Epidemia zwana samotnością

Epidemia zwana samotnością

People using mobile phone

Prof. Julianne Holt-Lunstad – profesor psychologii i neurologii na Brigham Young University Rozmawia Agnieszka Jucewicz 42 mln Amerykanów powyżej 45. roku życia jest chronicznie samotnych. 71% brytyjskich emerytów skarży się na brak kontaktów społecznych, a 30% Australijczyków twierdzi, że nie ma ani jednej zaufanej osoby w swoim życiu. W przypadku Japonii można już chyba mówić o samotności w kategoriach choroby narodowej. – Wiele instytucji zdrowotnych i mediów na świecie alarmuje, że mamy już do czynienia z „epidemią” samotności. W Wielkiej Brytanii działa Campaign to End Loneliness (Kampania na rzecz Walki z Samotnością), w Australii – Australian Coalition to End Loneliness (Australijska Koalicja na rzecz Walki z Samotnością), w Niemczech powstały podobne inicjatywy – w tych krajach samotność uznano za istotny problem społeczny. Ale na całym świecie prowadzi się badania w tym kierunku. Samotność jest demokratyczna. Dotyka wszystkich – bez względu na rasę, płeć, wiek, stan posiadania. Coraz częściej skarżą się na nią również młodzi dorośli, nastolatki i dzieci. Moje badania pokazują wręcz, że samotność jest groźniejsza dla tych poniżej 65. roku życia niż dla starszych. Jakie są jej przyczyny? – Na razie możemy tylko spekulować, wciąż brakuje nam twardych dowodów. W przypadku starszych osób badacze wskazują na kilka czynników: przejście na emeryturę, co często wiąże się z utratą ważnych relacji z kolegami z pracy, wyprowadzkę dorosłych dzieci z domu, tzw. syndrom pustego gniazda. W tym okresie zwiększa się również ryzyko śmierci partnera życiowego, czasem stan zdrowia pogarsza się do tego stopnia, że samodzielne poruszanie się staje się niemożliwe, co zamyka człowieka w domu. Nawet prozaiczna sprawa, jak utrata słuchu, sprawia, że kontakty z innymi się rwą. 30-40 lat temu, kiedy skala osamotnienia nie była tak alarmująca, te czynniki też występowały. – Do tego dochodzą nowe zjawiska. Po pierwsze, coraz mniej rodzin wielopokoleniowych mieszka razem. Starsi mają więc mniejszą szansę na zainteresowanie i opiekę młodszych. Po drugie, zwiększyła się nasza mobilność. Dorosłe dzieci coraz częściej wyprowadzają się na drugi koniec kraju albo wręcz świata, pozostawiając starszych rodziców samym sobie. Po trzecie, coraz mniej osób w ogóle decyduje się na stały związek i dzieci. Rośnie liczba jednoosobowych gospodarstw i trend ten jest wyraźny w wielu krajach wysoko rozwiniętych. Po czwarte, wiele osób po prostu nie przykłada do bliskich relacji takiej wagi. Brutalnie mówiąc, nie dba o nie. Wydaje się, że inne sprawy są ważniejsze. W przypadku młodszych dorosłych i nastolatków doszła jeszcze jedna znacząca zmienna – nowe technologie. Im bardziej są w sieci, tym bardziej czują się samotni? – Jedną z osób, które stawiają taką hipotezę, jest amerykańska psycholog Jean Twenge, która od ćwierć wieku analizuje zachowania nastolatków w różnych pokoleniach – od tzw. baby boomers, czyli pokolenia urodzonego po II wojnie światowej, przez pokolenie X, milenialsów, aż do tego, które teraz dorasta. Badania Twenge pokazują, że w ciągu ostatnich pięciu lat, czyli od czasu, kiedy w Stanach upowszechniło się użycie smartfonów (w 2012 r. miało je ponad 50% Amerykanów), wśród nastolatków zachodzą ogromne zmiany: znacznie spadła liczba nastoletnich ciąż, skala spożycia alkoholu i innych substancji psychoaktywnych… To świetnie! – …natomiast dramatycznie wzrosło poczucie osamotnienia. W zawrotnym tempie rosną również statystyki dotyczące depresji i samobójstw w tej grupie wiekowej. Według Twenge nastoletni Amerykanie nie tylko rzadziej niż ich rodzice czy dziadkowie chodzą na randki, ale w ogóle rzadziej spotykają się z przyjaciółmi. Wolny czas najczęściej spędzają we własnych sypialniach przyklejeni do telefonów. I chociaż te zmiany są wciąż stosunkowo nowe i nie do końca zbadane, to coraz więcej badań przemawia za tym, że kontakt online nie jest w stanie zastąpić kontaktu z żywym człowiekiem. Badania podłużne (prowadzone na dużej grupie przez dłuższy czas) przeprowadzone pod okiem prof. Nicolasa Christakisa z Yale i opublikowane parę lat temu dowodzą, że im więcej czasu spędzamy na Facebooku, tym gorsze jest nasze samopoczucie. Do tej pory nie było to jasne: czy jest tak, że ludzie bardziej samotni, bardziej depresyjni chętniej korzystają z mediów społecznościowych? Czy może tak, że media społecznościowe pogarszają nasz stan

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 30/2020

Kategorie: Psychologia