalnego i prosi o anonimowość, bo nie chce stracić