Dlaczego coraz więcej krajów decyduje się na legalizację marihuany? Tuż przed godz. 24 w nocy z 31 marca na 1 kwietnia pod Bramą Brandenburską w Berlinie rozległy się dźwięki reggae. Dobór muzyki nie był przypadkowy. Kilkaset osób nie tylko z transparentami, ale też z jointami i fajkami wodnymi w rękach zebrało się, by świętować legalizację marihuany w Niemczech. Nowa polityka antynarkotykowa wprowadzona wraz z początkiem kwietnia u naszych zachodnich sąsiadów dopuszcza posiadanie niewielkiej ilości suszu, prywatną uprawę i legalną konsumpcję przez osoby powyżej 18. roku życia. Niemiecki spór – uniwersalny problem Zmiana prawa nie odbyła się jednak gładko. Wprowadzone przepisy są krytykowane przez niemiecką opozycję, która uważa, że legalizacja zioła jest prezentem dla dilerów narkotykowych – ci w nadchodzących tygodniach pozbędą się starych zapasów marihuany pochodzącej z nielegalnych upraw. Tino Sorge z CDU, który jest partyjnym ekspertem ds. polityki zdrowotnej, alarmuje, że legalizacja marihuany w obecnej formie „stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego”. Inny argument przeciwko nowemu prawu podnoszą niemieckie organizacje medyków – ich zdaniem próg 18 lat jest zbyt niski. Według Niemieckiego Towarzystwa Psychiatrii i Psychoterapii dojrzewanie mózgu trwa mniej więcej do 25. roku życia. Palenie marihuany przed przekroczeniem tego progu może zwiększać ryzyko wystąpienia m.in. psychozy. Problem z nowymi przepisami ma również związek zawodowy policji (GdP). Chodzi przede wszystkim o brak okresu przejściowego między obowiązywaniem starego i nowego prawa. Wiceprzewodniczący GdP Alexander Poitz stwierdził pod koniec marca, że wywoła to niemały chaos w służbach czy urzędach ds. młodzieży. – Wystarczające i odpowiednie przygotowanie do nowej sytuacji prawnej od 1 kwietnia jest po prostu niemożliwe – wskazywał. Rządząca koalicja składająca się z socjaldemokratów, zielonych i liberałów ma jednak swoje kontrargumenty, przemawiające za legalizacją. – Dzisiaj kończymy z nieudaną polityką zakazów – powiedział minister zdrowia Karl Lauterbach. – Od teraz łączymy prawdziwą alternatywę dla czarnego rynku z lepszą ochroną dzieci i młodzieży. Nie mogło być nadal tak jak dotychczas – podkreślił polityk. Z danych zebranych dla niemieckiego rządu wynika, że nielegalny obrót wcale nie malał, wręcz przeciwnie. Mimo dotychczasowej penalizacji marihuany konsekwentnie zwiększała się konsumpcja konopi kupowanych od dilerów. To zaś wiąże się z dużym ryzykiem dla użytkowników. Pochodzący z czarnego rynku produkt znajduje się poza jakąkolwiek kontrolą. Ogromne jest prawdopodobieństwo zanieczyszczenia suszu różnymi toksycznymi związkami, takimi jak pestycydy lub nawet opioidy. Kanadyjski „Journal of Cannabis Research” pisze, że zanieczyszczenie pestycydami i substancjami chemicznymi próbek z czarnego rynku wynosi 92%. Dla porównania – wyniki badań marihuany pochodzącej z legalnych upraw to maksymalnie 6%. W marihuanie od dilera nieznana jest także zawartość tetrahydrokannabinolu (THC), głównego składnika psychoaktywnego. Jego zawartość jest loterią, może wynosić zarówno 5%, jak i 20%. Dekryminalizacja Niemiecki rząd przywołuje argumenty praktyczne. Wydawany przez Amerykańskie Towarzystwo Ekonomiczne „The Journal of Economic Literature”, jedno z najwyżej ocenianych czasopism z tej dziedziny, opublikował w zeszłym roku metaanalizę przeprowadzonych w USA badań dotyczących legalizacji marihuany. Okazuje się, że w tych stanach, gdzie konopie indyjskie są legalne, zmniejszyło się spożycie alkoholu i spadła o 10% liczba wypadków samochodowych. O prawie 10% zmalała też liczba nieletnich palaczy marihuany, ponieważ sprzedawcy muszą sprawdzać dowody osobiste tak samo jak przy handlu alkoholem. Dilerzy takiego obowiązku nie mają. Najwięcej argumentów za dekryminalizacją marihuany dostarcza przypadek Portugalii. W 2001 r. stała się ona pierwszym krajem, który zdekryminalizował wszystkie narkotyki. Był to rewolucyjny zwrot, ponieważ wcześniej Portugalia miała jedno z najsurowszych praw antynarkotykowych. Efekty zastąpienia kar pomocą dla uzależnionych były już po paru latach tak widoczne, że Portugalia stała się symbolem współczesnej polityki narkotykowej. Szybko okazało się, że jeśli użytkownikowi narkotyków nie grozi więzienie, a zaledwie mandat, taka osoba szybciej zgłosi się po odpowiednią pomoc, będąc w kryzysie. Narkoman zgłaszający się na leczenie to często jednostka, którą udaje się odzyskać dla społeczeństwa – oto realny plus takiej polityki.