Epidemia głuchoty

Epidemia głuchoty

Miesięcznik „Zwierciadło”, najlepsze pismo dla kobiet, zaproponował mi, abym zamiast felietonu o książce – jeszcze wcześniej pisałem felieton o wszystkim – na ostatniej, prestiżowej stronie otworzył „Okno z poezją”, eseik o poecie plus wybrany wiersz. Bardzo się ucieszyłem. Czasy są mało poetyckie, świat poezji się kurczy, o tym też myślał Miłosz, mówiąc: kurczą się, kurczą nasze wyspy. Od razu w głowie zakłębiły mi się pomysły. Ileż razy chciałem podzielić się z innymi czyimś wierszem, a nie miałem jak. Iluż jest znakomitych poetów i poetek, ile genialnych wierszy. Ruszyłem więc do pracy. Zacząłem od wiersza ojca. Tak po protekcji. Potem chciałem dać wiersz Miłosza, potem Whitmana. I zaczęły się schody.

Jest coś takiego jak prawa autorskie, sam na tym troszkę korzystam, bo jestem jedynym spadkobiercą moich rodziców. To nie są duże pieniądze, kwoty wychodzą niemal symboliczne. Ale okazuje się, że bez zgody spadkobierców druk jest nielegalny i grozi proces. Chyba że pisarz zmarł ponad 70 lat temu (Tuwim właśnie się załapał). Miłosz zmarł stosunkowo niedawno, ma dwóch synów, którzy mieszkają w Stanach – szukaj ich. Whitman jest amerykańskim poetą z XIX w., ale problem, że tłumaczył go Miłosz, a spadkobiercy tłumacza też mają być wynagradzani. Wracamy zatem do spadkobierców Miłosza.

Jakimś cudem dowiedziałem się, że w Londynie jest agencja, która ma prawa do spuścizny Miłosza. Uciążliwa korespondencja z nimi trwała dwa miesiące. Badano mnie i pismo, musiałem użyć całej swojej kultury osobistej, by grzecznie odpowiadać na różne dziwne pytania. W końcu dostałem zgodę na druk bez opłat, o co zabiegałem. Wtedy okazało się, że prawnik pisma ma jakieś obiekcje co do umowy. Mam chyba dosyć. Czuję się jak koń wyścigowy, który ma spętane nogi. Na razie napisałem jeszcze o Leśmianie, zmarł w 1937 r., i o Norwidzie, a też daję wiersz Józefa Czechowicza, fatalnie dla siebie, szczęśliwie dla mnie zginął we wrześniu 1939 r. w Lublinie trafiony bombą. Iwaszkiewicz, o jego wierszu myślałem, ma czterech spadkobierców, jeden podobno trudny. Grochowiak też czterech, jeden podobno dziwny, szukaj wiatru w polu. A ja chcę dobrze, ja chcę serdecznie przypomnieć poetę.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 34/2024

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun