Etyka w szafie – rozmowa z Magdaleną Płonką

Etyka w szafie – rozmowa z Magdaleną Płonką

Traktowanie ubrań jak sezonowych jednorazówek jest niemoralne Co ma pani w szafie? Wszystko wyłącznie ekologiczne, etyczne? – Od kilku lat wymieniam garderobę. To oczywiście trwa, bo najmniej ekologiczne byłoby wyrzucenie wszystkiego tylko po to, żeby kupić nowe rzeczy z oznaczeniem eco czy fair trade (sprawiedliwy handel). Szukam ubrań z recyklingu, uszytych lokalnie. Zasadniczo nie noszę skórzanych ubrań i butów – czasem zdarza się jednak, że jeśli nie mogę kupić wygodnych estetycznych kozaków z innego materiału, decyduję się na skórę. Nie chodzi tu o fundamentalizm, ale o kierowanie się pewnymi wskazówkami. Staram się przy każdych zakupach uważnie sprawdzać informacje na metkach i jeśli mam wybór, kupować ubrania z odpowiednimi certyfikatami. Łatwo je znaleźć na polskim rynku? – Bardzo. Każda duża globalna marka ma dziś część kolekcji przygotowaną z bawełny organicznej. Jeśli ktoś twierdzi, że nie może znaleźć takich produktów, przemawia przez niego lenistwo. Szczególnie polecam kupowanie odzieży od lokalnych designerów: to i ekologiczne, i etyczne, a z punktu widzenia fair trade rozsądne, bo produkcja w demokratycznym kraju zapewnia kontrolę i przynajmniej minimalne prawa pracowników. Wszystko, co lokalne, jest zawsze lepsze, nawet jeśli nie ma certyfikatów. A co z ceną? Przeciętny Kowalski zarabia poniżej średniej krajowej i robiąc zakupy, najpierw sprawdza kwotę na metce. – Odzież szyta jednostkowo nie może się oczywiście równać cenowo z tą szytą w milionach egzemplarzy, więc dla osoby, która musi stawiać czoła podstawowym problemom, takim jak utrzymanie domu i pracy, zadbanie o zdrowie, faktycznie może nie być dostępna. Wiemy, za co płacimy: dostajemy lepszy gatunkowo, pojedynczy model. Ale i ten przeciętny Kowalski bez problemu kupi choćby T-shirt z bawełny organicznej, który jest dziś o 5% droższy od tradycyjnego. Wiele marek stara się dziś promować linie eco i fair trade – zarządy wielkich marek zorientowały się, że rzeczy ekologiczne i etyczne muszą być atrakcyjne cenowo, aby ludzie zechcieli je kupować. Świadomość konsumencka w Polsce jest wciąż stosunkowo niewielka. – Brakuje nam pewnych nawyków. Kiedy rozmawiam na ten temat w kręgu znajomych, okazuje się zwykle, że o etyce w przemyśle odzieżowym już słyszeli, ale nie stosują tej wiedzy w praktyce. Jednak wszelkie tego typu idee są wdrażane powoli. Choćby segregacja śmieci, która już zaczyna nam wchodzić w krew. Niedawno była fanaberią pojedynczych osób, a dziś coraz częściej wychodzimy z domu z trzema różnymi siatkami odpadków: tu plastik, tu papier… W przypadku ubrań ludzie jeszcze nie uważają dokonywania odpowiedzialnych wyborów za istotny obowiązek. Nie zdają sobie sprawy, że np. przemysłowa produkcja bawełny jest szalenie obciążająca dla środowiska i źle wybierając, niszczymy lasy tropikalne. Często brakuje nam połączenia między własnym wyborem, a tym, co dzieje się w dalekich krajach. Środowisko naturalne ma wpływ na nas wszystkich, a jego stan zależy od tego, jak inwestujemy nasze pieniądze. Rakotwórcza bawełna W Indonezji, jak podawał Green­peace, fabryki odzieżowe wylewały do wody ścieki o pH 14. To odczyn, który może doprowadzić do poparzenia ludzkiej skóry. A to przecież nie był pojedynczy przypadek. – Łatwo pisać o tym w tonie skandalicznym, ale pozostaje pytanie, kto jest za to odpowiedzialny: konkretna firma, lokalny producent, czy może pojedynczy pracownik. Na pewno ta ilość ścieków pokazuje nam, co przemysł tekstylny robi ze środowiskiem. To, obok przemysłu ciężkiego i mięsnego, najbardziej obciążająca środowisko naturalne gałąź gospodarki. Wielu osobom wydaje się,że wystarczy kupić ubranie uszyte nie z tworzyw sztucznych, tylko np. z bawełny, by kupować ekologicznie. – Wydaje się, ale tak nie jest. Wybierajmy bawełnę z oznaczeniem eco lub organic, wyprodukowaną nie przemysłowo, ale z poszanowaniem praw środowiska. Proces przemysłowego zbierania puszków bawełny polega na defoliacji krzewów, czyli spryskaniu ich bardzo intensywną, agresywną chemią. Rozpuszcza zielone elementy krzewu, pozostawiając suche gałęzie z puszkami na końcach, które następnie są zasysane przez wielkie kombajny. To całkowita dewastacja gleby. Tak zebrana bawełna jest następnie oczyszczana kolejną chemią, wybielana i stabilizowana silnie rakotwórczym formaldehydem. Część tej chemii zostaje we włóknach, które nosimy później na ciele. Ekologiczna bawełna musi być zbierania ręcznie, nie jest agresywnie odbarwiana, dlatego jej kolor bywa nie biały, a jasnokremowy do brązowawego. Jednocześnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 23/2013

Kategorie: Wywiady
Tagi: Agata Grabau