W ostatnich miesiącach Polska wyrobiła sobie opinię kraju kłótliwego, egoistycznego Prof. Dariusz Rosati, były szef MSZ (1995-1997), były członek Rady Polityki Pieniężnej (1998-2004), poseł do Parlamentu Europejskiego z listy SdPl. – Co mówią w Europie o ataku na NBP, na Balcerowicza, o politycznym kotle? – Po pierwsze, Europa bacznie to obserwuje. Jak wszystko idzie dobrze, Polska nie pojawia się na czołówkach gazet, nie pojawia się w komentarzach. Ale gdy popełniamy błędy, głosimy kontrowersyjne poglądy, natychmiast odbija się to echem. I jesteśmy wciąż pytani, co to oznacza, w jakim kierunku idzie polska polityka i czy Polska zdaje sobie sprawę, jakie ponosi szkody. Wetownicy – A jakie ponosi szkody? – Po pierwsze, cierpi nasz wizerunek. To przekłada się na sympatię do kraju, na chęć współpracy, na inwestorów, na turystów. Po drugie, osłabiona zostaje pozycja polityczna Polski w ramach Unii. Unia działa na zasadzie kompromisów, porozumień, skłonności do ustępstw. Nasza nieprzejednana postawa w wielu sprawach zraża partnerów. To nie jest tak, jak mówi się w Warszawie, że mamy sojuszników w kwestii paktu energetycznego, budżetu, dyrektywy usługowej czy dla obrony traktatu nicejskiego. Jesteśmy w tych sprawach osamotnieni, mało kto chce nas popierać. Warto zadać pytanie, dlaczego tak się dzieje. – ? – Dlatego że sami osłabiliśmy naszą pozycję przetargową przez nierozsądną politykę. To nasze zachowanie powoduje, że Polska nie jest traktowana jako partner, z którym trzeba się liczyć. I wreszcie po trzecie, gdy okaże się, że Polska łamie postanowienia traktatowe, narusza prawo europejskie, możemy zostać poddani dolegliwym sankcjom. – Jakim? – Wstrzymanie wypłat z funduszu spójności bądź nawet zawieszenie prawa głosu, zgodnie z art. 7 traktatu Unii Europejskiej. To są kolejne etapy, mam nadzieję, że do tego mimo wszystko nie dojdzie. W ciągu ostatnich kilku miesięcy Polska wyrobiła sobie opinię kraju antyeuropejskiego, kłótliwego, egoistycznego… Niezrozumiały sprzeciw wobec budżetu na rok 2006, bezsensowny sprzeciw wobec reformy rynku cukru i zupełnie kuriozalne zachowanie ministra rolnictwa, blokowanie dyrektywy bankowej z grudnia ub.r., w ślad za tym blokowanie fuzji banków PKO SA i BPH należących do UniCredito to tylko niektóre zdarzenia, o których w Brukseli się mówi. Nasi europejscy partnerzy tak do końca nie wiedzą, o co nam właściwie chodzi. Podejrzewa się nas, że po prostu chcemy wyciągnąć dodatkowe pieniądze od UniCredito, co oczywiście nie jest wykluczone… Klasycznym przejawem niezrozumiałej obstrukcji był nasz opór w niedawnej sprawie VAT na niektóre usługi pracochłonne. – W sprawie obniżonej stawki VAT na pewne rodzaje usług, która wygasała i trzeba było ją przedłużyć? – Tak jest. Ten opór do niczego Polsce nie służył. Z tej stawki korzystały inne kraje członkowskie, które ją sobie wcześniej zagwarantowały. Nas to nie dotyczyło. Ale groziliśmy użyciem weta! Więc nas pytali: o co wam chodzi? A rząd odpowiadał: o niższą stawkę VAT na mieszkania społeczne. Więc odpowiedziano nam, że przecież Polska ma tę niższą stawkę zagwarantowaną w traktacie, a od nas samych zależy, jak zdefiniujemy, czym jest budownictwo społeczne… Z UniCredito jest podobna historia. Powiadają w Brukseli: no dobrze, premier wreszcie siada do stołu z prezesem banku Profumo, ale dlaczego nie mógł usiąść trzy miesiące temu? Przecież Profumo już wtedy zabiegał o spotkanie… Tak w największym skrócie wygląda w Brukseli atmosfera wokół Polski. Nie jest najlepsza. Nie mamy sojuszników – W Warszawie mówi się, że to dowód na to, że Polska twardo walczy o swoje interesy. – Ale z jakim efektem? Co udało się załatwić z ważnych polskich spraw? Płacimy wysoką cenę polityczną za nasze ulubione blokowania i wetowania, bo przegrywamy i nie dostajemy nic w zamian. Czy pozyskaliśmy Francuzów dla naszej polityki wschodniej? Czy udało się namówić Brytyjczyków do utrzymania budżetu na politykę spójnościową na poziomie zaproponowanym przez prezydencję luksemburską? Czy przekonaliśmy Niemców do zmiany koncepcji gazociągu północnego? A właśnie na tym polega polski interes! – A była szansa pozyskania Niemców? – Zasadą europejskiej gry jest, że godzimy się na pewne rzeczy, idziemy na pewne ustępstwa, ale oczekujemy poparcia w tych sprawach, na których nam naprawdę zależy. Natomiast my we wszystkich sprawach, od najmniej ważnych, jak VAT czy cukier, po najważniejsze, jak dyrektywa usługowa, cały czas jesteśmy przeciw. W tej sytuacji trudno zyskać uznanie
Tagi:
Robert Walenciak